Wbrew pozorom udzielenie odpowiedzi na pytanie zawarte w tytule nie jest wcale takie proste. Na dobrą sprawę nikt nigdy nie sprecyzował, jakie są cele tego wzbudzającego tyle emocji i trzęsącego notowaniami giełdowymi podatku. Jeżeli nawet w tocznych dyskusjach były formułowane pewne sugestie odnośnie do celów, to ulegały one ewolucji w czasie. Prześledźmy zatem, jak przebiegała ta ewolucja.
Cel pierwszy: „penitencjarny"
Pierwotnie zamiar wprowadzenia tego podatku był traktowany głównie jako forma kary dla „banksterów", którzy wyzyskują społeczeństwo, udzielając kredytów lub ich odmawiając. Niewątpliwie istotną rolę, godnego naśladowania przykładu, odegrały działania podejmowane przez premiera Orbána na Węgrzech, który wprowadził taki podatek. W polskiej opinii publicznej Orbán zyskał miano męża stanu, herosa niemal, który potrafił w imię interesu narodowego przeciwstawić się wyzyskowi węgierskiego społeczeństwa przez potężny międzynarodowy kapitał finansowy.
Równocześnie rozpowszechniane w środkach masowego przekazu informacje o niebotycznych zyskach sektora bankowego, całkowitym unikaniu płacenia podatków w Polsce, oszustwach w przypadku kredytów we frankach tworzyły w świadomości społecznej nie tylko akceptację, ale też oczekiwanie na podjęcie podobnych działań w Polsce. Spośród wszystkich form oszustw bankowość zyskała miano najgorszego. Wymierzenie w taki czy inny sposób słusznej kary „banksterom" było i jest traktowane jako akt sprawiedliwości dziejowej. Trudno się zatem dziwić, że problem podatku bankowego został wyeksponowany w kampanii wyborczej prezydenckiej i parlamentarnej, szczególnie przez Andrzeja Dudę oraz Prawo i Sprawiedliwość. Wprowadzenie podatku bankowego należało do sztandarowych propozycji obu kampanii.
Obietnice składane w trakcie kampanii wyborczych, nawet te, którym towarzyszy przekonanie o słuszności i wykonalności oraz szczery zamiar ich wprowadzenia w życie po wygranych wyborach (co jednak rzadko bywa regułą), muszą być jednak poddane ocenie ekonomicznej. W przypadku podatku bankowego taka analiza jest tym bardziej potrzebna, że równocześnie składano obietnice rozwiązania problemu tzw. frankowiczów.
Zgłaszane w trakcie kampanii wyborczych koncepcje rozwiązania problemu kredytów we frankach jako pewnik przyjmowały, że ich przewalutowanie zostanie dokonane według kursu z dnia zaciągnięcia kredytu. Wprawdzie pewna część ekonomistów oraz zdecydowana większość kredytobiorców twierdziła, że przewalutowanie według tego kursu nie spowoduje negatywnych konsekwencji dla banków i, ewentualnie, państwa i będzie tylko oznaczać podzielenie się niezwykle wysokimi, a przy tym nieuzasadnionymi, zyskami z kredytobiorcami (dlaczego tylko frankowymi?), jednak pogląd ten nie wytrzymuje krytyki. Wprowadzenie podatku bankowego lub przewalutowanie kredytów według mniej lub bardziej korzystnych dla kredytobiorców zasad musi negatywnie wpłynąć na sytuację sektora bankowego, zaś wprowadzenie obu rozwiązań równocześnie może być niemożliwe bez załamania tego sektora.