Po latach apeli ustawodawca w końcu pochylił się nad patologią drążącą polski rynek pracy, tzw. syndromem pierwszej dniówki. Tajemnicą poliszynela było to, jak łatwo uniknąć odpowiedzialności za zatrudnianie bez umowy. Choćby inspektor PIP spotkał na terenie firmy osobę pracującą tam od lat, miał związane ręce, jeśli pracodawca twierdził, że to jej pierwszy dzień pracy i że wręczy jej umowę przed końcem dniówki.

Od dziś nie wolno dopuścić do pracy nowozatrudnionej osoby, zanim nie otrzyma ona umowy o pracę lub potwierdzenia jej warunków na piśmie. Pracodawcy, który pokpi ten obowiązek, grozi kara od 1 tys. zł do 30 tys. zł. Realnie średnia wysokość mandatu PIP to ok. 1200 zł, a zasądzonej grzywny – 2100 zł.

Ta zmiana nie jest kompletnym remedium na bolączkę polskiego rynku pracy. Dopóki koszty zatrudnienia nie staną się adekwatne do realiów, dopóty szefowie będą szukać oszczędności. Z pewnością jednak wiele osób dostanie wyczekiwaną od dawna umowę.

O nowym obowiązku opowiada adwokat Piotr Wojciechowski w tekście "Angaż lub potwierdzenie trzeba wręczyć natychmiast". Zapraszam do lektury całego dodatku.