Dyrektor Centrum Informacyjnego Sejmu zdementował doniesienia o zniszczeniu starszych dokumentów dotyczących lotów marszałka Sejmu i zapowiedział opublikowanie ich kompletu za bieżącą kadencję. Ze szczegółami.

Czytaj także: Marszałek Marek Kuchciński przeprasza. Ujawnia lot żony

Trudno powiedzieć, czy publikacja wyciszy opinie, że loty mogły być nadużywane do celów prywatnych. Sam marszałek przyznał, że 23 razy lecieli z nim najbliżsi członkowie rodziny, a raz w kursie powrotnym z Rzeszowa do Warszawy wyłącznie jego żona. Ujawnienie dokumentów ułatwia weryfikację tych wyjaśnień, ale nawet gdyby dokumenty dotyczące części lotów i listy pasażerów zostały zniszczone, zawarte tam dane można odzyskać, bo zwykle są w wielu miejscach.

Informacja o liczbie i kosztach przelotów samolotów rządowych w danym okresie stanowi informację publiczną, ?a dr Maciej Kiełbowski, adwokat z kancelarii Wardyński i Wspólnicy, wskazuje, że może o nią wnioskować każdy, a ograniczenia w jej udzielaniu, np. tajemnice ustawowo chronione, powinny być poparte konkretnym przepisem. Odmowa ich udostępnienia podlega kontroli sądowej. Wprawdzie chodzi o loty wojskowe, więc nazwiska załogi i ochrony są pewnie tajemnicą, ale nie dotyczy to danych członków rodziny podróżującego polityka. Taka procedura może jednak potrwać nawet dwa lata, jeśli zapytany organ nie odpowie z własnej woli – na co ma 14 dni. Tak jest też z innymi procedurami sądowymi. Mają one tę zaletę, że sąd może przymusić np. lotnisko do udzielenia informacji. Teoretycznie można też sobie wyobrazić np. pozew o wypłatę odszkodowania czy bezpodstawnego wzbogacenia za przelot osób nieuprawnionych. Adwokat Eryk Bogdas wskazuje, że w tej sprawie można mówić o naruszeniu dobrych obyczajów, ale nie prawa, i szans na odszkodowanie raczej nie ma. Może to być jednak forma nacisku na ujawnienie informacji o lotach i jej weryfikacji. Podobnie jak wszczęcie kontroli NIK w tej sprawie.

Na podobnej zasadzie działa śledztwo „opozycji" czy dziennikarskie i wydaje się, że to najskuteczniejsza droga dotarcia do prawdy. Ona najwyraźniej zmusiła marszałka do przeprosin. Teraz czas na weryfikację danych. Inna rzecz, jak długo jeszcze opinia publiczna będzie się zajmować osobą marszałka.