Komisja Europejska już od dawna podnosi, że trzeba na poziomie unijnym uregulować kwestie wykorzystania tych maszyn, ponieważ kwestią czasu jest, gdy spowoduje poważny wypadek. Niebezpiecznych incydentów z ich udziałem przybywa, są już liczone w tysiącach i będzie tylko gorzej. O ile drony są wykorzystywane przez profesjonalistów, potrafią być użytecznymi narzędziami, stosowanymi choćby do monitorowania ruchu, stanu technicznego budynków czy po prostu robienia zdjęć.

Gdy jednak trafiają w ręce laików, stają się niebezpieczne, podobnie jak quady. Nierozważni użytkownicy są naprawdę zagrożeniem i śmiem wątpić, czy nie wiadomo jak restrykcyjne prawo cokolwiek tu zmieni. Przykład choćby ostatnich dni, gdy dron został skierowanym nad terminal gazowy w Świnoujściu. Prawo wyjątkowo jasno tego zakazuje, ale właściciel tłumaczył się, iż nie wiedział, że nad takie tereny nie można dronów kierować. Posiadacze quadów też najlepiej wiedzą, gdzie nimi jeździć, jak szybko i jak małe dziecko może siadać za ich kierownicą. Dopiero gdy dochodzi do tragedii, winni są wszyscy wokół, a nie ktoś bez sensu obdarowujący takim sprzętem kilkulatka. Prawo reguluje to jasno, ale niespecjalnie się tym ktoś przejmuje.

Dronów z przestrzeni usunąć się już nie da, choć na dobrą sprawę powinno się tak stać. W miastach nie da się nimi niczego dostarczać, gęstość zabudowy i zaludnienie na to nie pozwolą. Co najwyżej na głębokiej prowincji, ale z racji problemów z zasięgiem wyzwaniem może być sterowanie urządzeniem. Czy dla samej przyjemności niektórych, chcących robić zdjęcia z powietrza, warto ryzykować iż dron kiedyś spowoduje katastrofę lotniczą czy po prostu zwali się komuś na głowę? Mądry tatuś może przecież uznać, iż jego nad wiek uzdolniony synek poradzi sobie ze sterowaniem zabawką z hipermarketu. I kto go złapie za rękę?