Wprowadzane działania zmierzające do poprawy dyscypliny fiskalnej w strefie euro, niestandardowe (przynajmniej uznawane za takie przed kryzysem) działania EBC polegające na luzowaniu polityki pieniężnej (de facto dodruk euro) oraz naturalne wejście we wzrostową fazę cyklu gospodarczego spowodowało, że gospodarka strefy euro, jak i całej UE, ustabilizowała się i wykazuje coraz silniejsze oznaki wzrostu. Odsunięcie zagrożenia nie oznacza, że następuje powrót do stanu sprzed 2008 roku. Świat się zmienił, a aktualna sytuacja w Europie, choć się gospodarczo poprawia, politycznie nadal jest daleka od stabilizacji. Kolejne miesiące i kwartały upłyną na negocjacjach z W. Brytanią co do procesu jej ewentualnego wyjścia ze Wspólnoty, udziałem Grecji są nadal problemy z recesją i nadmiernym zadłużeniem, Unia zmaga się z nierozwiązanym problemem niekontrolowanej imigracji. Jednak się wydaje, że opada fala populizmu (przynajmniej na poziomie wyników wyborów w Holandii, Francji, a przed wyborami w Niemczech i kolejnymi we Francji). Elity UE poczuły się nieco pewniej i pod przewodnictwem Niemiec i Francji przystąpią do energicznego przemodelowania zasad funkcjonowania Unii, w najbliższych miesiącach wykrystalizuje się nowy pomysł na bardziej skuteczną (w założeniach pomysłodawców) i zintegrowaną Europę – choć na tym etapie bez zmian traktatowych (pomimo enuncjacji prezydenta Francji Emmanuela Macrona).
Integracja czy peryferie
Koncepcja rozluźnienia więzów w UE w kierunku zbliżonym do pomysłu Europy Ojczyzn nie ma szans na realizację. Niemcy, Francja, Hiszpania, Włochy i kraje Beneluksu od dawna optujące za pogłębieniem integracji nie muszą już liczyć się ze zdaniem W. Brytanii. Kraje Europy Środkowo-Wschodniej nie zdołają zatrzymać tego procesu. Prawdopodobnie staną one, w tym Polska, przed wyborem, czy dołączyć do grupy bardziej integrujących się państw (z pewnością będą do tego zachęcane, ale nie zmuszane) czy pozostać poza nią i zachować więcej niezależności, pozostając na peryferiach. Nikt nie przesądzi dzisiaj, która opcja jest korzystniejsza, gdyż nie są znane szczegóły, a to właśnie od nich zależy ocena.
Proces bliższej integracji opierać będzie się na strefie euro – co oznacza, że przystąpienie do tego projektu będzie oznaczało automatyczną decyzję o przyjęciu euro jako waluty. Tym samym projekt wspólnej waluty jakkolwiek zawsze miał nie tylko podłoże ekonomiczne, ale również polityczne obecnie staje się jeszcze bardziej elementem politycznej integracji pod kierunkiem Niemiec i Francji.
Wejście do strefy euro będzie równoznaczne z akceptacją projektu politycznego obecnie promowanego przez nowego prezydenta Francji i co do zasady popieranego przez Niemcy i inne kraje „starej Unii". Rodząca się idea zakładać będzie dalsze pozbawienie autonomii decyzyjnej rządów narodowych (np. powołanie ministra finansów strefy euro, oddzielny budżet strefy). Już teraz strefa Euro w istotny sposób ogranicza możliwość podejmowania niezależnych decyzji, a po jej reformie będzie to praktycznie niemożliwe. Wejście do tworzącego się klubu rodzi ogromne ryzyko, że podejmowane tam decyzje będą niekorzystne dla naszej pozycji gospodarczej (pomysły ujednolicenia podatków lub podnoszony przez prezydenta Macrona dumping płacowy krajów naszej części Europy).
Niejasna przyszłość twardego jądra
Te kwestie są szczególnie trudne dla rządu Zjednoczonej Prawicy w Polsce, gdyż jego koncepcja Europy i funkcjonowania w niej poszczególnych państw jest na przeciwnym biegunie. Retoryka i działania w ramach mocniej zintegrowanej części Unii będą znacznie twardsze, o czym świadczą ostre wypowiedzi co do sankcji i krytyka Polski ze strony Francji. Nasz problem decyzyjny to oprócz kwestii pozbawienia się dodatkowej części autonomii decyzyjnej i de facto suwerenności to prawidłowa ocena korzyści i strat wynikających z przyłączenia się do mocniej integrującej się grupy lub pozostawania poza nią. Obserwując dotychczasową skuteczność biurokracji unijnej jak również biorąc pod uwagę fakt, że nowe władze francuskie skupiają się raczej na próbie ograniczania konkurencyjności innych państw niż na reformach i poprawie konkurencyjności własnej gospodarki, wcale nie można być pewnym, że projekt „twardego jądra" odniesie sukces. Względny konsensus grupy inicjatywnej jest osiągany na poziomie ogólników i haseł. Tego typu projekty oznaczają konieczność określenia zasad funkcjonowania ogromnej liczby obszarów gospodarki i polityki. Tu o osiągnięcie porozumienia może być dużo trudniej i być może z wielkich zapowiedzi reformy i poprawy skuteczności działania wyniknie zgniły kompromis próbujący godzić różne bardzo sprzeczne interesy Niemiec, Francji, Włoch, Hiszpanii i innych uczestników. Na obecnym etapie trudno rozstrzygać, a wszelkie przewidywania przypominają bardziej rzut monetą.