Sławomir Horbaczewski: Mamy mało czasu na decyzję o euro

Nie powinno podlegać dyskusji, że Polska powinna spełniać kryteria wejścia do strefy euro. Będzie to dawało względną elastyczność decyzyjną rządowi i ustabilizuje jakość finansów publicznych.

Aktualizacja: 11.06.2017 20:43 Publikacja: 11.06.2017 19:25

Sławomir Horbaczewski: Mamy mało czasu na decyzję o euro

Foto: materiały prasowe

Wprowadzane działania zmierzające do poprawy dyscypliny fiskalnej w strefie euro, niestandardowe (przynajmniej uznawane za takie przed kryzysem) działania EBC polegające na luzowaniu polityki pieniężnej (de facto dodruk euro) oraz naturalne wejście we wzrostową fazę cyklu gospodarczego spowodowało, że gospodarka strefy euro, jak i całej UE, ustabilizowała się i wykazuje coraz silniejsze oznaki wzrostu. Odsunięcie zagrożenia nie oznacza, że następuje powrót do stanu sprzed 2008 roku. Świat się zmienił, a aktualna sytuacja w Europie, choć się gospodarczo poprawia, politycznie nadal jest daleka od stabilizacji. Kolejne miesiące i kwartały upłyną na negocjacjach z W. Brytanią co do procesu jej ewentualnego wyjścia ze Wspólnoty, udziałem Grecji są nadal problemy z recesją i nadmiernym zadłużeniem, Unia zmaga się z nierozwiązanym problemem niekontrolowanej imigracji. Jednak się wydaje, że opada fala populizmu (przynajmniej na poziomie wyników wyborów w Holandii, Francji, a przed wyborami w Niemczech i kolejnymi we Francji). Elity UE poczuły się nieco pewniej i pod przewodnictwem Niemiec i Francji przystąpią do energicznego przemodelowania zasad funkcjonowania Unii, w najbliższych miesiącach wykrystalizuje się nowy pomysł na bardziej skuteczną (w założeniach pomysłodawców) i zintegrowaną Europę – choć na tym etapie bez zmian traktatowych (pomimo enuncjacji prezydenta Francji Emmanuela Macrona).

Integracja czy peryferie

Koncepcja rozluźnienia więzów w UE w kierunku zbliżonym do pomysłu Europy Ojczyzn nie ma szans na realizację. Niemcy, Francja, Hiszpania, Włochy i kraje Beneluksu od dawna optujące za pogłębieniem integracji nie muszą już liczyć się ze zdaniem W. Brytanii. Kraje Europy Środkowo-Wschodniej nie zdołają zatrzymać tego procesu. Prawdopodobnie staną one, w tym Polska, przed wyborem, czy dołączyć do grupy bardziej integrujących się państw (z pewnością będą do tego zachęcane, ale nie zmuszane) czy pozostać poza nią i zachować więcej niezależności, pozostając na peryferiach. Nikt nie przesądzi dzisiaj, która opcja jest korzystniejsza, gdyż nie są znane szczegóły, a to właśnie od nich zależy ocena.

Proces bliższej integracji opierać będzie się na strefie euro – co oznacza, że przystąpienie do tego projektu będzie oznaczało automatyczną decyzję o przyjęciu euro jako waluty. Tym samym projekt wspólnej waluty jakkolwiek zawsze miał nie tylko podłoże ekonomiczne, ale również polityczne obecnie staje się jeszcze bardziej elementem politycznej integracji pod kierunkiem Niemiec i Francji.

Wejście do strefy euro będzie równoznaczne z akceptacją projektu politycznego obecnie promowanego przez nowego prezydenta Francji i co do zasady popieranego przez Niemcy i inne kraje „starej Unii". Rodząca się idea zakładać będzie dalsze pozbawienie autonomii decyzyjnej rządów narodowych (np. powołanie ministra finansów strefy euro, oddzielny budżet strefy). Już teraz strefa Euro w istotny sposób ogranicza możliwość podejmowania niezależnych decyzji, a po jej reformie będzie to praktycznie niemożliwe. Wejście do tworzącego się klubu rodzi ogromne ryzyko, że podejmowane tam decyzje będą niekorzystne dla naszej pozycji gospodarczej (pomysły ujednolicenia podatków lub podnoszony przez prezydenta Macrona dumping płacowy krajów naszej części Europy).

Niejasna przyszłość twardego jądra

Te kwestie są szczególnie trudne dla rządu Zjednoczonej Prawicy w Polsce, gdyż jego koncepcja Europy i funkcjonowania w niej poszczególnych państw jest na przeciwnym biegunie. Retoryka i działania w ramach mocniej zintegrowanej części Unii będą znacznie twardsze, o czym świadczą ostre wypowiedzi co do sankcji i krytyka Polski ze strony Francji. Nasz problem decyzyjny to oprócz kwestii pozbawienia się dodatkowej części autonomii decyzyjnej i de facto suwerenności to prawidłowa ocena korzyści i strat wynikających z przyłączenia się do mocniej integrującej się grupy lub pozostawania poza nią. Obserwując dotychczasową skuteczność biurokracji unijnej jak również biorąc pod uwagę fakt, że nowe władze francuskie skupiają się raczej na próbie ograniczania konkurencyjności innych państw niż na reformach i poprawie konkurencyjności własnej gospodarki, wcale nie można być pewnym, że projekt „twardego jądra" odniesie sukces. Względny konsensus grupy inicjatywnej jest osiągany na poziomie ogólników i haseł. Tego typu projekty oznaczają konieczność określenia zasad funkcjonowania ogromnej liczby obszarów gospodarki i polityki. Tu o osiągnięcie porozumienia może być dużo trudniej i być może z wielkich zapowiedzi reformy i poprawy skuteczności działania wyniknie zgniły kompromis próbujący godzić różne bardzo sprzeczne interesy Niemiec, Francji, Włoch, Hiszpanii i innych uczestników. Na obecnym etapie trudno rozstrzygać, a wszelkie przewidywania przypominają bardziej rzut monetą.

Od zakresu przyjętych rozwiązań zależeć będzie również ocena atrakcyjności pozostawania poza budującą się strukturą. Jeśli będzie ona rozmyta i generalnie stanie się projektem polityczno-propagandowym, ale rzeczywiste rozwiązania nie pójdą tak daleko jak to się obecnie zapowiada, pozostawanie poza tym tworem może być korzystne, gdyż z punktu widzenia gospodarki koszty będą relatywnie niewielkie, a pozostawienie w polskich rękach większej autonomii będzie niekwestionowaną zaletą. Ponadto taka struktura nie będzie skuteczna w osiąganiu korzyści dla jej członków.

Jeśli natomiast rozwiązania pójdą w kierunku dość istotnego odcięcia od funduszy, decyzyjności oraz w najgorszym przypadku wprowadzą ograniczenia w dostępie do rynków krajów pozostających na zewnątrz sytuacja będzie bardzo trudna dla polskich decydentów, gdyż pozostawanie poza strukturą będzie wiązało się z dość znacznymi dolegliwościami gospodarczymi.

Ocena wpływu na polską gospodarkę przyjęcia euro jest obarczona istotną słabością, gdyż realnie nie wiemy, jak będzie wyglądała strefa euro po planowanych reformach. Możemy jedynie bazować na stanie obecnym i ewentualnie wstępnych propozycjach zmian pojawiających się w Europie.

Korzyści i zagrożenia

W aktualnym stanie rzeczy wartością dodaną funkcjonowania w strefie euro jest likwidacja ryzyka walutowego na poziomie rozliczeń gospodarczych w wymianie towarowo-usługowej w strefie euro. Oznacza to spadek ryzyka walutowego oraz likwidację kosztów ewentualnego hedgingu walutowego prowadzonego przez firmy. Brak konieczności prowadzenia wymiany walut również obniża koszty oraz upraszcza prowadzenie biznesu w skali strefy euro.

W przypadku krajów posiadających własną walutę ocenianą przez rynki jako bardziej ryzykowną od euro wejście do strefy euro powoduje obniżenie kosztów finansowania zarówno dla przedsiębiorstw jak i budżetu państwa. Funkcjonowanie w ramach strefy euro chroni poszczególne kraje przed kryzysami walutowymi, w tym również atakami spekulacyjnymi na walutę (pod warunkiem że cała strefa nie pogrąży się w kryzysie walutowym, ale to byłby już problem globalny; strefa euro jest zbyt duża i ważna globalnie, aby pozwolić jej upaść, w przeciwieństwie do złotego, którego znaczenie międzynarodowe jest znikome).

Strefa euro jest miejscem przyjaznym dla gospodarek ponadprzeciętnie konkurencyjnych, jak Niemcy, którym funkcjonowanie w strefie euro pozwala realizować cele gospodarcze i polityczne. Jeśli Niemcy wróciłyby do własnej waluty – w obecnej sytuacji gospodarczej doświadczyłaby ona szybkiej aprecjacji, co pogorszyłoby sytuację niemieckiego eksportu. Pozostając w strefie, niemiecka gospodarka korzysta z premii względnie taniego euro (kurs euro jest wypadkową sytuacji całej strefy, gdzie znajdują się także słabsze gospodarki). Polska gospodarka jeszcze nie jest na poziomie choćby zbliżonym do niemieckiej.

Do zagrożeń wynikających z funkcjonowania w strefie euro zaliczyć trzeba utratę możliwości kreowania własnej polityki pieniężnej, która w przypadku pojawienia się negatywnych zjawisk w gospodarce kraju jest podstawowym narzędziem przeciwdziałania. Gospodarka polska cechuje się innym poziomem rozwoju i strukturą niż gospodarki Niemiec czy Francji – zatem polityka pieniężna prowadzona z poziomu EBC może nie być dla niej optymalna. W procesie decyzyjnym w strefie euro to Niemcy i Francja będą miały większą siłę niż mniejsze kraje nawet razem wzięte. Problem ten widać w przypadku Grecji. Funkcjonowanie w strefie euro pozwala jej w okresie kryzysu korzystać ze wsparcia, jednak ze względu na brak możliwości dostosowania się kursu walutowego (deprecjacja, która byłaby naturalnym czynnikiem przywracającym równowagę i konkurencyjność gospodarki) nie może ona „stanąć na nogi" i nadal tkwi w recesji, natomiast mechanizmy dostosowawcze realizowały lub nadal realizują się wewnątrz gospodarki poprzez bolesne dostosowania tj. obniżki nominalne pensji i świadczeń, procesy deflacyjne które są znacznie bardziej bolesne społecznie niż deprecjacja waluty.

Przyjęcie euro w pierwszej fazie uruchomi mechanizmy dostosowawcze w gospodarce, co z kolei doprowadzi do baniek spekulacyjnych i lokalnych krachów na określonych kategoriach aktywów. Określenie kursu wymiany spowoduje problemy dla niektórych obszarów i branż. Kurs optymalny dla jednej branży nie będzie taki dla innej, co spowoduje konieczność bolesnego dostosowania. Polska gospodarka nadal opiera swoją pozycję konkurencyjną na relatywnie niskich kosztach pracowniczych. Dotyczy to najprostszych czynności, ale również pracy bardziej zaawansowanej (np. centra R&D, centra usług wspólnych itp.). Pracownicy w Polsce są tańsi niż na Zachodzie, a oferują wysoki poziom umiejętności i zaangażowania. To nas wyróżnia i premiuje w procesie przyciągania zagranicznych inwestycji przemysłowych (skuteczność Polski w tym zakresie stała się nawet tematem kampanii prezydenckiej we Francji). Wprowadzenie euro niesie ryzyko, że dotychczasowa sytuacja (wynagrodzenia rosną wolniej niż wydajność pracy) zostanie zaburzona, co zmniejszy naszą konkurencyjność (zanim w pełni wprowadzimy w życie wizję gospodarki innowacyjnej, uwolnionej od konieczności konkurowania niskimi kosztami pracy).

Nie należy upatrywać w strefie euro remedium na wszystkie nasze bolączki. Wejście do niej nie skłonni polskich przedsiębiorców do masowego uruchomienia inwestycji, gdyż takie decyzje podejmowane są na podstawie analiz opłacalności. Niewątpliwie jednak nastąpi ułatwienie inwestowania za granicą, co w przypadku negatywnych tendencji w polskiej gospodarce lub otoczeniu politycznym ułatwi transfer kapitału za granicę. Na obecną chwilę jest to jednak rozważanie teoretyczne.

Decyzja co do euro jest bardziej wyborem politycznym o formie dalszego funkcjonowania w UE niż tylko ekonomicznym. Nie podlega dyskusji, że Polska powinna spełniać kryteria wejścia do strefy euro. Będzie to dawało względną elastyczność decyzyjną rządowi, ustabilizuje jakość finansów publicznych. Czasu na decyzję jest niewiele. Biorąc pod uwagę zapał nowego prezydenta Francji i potrzeby kanclerz Niemiec, po rychłych wyborach parlamentarnych w obu krajach moment podjęcia decyzji w kwestii dalszej formuły istnienia Polski w UE może być bliższy, niż myślimy.

Autor był w latach 1999–2002 przewodniczącym rady nadzorczej Elektrowni Bełchatów, największej elektrowni konwencjonalnej w Europie. W przeszłości był też prezesem Banku Energetyki i dyrektorem Centrum Operacji Kapitałowych Banku Handlowego w Warszawie.

Wprowadzane działania zmierzające do poprawy dyscypliny fiskalnej w strefie euro, niestandardowe (przynajmniej uznawane za takie przed kryzysem) działania EBC polegające na luzowaniu polityki pieniężnej (de facto dodruk euro) oraz naturalne wejście we wzrostową fazę cyklu gospodarczego spowodowało, że gospodarka strefy euro, jak i całej UE, ustabilizowała się i wykazuje coraz silniejsze oznaki wzrostu. Odsunięcie zagrożenia nie oznacza, że następuje powrót do stanu sprzed 2008 roku. Świat się zmienił, a aktualna sytuacja w Europie, choć się gospodarczo poprawia, politycznie nadal jest daleka od stabilizacji. Kolejne miesiące i kwartały upłyną na negocjacjach z W. Brytanią co do procesu jej ewentualnego wyjścia ze Wspólnoty, udziałem Grecji są nadal problemy z recesją i nadmiernym zadłużeniem, Unia zmaga się z nierozwiązanym problemem niekontrolowanej imigracji. Jednak się wydaje, że opada fala populizmu (przynajmniej na poziomie wyników wyborów w Holandii, Francji, a przed wyborami w Niemczech i kolejnymi we Francji). Elity UE poczuły się nieco pewniej i pod przewodnictwem Niemiec i Francji przystąpią do energicznego przemodelowania zasad funkcjonowania Unii, w najbliższych miesiącach wykrystalizuje się nowy pomysł na bardziej skuteczną (w założeniach pomysłodawców) i zintegrowaną Europę – choć na tym etapie bez zmian traktatowych (pomimo enuncjacji prezydenta Francji Emmanuela Macrona).

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację