Co można dać, a co tylko obiecać

Mam nadzieję, że nowy prezydent będzie z rozwagą realizował swoje obietnice wyborcze. Wbrew pozorom może dużo dobrego zrobić dla polskiej gospodarki, ale może też ją poważnie osłabić.

Publikacja: 25.05.2015 22:00

Paweł Jabłoński

Paweł Jabłoński

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Przysługuje mu inicjatywa ustawodawcza i może wetować ustawy. Ale najważniejsze jest, że jako osoba wybrana w powszechnym głosowaniu posiada autorytet i jego głos ma duże znaczenie dla Polaków.

Niestety, podczas kampanii wyborczej rozbudzone zostały duże nadzieje, których symbolem było słynne już tłumaczenie prezydenta Bronisława Komorowskiego, jak młoda, słabo zarabiająca osoba ma kupować sobie mieszkanie. Tymczasem w najbogatszych państwach młodzi mieszkają w wynajętych lokalach.

Do tego doszedł szereg obietnic złożonych przez obu kandydatów, często nierealnych, czasem wręcz szkodliwych dla państwa. Niestety, ludzie nie będą się zastanawiać nad tym, czy są one do zrealizowania. Dla nich ważne będzie wyłącznie to, że im coś obiecano.

Siła sprawcza każdej głowy państwa jest niewielka. Ale każda jego wypowiedź jest słuchana i ważne jest, by prezydent elekt dokładnie rozważył, co obieca i co chce wywalczyć w gospodarce.

Nie namawiam Andrzeja Dudy, by zupełnie zapomniał o swoich obietnicach wyborczych. Ale na pewno nie powinien wielu z nich próbować wprowadzać w wersji uproszczonej – takiej, jaką siłą rzeczy przedstawiono w trakcie kampanii wyborczej.

Szczególnie ważny jest w tym kontekście wiek emerytalny. Nie może być mowy o powrocie do jego poprzedniej wysokości. Można najwyżej złagodzić obecne surowe wymogi, np. wprowadzając rozwiązania zaproponowane przez ustępującego prezydenta (z których się zresztą właśnie wycofał).

Nie powinniśmy też walczyć z wielkim zachodnim kapitałem (poprzez opodatkowanie hipermarketów i banków). Dla dobra Polaków trzeba przede wszystkim wspierać rozwój gospodarczy i ostrożnie rozdawać wypracowane pieniądze.

Największym wyzwaniem dla nowego prezydenta będzie oparcie się pokusie szybkiego złożenia radykalnych ustaw, które Sejm, zdominowany przez PO, odrzuci. Wprawdzie potem prezydent (jak niegdyś Lech Wałęsa) będzie mógł powiedzieć, że on próbował, ale mu nie dano. Ale prawdziwym skutkiem takich działań będzie dalsze narastanie postaw roszczeniowych w społeczeństwie, co nie pomoże żadnemu rządowi. Bez względu na to, czy będzie go tworzyła Platforma czy PiS.

Przysługuje mu inicjatywa ustawodawcza i może wetować ustawy. Ale najważniejsze jest, że jako osoba wybrana w powszechnym głosowaniu posiada autorytet i jego głos ma duże znaczenie dla Polaków.

Niestety, podczas kampanii wyborczej rozbudzone zostały duże nadzieje, których symbolem było słynne już tłumaczenie prezydenta Bronisława Komorowskiego, jak młoda, słabo zarabiająca osoba ma kupować sobie mieszkanie. Tymczasem w najbogatszych państwach młodzi mieszkają w wynajętych lokalach.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Potrzeba nieustannej debaty nad samorządem
Publicystyka
Piotr Solarz: Studia MBA potrzebują rewolucji
Publicystyka
Estera Flieger: Adam Leszczyński w Instytucie Dmowskiego. Czyli tak samo, tylko na odwrót
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Publicystyka
Maciej Strzembosz: Kto wygrał, kto przegrał wybory samorządowe