Muszyński odpowiada Biernatowi: Wszyscy dublerzy Trybunału

Próby dekompozycji obecnego Trybunału przez konstrukcję „dublera” mają dużo większy zasięg, niż chcieliby jej zwolennicy - pisze wiceprezes Trybunału Konstytucyjnego, Mariusz Muszyński.

Aktualizacja: 24.04.2019 11:29 Publikacja: 24.04.2019 11:00

Mariusz Muszyński

Mariusz Muszyński

Foto: materiały prasowe

W dniu 9 kwietnia 2019 r. w tekście „Nie straszyć sędziów bez potrzeby", Stanisław Biernat podjął polemikę z postawioną przeze mnie tezą dotyczącą wadliwych powołań sędziów sądów powszechnych i administracyjnych. Nie będę na nią odpowiadał. Nie obala moich zarzutów, w szczególności że jej Autor przemilczał ostatni z nich, formalnoprawny – błędną podstawę prawną w akcie powołania.

Czytaj także: Mariusz Muszyński: da się podważyć powołania wielu sędziów

Końcówką artykułu, Stanisław Biernat zachęcił mnie natomiast do podjęcia tematu powołania sędziów TK na miejsca zajęte. I tu mam dla niego zła informację – Panie Biernat, jest Pan dublerem.

Kim jest tzw. dubler

Pojawiające się w ferworze wojny politycznej zarzuty o wyborze w grudniu 2015 r. sędziów TK na miejsca rzekomo zajęte, puszczałem koło ucha. Opierają się one o wyrok o sygn. K 34/15, a dokładnie o fragment sentencji, w którym Trybunał orzekł, że art. 137 ustawy (o TK – aut.) w zakresie, w jakim dotyczy sędziów Trybunału, których kadencja upływa 6 listopada 2015 r., jest zgodny z art. 194 ust. 1 Konstytucji (...). Jasno więc widać, ile tu złej woli, krętactwa i błędów. Przecież Trybunał nie badał problemu wyboru sędziów na miejsca zajęte, bo nie taka jest jego rola. TK dokonywał kontroli abstrakcyjnej normy ustawy regulującej kwestię terminu składania wniosków z kandydatami na sędziego. Odniósł się przy tym wyraźnie do osób kończących kadencję (vide: cytat wyżej), a nie osób wybieranych. Zresztą wniosek nosił datę 17 listopada 2015 r., nie mógł więc dotyczyć wyboru sędziów z 2 grudnia. Natomiast wskazany wyrok został wydany 3 grudnia, a więc dzień po wyborze sędziów TK. I jak wszystkie wyroki TK działa na przyszłość.

Stanisław Biernat nie skorzystał z szansy, by milczeć, i do swej polemiki dorzucił złośliwości w tej kwestii. W jego rozumowaniu (i innych obrońców ancien régime), dubler sędziego TK to osoba wybrana przez Sejm na miejsce zajęte. Dubler jest dublerem, bo został wybrany, gdy dane miejsce było obsadzone w momencie, gdy Sejm dokonywał aktu wyboru. W powyższej koncepcji ślubowanie wobec Prezydenta nie ma znaczenia. Przyjmuje się tu, że sędzią TK osoba wybrana staje się z chwilą wyboru.

Miejsce zajęte

Zgodnie z art. 194 pkt 1 zdanie 1 Konstytucji, Trybunał Konstytucyjny składa się z 15 sędziów, wybieranych indywidualnie przez Sejm na 9 lat spośród osób wyróżniających się wiedzą prawniczą. Taki zapis nie rozstrzyga, od kiedy osoba wybrana przez Sejm staje się sędzią.

Ustawa o statusie sędziów Trybunału Konstytucyjnego (2016) wprowadziła w art. 5 rozwiązanie, że Stosunek służbowy sędziego Trybunału nawiązuje się po złożeniu ślubowania. Potwierdził on praktykę zapoczątkowaną w grudniu 2015 r., kiedy Sejm rozpoczął liczenie kadencji sędziów konsekwentnie od momentu złożenia ślubowania. Jak bowiem wyjaśnił TK w uzasadnieniu do wspomnianego wyroku K 34/15 złożenie ślubowania pozwala sędziemu rozpocząć urzędowanie, czyli wykonywanie powierzonego mu mandatu.

W latach 1997-2015 były do tego zagadnienia różne podejścia. Po pierwsze, jeśli wybór sędziego przeprowadzono jeszcze przed upływem kadencji sędziego ustępującego, to termin rozpoczęcia kadencji następcy albo wskazywano w uchwale w sprawie wyboru (rozpoczynał się on po upływie kadencji ustępującego sędziego), albo – gdy uchwała w sprawie wyboru milczała co do daty rozpoczęcia kadencji – za taki termin uznawano dzień następujący po dniu upływu kadencji ustępującego sędziego. Po drugie, jeśli wybór sędziego przeprowadzono już po upływie kadencji sędziego, za początek kadencji uznawano dzień wyboru przez Sejm.

Powyższa praktyka nie była oparta na żadnych przepisach. Stanowiła pewnego rodzaju zwyczaj ustrojowy. O tym, od kiedy osoba wybrana staje się sędzią TK, nie dyskutowano. Jednak w każdym z tych przypadków osoba wybrana zaczynała sprawowanie urzędu sędziego dopiero po złożeniu ślubowania.

Wybór sędziów

W polskim porządku prawnym nie istnieje przepis mówiący o terminie przeprowadzenia wyboru sędziego TK. Konstytucja wskazuje jedynie organ uprawniony – Sejm RP. Z kolei podkonstytucyjne przepisy regulujące wybór sędziów TK dotyczą tylko terminu zgłaszania kandydatów, zasad głosowania itp. Nie określają daty, w której Sejm ma głosować nad kandydatami. Sam akt wyboru następował i nadal następuje w dacie wyznaczonej decyzjami organów Sejmu. W dotychczasowej praktyce z reguły miał on miejsce przed zakończeniem kadencji poprzedników.

Jeśli przyjmiemy za Biernatem et consortes, że wybór, a więc sam moment podjęcia uchwały przez Sejm, tworzy z osoby wybieranej sędziego, a jednocześnie musi to wiązać się z istnieniem wolnego miejsca sędziowskiego w Trybunale, to dochodzimy do wniosku, że w TK po 1997 r. dublerów było więcej niż prawidłowo wybranych sędziów. Wybór następców był bowiem najczęściej dokonywany w momencie, kiedy kadencja poprzednika nie skończyła się jeszcze, a on sam nadal orzekał.

Oto wybrane przykłady: Stanisław Biernat został wybrany do TK 13 czerwca 2008 r., a więc w trakcie kadencji sędziego Jerzego Stępnia, która upływała 25 czerwca 2008 r. Inaczej mówiąc, w świetle jego koncepcji, przez 13 dni było w TK 16 sędziów. Wojciech Hermeliński formalnie rozpoczął kadencję 6 listopada 2006 r., ale jego wybór przez Sejm był przeprowadzony 27 października 2006 r. Jeśli uznać, że sędzią był od momentu wyboru, to przez 10 dni był sędzią dodatkowym, podobnie jak wybrani tego samego dnia inni dwaj sędziowie (równolegle w TK byli bowiem jeszcze urzędujący: M. Safjan, M. Zdyb i T. Dębowska-Romanowska). Zatem przez 10 dni w okresie 27 października – 5 listopada 2006 r. w Trybunale było 18 sędziów. Z kolei Ewa Łętowska została wybrana przez Sejm 23 maja 2002 r. Według koncepcji Biernata, przez 5 dni była nadliczbowym sędzią, ponieważ kadencja Krzysztofa Kolasińskiego upłynęła 27 maja 2002 r. Nawet sam Andrzej Rzepliński ma krótki epizod dublera. Został on bowiem wybrany 18 grudnia 2007 r. Ale ten dzień był jednocześnie ostatnim dniem kadencji sędziego Jerzego Ciemniewskiego. Czyli 1 dzień byli razem sędziami na tym samym miejscu, a w TK było ich 16.

Wojujący z państwem prawnicy fantazjują nt. konsekwencji tzw. wyboru na miejsce zajęte. Ich zdaniem jest on „nieważny", a wyroki wydane przez tzw. dublerów „nieistniejące". I tu mają problem. Tok myślenia Biernata prowadzi bowiem do wniosku, że liczba dublerów w TK jest większa niż „prawidłowo" wybranych sędziów. Teza, że w latach 1997-2015 w każdym składzie był tzw. dubler graniczy z pewnością. W konsekwencji, znika nam z systemu prawa polskiego - jako „nieistniejące" – całe orzecznictwo TK. Jakże mało znacząca wydaje się przy tym kolejna ciekawa informacja, że wg koncepcji Biernata, w mozaice różnych dat wyboru, początków kadencji, ślubowania i rozpoczęcia sprawowania funkcji, część sędziów faktycznie była sędziami dłużej niż inni, a nawet dłużej niż 9 lat, które przewiduje Konstytucja.

Kluczowe ślubowanie

Wyprostować stworzony tą koncepcją problem da się tylko w jeden sposób. Skoro w praktyce trybunalskiej po 1997 r. umożliwiano osobom wybranym podjęcie czynności orzeczniczych dopiero po upływie kadencji poprzedników i złożeniu ślubowania, to ten akt musi mieć kluczowe znaczenie w kształtowaniu statusu sędziego TK. To on finalizuje proces obsadzania stanowisk i kreuje sędziego.

Gdyby było inaczej, to osobie wybranej przez Sejm już od momentu zakończenia głosowania przysługiwałyby wszystkie prawa i obowiązki przypisane sędziom w Konstytucji i ustawach, przynajmniej te niezwiązane wyraźnie z rozpoczęciem pełnienia funkcji. Stworzyłoby to wiele problemów np. w wymiarze łączenia funkcji. Spytajmy wyraźnie, na jakiej podstawie prawnej osoby wybrane 8 października 2015 r. mogą rzekomo być „konstytucyjnymi sędziami oczekującymi na złożenie ślubowania" i jednocześnie skutecznie wykonywać czynności naruszające status sędziego TK – orzekać w NSA, pełnić skutecznie czynności adwokackie, czy inne itp.? Usprawiedliwianie tych sprzeczności różnymi konstrukcjami nie utrzyma się w zderzeniu z Konstytucją.

Reasumując: próby dekompozycji obecnego Trybunału przez konstrukcję „dublera" mają dużo większy zasięg, niż chcieliby jej zwolennicy. Na jej podstawie można łatwo podważyć cały dorobek TK z lat 1997-2015 jako wydany w niekonstytucyjnych składach. Co więcej, harcując po peryferiach porządku prawnego, Biernat et consortes powinni się liczyć z tym, że ktoś inny odpowie im przy użyciu podobnego instrumentarium. A do wykazania, że powołanie prof. Rzeplińskiego na prezesa TK, czy prof. Gersdorf na prezesa SN było sprzeczne z orzecznictwem TK, wystarczy tylko kilka godzin wolnego czasu i dzbanek mocnej herbaty. Jeszcze prościej można dowieść, że standardów konstytucyjnej i unijnej praworządności nie spełnia powołanie większości sędziów SN. I pociągnąć temat konsekwencji tych sytuacji dla obrotu prawnego. Tylko jak wytrzyma to Polskie Państwo?

Mariusz Muszyński (profesor na Wydziale Prawa i Administracji UKSW, wiceprezes Trybunału Konstytucyjnego)

W dniu 9 kwietnia 2019 r. w tekście „Nie straszyć sędziów bez potrzeby", Stanisław Biernat podjął polemikę z postawioną przeze mnie tezą dotyczącą wadliwych powołań sędziów sądów powszechnych i administracyjnych. Nie będę na nią odpowiadał. Nie obala moich zarzutów, w szczególności że jej Autor przemilczał ostatni z nich, formalnoprawny – błędną podstawę prawną w akcie powołania.

Czytaj także: Mariusz Muszyński: da się podważyć powołania wielu sędziów

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?
Opinie Prawne
Marek Kobylański: Dziś cisza wyborcza jest fikcją
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Reksio z sekcji tajnej. W sprawie Pegasusa sędziowie nie są ofiarami służb
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Ideowość obrońców konstytucji