Jednocześnie pojawiają się opinie, że należy oceniać cały sektor finansów, a nie tylko budżet państwa, który jest „tylko" jego częścią. Wypominane jest przesunięcie wydatków do Funduszu Solidarnościowego.
Przeciętny obywatel nie zna znaczenia i zakresu pojęcia „budżet państwa". Jestem przekonany, że dla większości jest to po prostu całość finansów naszego państwa. Tymczasem tak nie jest. Całość naszych finansów to sektor finansów publicznych (SFP).
To, co dziś nazywa się powszechnie „budżetem państwa" (BP), jest tak naprawdę „budżetem centralnym" (BC). A budżet centralny to tylko część sektora finansów publicznych.
Mylnie stosowane pojęcie „budżetu państwa" wywodzi się wprost z PRL. Jak ówczesna „Rada Państwa". Jak widać, to pierwsze do dziś ma się świetnie. I jest bardzo niebezpieczne, bo dezinformuje – tak Kowalskiego, jak również osoby cytowane przez media oraz samych dziennikarzy.
Układ zamknięty
W zakresie polityki fiskalnej można dosyć elastycznie sterować przepływami pomiędzy budżetem centralnym a pozostałymi jednostkami SFP, np. Funduszem Solidarnościowym. Dla wyniku SFP najważniejsze jest, ile pieniędzy pobierze on od firm i gospodarstw domowych (w postaci przeróżnych danin i podatków, np. z VAT) – to tzw. wpływy skonsolidowane, a z drugiej strony – ile tymże podmiotom i osobom wypłaci (w postaci rent, emerytur, dopłat, np. na 500+) i ile zapłaci za utrzymanie państwa. To są tzw. wydatki skonsolidowane. Prawdziwy stan finansów publicznych to wynik różnicy między rzeczonymi wpływami a wydatkami. Nie ma znaczenia, z której kieszeni SFP te wydatki wypłyną albo do której wpłyną przychody. Samo przekładanie pieniędzy z jednej kieszeni do drugiej (np. z budżetu centralnego do Funduszu Solidarnościowego) nie zmienia tego wyniku.