Rabiej: Wyśmiewanie wpisu Trzaskowskiego? Coś jest z nami, jako społeczeństwem, nie w porządku

- Ja bym raczej zadał pytanie osobom, które się z tego wyśmiewały, z czego się śmieją, bo mamy kandydata na prezydenta, który zna kilka języków, który dobrze porusza się w świecie Unii Europejskiej, który jest warszawiakiem z długimi tradycjami i jeżeli śmiejemy się z takiej osoby, jako kandydata na prezydenta Warszawy, to coś jest z nami, jako społeczeństwem nie w porządku - powiedział w programie #RZECZoPOLITYCE Paweł Rabiej, kandydat Nowoczesnej na wiceprezydenta Warszawy, komentując wpis na Facebooku Rafała Trzaskowskiego w rocznicę śmierci Bronisława Geremka. - Nad stylem można polemizować, ale tak naprawdę, sięgając głębiej, to jest pytanie, czy ktoś, kto legitymizuje się dobrym wykształceniem, czy też pewnym obyciem, ma być z tego powodu gorszy, niż na przykład politycy PiS-u, którzy po prostu słyną głównie z chamstwa - dodał polityk.

Aktualizacja: 16.07.2018 12:41 Publikacja: 16.07.2018 12:25

Paweł Rabiej

Paweł Rabiej

Foto: tv.rp.pl

Michał Kolanko: Dzień dobry, zaczynamy #RZECZoPOLITYCE, zaczyna się nowy polityczny tydzień, a ze mną jest dzisiaj Paweł Rabiej - kandydat Nowoczesnej na wiceprezydenta Warszawy. Dzień dobry.

Paweł Rabiej: Dzień dobry.

Zacznijmy może jednak nie od spraw warszawskich, tylko ogólnokrajowych. W piątek Donald Tusk stwierdził, że chce kandydować na prezydenta, jeśli jego kontrkandydatem będzie Jarosław Kaczyński. Czy ma pan wrażenie, że Tusk jest w ogóle dobrym kandydatem na prezydenta?

To była bardzo ciekawa rozmowa i bardzo ciekawa wypowiedź, bo taka ustawiająca Donalda Tuska jako kogoś, kto jest obecnie liderem Unii Europejskiej. Bez wątpienia jest taką osobą, zresztą ja byłem pod wrażeniem takiej głębi strategicznej tego wywiadu, bo jednak Donald Tusk spotyka się obecnie z liderami Europy i świata, uczestniczy właściwie w podejmowaniu najważniejszych decyzji i myślę, że on w tej polityce europejskiej bardzo jako polityk i jako człowiek też dojrzał.

Ale w polskiej?

W polskiej zdecydowanie wyrasta ponad przeciętność polskich polityków właśnie taką głębią spojrzenia. Dlatego, że sądzę, że po tych kilku latach spędzonych w UE, patrzy na różne sprawy zupełnie inaczej - też pod kątem tego, jak wygląda polityka i jej mechanizmy.

Nowoczesna by go poparła na prezydenta w wyborach prezydenckich, jeśliby zadeklarował start?

No właśnie ta wypowiedź była o tyle ciekawa, że ona rzeczywiście ustawiła pewien kontrapunkt, tzn. Donald Tusk kontra Jarosław Kaczyński jako potencjalny kandydat, co było takim ładnym ustawieniem warunków, na których Donald Tusk wszedłby do gry prezydenckiej. Ja myślę, że to jest rzecz, o której trzeba rozmawiać, z uwagi na to, że potencjał wygranej Donalda Tuska rzeczywiście jest duży. A nie brakuje w Polsce osób, które twierdzą, że Donald Tusk powinien być częścią rozwiązania firmowanego przez opozycję.

Czyli Nowoczesna jest otwarta - można tak powiedzieć?

Trzeba być na to otwartym, mówiła to nasza przewodnicząca, Katarzyna Lubnauer też. Z drugiej strony to też nie jest taki moment, w którym przewodniczący Rady Europejskiej może już deklarować powrót do krajowej polityki.

W zasadzie to jednak zrobił.

Znaczy dał wyraźny sygnał, że polska polityka go interesuje. I myślę, że dał też taki bardzo wyraźny sygnał, że jest osobą do tego przygotowaną, zwłaszcza po tym doświadczeniu w UE. Ja myślę, że my nie mamy w tej chwili w Polsce polityka, może poza Aleksandrem Kwaśniewskim, który jest obecnie oceniany jako najlepszy nasz były prezydent, który ma po prostu tak duże przygotowanie do pełnienia najwyższych funkcji w państwie.

Ale też czy nie świadczy to o słabości opozycji, dla której od dwóch, prawie już trzech lat w opozycji do Prawa i Sprawiedliwości, jedynym kandydatem, który tak naprawdę wszystkich łączy, jest Donald Tusk? Ktoś, kto był w polskiej polityce siedem lat jako premier?

Ja myślę, że Donald Tusk ma takie naturalne przewagi, bo właśnie po pierwsze był premierem, pod drugie jest jednak wiele lat w polskiej polityce, więc siłą rzeczy ma taką siłę ciążenia, jest osobą bardzo dojrzałą. A zawsze doświadczenie europejskie, co pamiętamy np. po Jerzym Buzku, który jako premier został przecież przewodniczącym Parlamentu Europejskiego, więc te europejskie doświadczenie i bycie przez moment poza krajem, jest taką rzeczą, która dodaje tej wagi i powagi. Więc to nie jest tak, że opozycja nie ma kogoś, kto byłby w stanie wystartować w wyborach prezydenckich, bo tacy kandydaci na pewno by się znaleźli. Jestem przekonany, że byliby to na pewno bardzo dobrzy...

Kto na przykład?

Nie chcę uruchamiać tutaj giełdy nazwisk. Ale jestem przekonany, że tutaj ten ciężar gatunkowy też istnieje. Natomiast Donald Tusk ma tutaj naturalne przewagi. Myślę, że on będzie teraz starał się w sposób bardzo wyważony zabierać głos również w sprawach polskich, żeby pokazywać, że może być częścią rozwiązania.

"Nie czuję częścią tego „dziadostwa”, o którym mówi Robert Biedroń"

Bo teraz jest przez Polaków kojarzony głównie, siłą rzeczy, jeśli chodzi o sprawy europejskie, ale polska polityka to była "ciepła woda w kranie", to było wiele rzeczy, wobec których Nowoczesna... Polityka też taka unikania jakichkolwiek deklaracji, znaczy nie deklaracji, tylko kwestii takich jak związki partnerskie. Platforma za czasów Tuska tego tematu nie dotykała w zasadzie wcale. Tam był projekt Artura Dunina, ale nic nie zostało przegłosowane. To była też strategiczna decyzja Donalda Tuska, więc pytanie, czy właśnie on byłby teraz pana zdaniem akceptowalny właśnie jako ktoś, kto się kojarzy z tą "ciepłą wodą w kranie".

Ależ oczywiście, to była bardzo letnia polityka, bo można było zmiany poprowadzić w Polsce szybciej, można było być bardziej odważnym w tym, co się robiło. Zresztą gdyby nie to, to nie powstałaby Nowoczesna, bo przecież my byliśmy takim efektem niezadowolenia z polityki Donalda Tuska. Ale czasy się zmieniły, w tym sensie, że mam wrażenie, że teraz Donald Tusk jest osobą, w której lokuje się nadzieję związaną z niepokojem związanym po prostu z wychodzeniem trochę Polski z Unii Europejskiej, ze zniszczeniem naszych relacji z Unią, więc on, jako polityk, który w Unii jest, jako osoba, która nie jest bezpośrednio w polskiej polityce, jest takim naturalnym lokatorem pewnej nadziei. Zresztą trochę jak Robert Biedroń w Słupsku. On jednak jest poza tą polityką. Tylko na dużą większą skalę oczywiście.

No właśnie, ale pytanie, jeszcze zanim przejdziemy do sprawy, którą pan wywołał, Roberta Biedronia, też chciałbym o niego zapytać, myśli pan, że... Bo jest dużo emocji na linii Koalicja Obywatelska - Robert Biedroń. Robert Biedroń w ostatnich dniach mocno zaatakował obecną opozycję, mówił, że jest "dziadowska". Co pan na to? Uczestniczy pan w "dziadowskim" projekcie?

Ja się nie czuję częścią tego rzekomego "dziadostwa", o którym mówi Robert Biedroń. Ja rozumiem, jak on się ustawia politycznie. Dlatego że on chce się ustawić jako nowa nadzieja, nowa twarz polskiej polityki kontra to wszystko, co w polskiej polityce było. Ciekawe pozycjonowanie, jednak dość ryzykowne, bo przecież też uczestniczył w polskiej polityce, był w Ruchu Palikota, był posłem przez cztery lata, więc w jakimś stopniu częścią tego "dziadostwa", jak to nazywa, również był. Natomiast ja nie do końca rozumiem niektóre deklaracje, np. takie, że wziąłby udział w Zgromadzeniu Narodowym, bo one wydają mi się dość sprzeczne z tym, co reprezentuje i jakie wartości wyznaje. Bo jeśli szanujemy dialog, parlamentaryzm, to była taka okazja, żeby zademonstrować naszą niezgodę jako opozycji, jako ludzi, którzy nie zgadzają się na to, co PiS robi w parlamencie.

Robert Biedroń też mocno zaatakował posłanki Platformy, które były w Słupsku na takim cyklu "Sprawa Polek" - debaty o prawach kobiet między innymi. Jak pan sądzi, z czego to wynika, ta krytyka? Myśli pan, że on zagrozi Platformie i Nowoczesnej np. za parę miesięcy?

Myślę, że nosi się z pomysłem uruchomienia projektu politycznego, zresztą daje takie bardzo wyraźne sygnały, więc na razie utrzymuje nas wszystkich w napięciu, tak jak kiedyś Lech Wałęsa utrzymywał w napięciu wszystkich, na początku lat '90, czy weźmie udział w wyborach prezydenckich, czy nie weźmie. Tak jak mówię - rozumiem tę taktykę, natomiast niekoniecznie akceptuję to, że przy okazji atakowana jest opozycja, która stara się zrobić wszystko, żeby jednak nagłaśniać to, co nam się w państwie PiS-u nie podoba - od praworządności do właśnie ograniczania parlamentaryzmu. Ja bym tutaj raczej sugerował mniejsze konfliktowanie się z opozycją, chociaż wiem, że polityka jest taką grą, gdzie trzeba sobie znaleźć wyraźnego przeciwnika i akurat ten PO-PiS jest takim dla Roberta Biedronia przeciwnikiem.

A czy to nie jest tak, że pan, jako członek rady programowej, przewodniczący rady politycznej Nowoczesnej, nie ma pan wrażenia, że gdyby np. Nowoczesna nie była w koalicji z Platformą, to też takie ataki Roberta Biedronia czy innych przedstawicieli lewicy, no nie byłyby wymierzone w pana partię?

Byłyby, oczywiście że tak. Bo to jest jednak tak, że trzeba sobie znaleźć taką oś, wobec której się polemizuje i myślę, że będziemy to widzieli - już to widzimy na przykład w kampanii w Warszawie. Chociaż jest wiele postulatów, które zgłosiliśmy z Rafałem Trzaskowskim, które spełniają postulaty ruchów miejskich, postulaty lewicowe, to oczywiście oni wystawili swoich kandydatów i zamiast grać tutaj na dobry rezultat...

Ale chyba nie ma pretensji do Jana Śpiewaka, że wystartował?

Nie, nie mam absolutnie, ale to pokazuję właśnie jako pewien mechanizm polityki, który w gruncie rzeczy jest destrukcyjny, bo jeżeli chodzi nam o to, żeby dokonać realnej zmiany, jeśli chodzi o parlamentaryzm i układ sił w Polsce, to raczej zalecałbym współpracę i ostrożne, wyważone wypowiedzi, niż takie ostre pozycjonowanie się, bo to może po prostu nie wyjść. To znaczy pytanie jest, na ile Robert Biedroń ma potencjał, czy ktokolwiek inny, żeby zgromadzić wokół siebie kilka, bo raczej nie kilkanaście procent niezadowolonych głosów opozycji.

Boks się zacznie po ogłoszeniu terminu wyborów

Co do kampanii w Warszawie to być może już wkrótce poznamy termin wyborów, termin pierwszej tury w Warszawie i dowiemy się, kiedy ta rozgrywka wejdzie w inną fazę, bo teraz cały czas mamy "prekampanię", ale już tak ją podsumowując - nie ma pan wrażenia, że ta kampania nie idzie jak miała iść, jeśli chodzi o pana i Rafała Trzaskowskiego?

Ja jestem z tego, co robimy, zadowolony. Umiarkowanie, ale zadowolony, dlatego że oczywiście w tej chwili jest to ciągle jeszcze głównie polityka krajowa, bo to ona przyciąga i powoduje najwięcej wypowiedzi, i tak naprawdę ona jest tutaj motorem. Natomiast jeśli chodzi o dialog z warszawiakami, o przygotowanie do tej właściwej kampanii, to myślę, że robimy rzeczy dobre, nie wchodząc nadmiernie w obietnice wyborcze, tak jak robi nasz kontrkandydat obecnie, nie rozpoczynając obecnie takich działań typowo kampanijnych, typu ulotki, broszury, jakieś specjalne gazetki, które on robi. Tutaj też uważam, że potrzebna jest wstrzemięźliwość. Tak naprawdę jak premier ogłosi wynik wyborów, to zobaczymy wszyscy ten ring i boks się zacznie.

Termin wyborów.

Termin, tak tak. Boks się zacznie.

Ale myśli pan, że przez te pół roku już, ponad pół roku, czy pan razem z Rafałem Trzaskowskim, w tej "prekampanii", czy panowie przedstawili jakiś jeden wyraźny powód, dla którego mieliby mieszkańcy Warszawy na pana i na pana Trzaskowskiego głosować? Jest taki powód? Bo ja mam wrażenie, że... Czy mógłby go pan przedstawić teraz?

Znaczy po pierwsze myśmy przedstawili bardzo, bardzo, bardzo dużo konkretów w bardzo różnych obszarach - od seniorów, przez kobiety, przez dzieci, przez młode osoby w Warszawie, więc tych konkretów było bardzo dużo. Ja nawet mam takie poczucie, że nawet trochę za dużo jak na czas "prekampanii", bo jeszcze musimy pokazywać się w kampanii. Natomiast to, co mówimy na takim poziomie ogólnego przekazu, to jest, mam poczucie, hasło "Nowoczesna Warszawa dla każdego". Warszawa jest nowoczesna. Warszawiacy są zadowoleni z mieszkania w Warszawie, ale to, czego brakuje, to żeby z tej nowoczesności mógł skorzystać każdy - i na Pradze, i w Rembertowie, i w Wawrze, i w Ursusie, a nie tylko w wybranych, powiedzmy, punktach. Także taka obietnica tego, że ta nowoczesność warszawska będzie dostępna w wielu obszarach dla każdego - komunikacyjnie właśnie, pod względem edukacji, żłobków, itd. Myślę, że to jest taka obietnica, którą staramy się opowiadać na tym etapie "prekampanii". Ale na kampanię szykujemy dużo więcej rzeczy i tak naprawdę ten moment, kiedy ona się zacznie, będzie takim momentem sprawdzianu, więc ja bym też nie wyciągał wniosków z tego, co się dzieje.

Myśli pan, że jak to będzie wyglądało, w sensie kalendarzowym? Że kiedy premier ogłosi termin wyborów i zacznie się właściwa kampania, np. czy jakaś większa konwencja czy spotkanie, na którym byłyby przedstawione te rzeczy, o których pan mówi, byłaby jeszcze w wakacje, czy na początku września, pod koniec sierpnia?

To są decyzje już takie taktyczne. Natomiast sądzę, że jeżeli chodzi o sierpień, to jednak uwaga Polaków w tym warszawiaków, będzie w dużej mierze skupiona na wakacjach, na odpoczynku, więc to też trzeba uszanować. Byłoby źle, gdyby ta kampania merytoryczna i taka mocno związana z konkretnymi obietnicami, trafiła w pewną próżnię, jaka jest naturalnie w okresie sierpnia i wakacji. Więc sądzę, że intensyfikacja nastąpi pod koniec sierpnia, a szczególnie intensywny będzie oczywiście ostatni miesiąc, jeżeli chodzi o takie utrwalenie tego, co chcemy warszawiakom powiedzieć. Ale szczerze mówiąc wykonaliśmy już przez - Rafał przez pół roku, ja przez ostatni rok, bo przecież ta decyzja Nowoczesnej była w czerwcu tamtego roku - bardzo dużo pracy na spotkaniach z mieszkańcami, z różnymi grupami, społecznościami, więc myślę, że to też da swój efekt.

A też pytanie jest, czy to, że wybory prawdopodobnie - chociaż nie znamy jeszcze decyzji premiera Morawieckiego - pierwsza tura będzie 21 października, a druga tura 4 listopada, to czy w tej drugiej turze myśli pan, że frekwencja wyborców będzie niższa przez to, że to będzie prawdopodobnie tuż po Wszystkich Świętych? Myśli pan, że tu jest jakieś zagrożenie, jeśli chodzi o frekwencję?

To byłby niezły termin, bo druga tura 4 listopada oznaczałaby jednak pewną mobilizację zwolenników kandydatów. To jest trochę ryzyko, dlatego będziemy apelowali do warszawiaków, do osób, które mieszkają w Warszawie, ale rodziny mają poza Warszawą, żeby na te wybory wróciły i w ogóle wzięli udział w wyborach. To jest jednak ważne, bo ten, kto głosuje, to decyduje mimo wszystko, więc ta kampania profrekwencyjna będzie też elementem naszych działań.

Wpis Trzaskowskiego lekcją z "prekampanii"

Nie jest łatwo, inaczej, niż w przypadku wyborów, np. pamiętam wybory prezydenckie w 2010 roku, że była wtedy taka akcja, żeby głosować na Opener'ze na Bronisława Komorowskiego, kampania Bronisława Komorowskiego miała taką akcję, bo wtedy to się zbiegało z wyborami i chyba z pierwszą czy z drugą turą. Ale oczywiście w wyborach samorządowych tak łatwo zabrać zaświadczenie czy się przerejestrować nie jest, więc 4 listopada rzeczywiście to będzie wymagało jakiegoś wysiłku.

Ale to dobra wiadomość jest taka, że widzimy z badań warszawiaków, z rozmów z nimi, to ktoś, kto już mieszka w Warszawie, nawet tylko kilka lat, jednak identyfikuje się z miastem i identyfikuje się z jakością życia, więc myślę, że będzie dobrym pomysłem namawianie tych osób, które w Warszawie czasowo np. przebywają, żeby zagłosowali, niezależnie od tego, że będziemy też namawiali samych warszawiaków. Na szczęście takie poczucie lokalności, sąsiedzkości, wpływu na swoje sprawy, jest w Warszawie dość silne, więc myślę, że nie będziemy mieli - i my, i PiS - kłopotu z zachęceniem naszych zwolenników do tego, żeby w wyborach wzięli udział.

Skoro już o zachęcaniu mowa, to wiadomo, trwa "prekampania", nie kampania i uwaga wyborców pewnie większej liczby wyborców jest skierowana gdzieś indziej, ale czy myśli pan, że taki wpis na Facebooku, jak wpis o Bronisławie Geremku, który napisał Rafał Trzaskowski w piątek, który był mocno wyśmiewany przez ostatnie dni, myśli pan, że to pomoże? Czy raczej zaszkodzi? 

Ja bym raczej zadał pytanie osobom, które się z tego wyśmiewały, z czego się śmieją, bo mamy kandydata na prezydenta, który zna kilka języków, który dobrze porusza się w świecie Unii Europejskiej, który jest warszawiakiem z długimi tradycjami i jeżeli śmiejemy się z takiej osoby, jako kandydata na prezydenta Warszawy, to coś jest z nami, jako społeczeństwem nie w porządku i z osobami, które robią z tego "bekę"...

Myślę, że szyderstwo się tyczyło stylu.

No, nad stylem można polemizować, ale tak naprawdę, sięgając głębiej, to jest pytanie, czy ktoś, kto legitymizuje się dobrym wykształceniem, czy też pewnym obyciem, ma być z tego powodu... ma być gorszy, niż na przykład... nie wiem... politycy PiS-u, którzy po prostu słyną głównie z chamstwa i krótkich i cierpkich wypowiedzi. Ja zupełnie tutaj nie rozumiem tego, co...

Przeczytaj komentarz: Czy Geremek na obrazie Rembrandta skusi wyborców?

Ale myśli pan, że na tym etapie to coś zmieni? Bo jest tak, że dziennikarze, komentatorzy, ja też staram się bardzo ostrożnie do pewnych spraw podchodzić, skupiając się właśnie na takich rzeczach, które są w mediach społecznościowych itd., no ale jednak w mediach społecznościowych też toczy się jakieś ustawianie opinii o kimś, o kandydatach, o politykach. Więc myśli pan, że rzeczywiście... czy pan to bagatelizuje?

Nie nie, ja uważam, że to jest taki sygnał, że trzeba bardzo mocno zwrócić uwagę na prostotę, na prosty przekaz, na to, żeby po prostu komunikować się w sposób, który nie budzi podejrzeń, że ktoś może się wywyższać np. itd. To jest jakaś lekcja też, którą trzeba z tej "prekampanii" wynieść.

Jeszcze jeśli chodzi o "prekampanię", to jeszcze jedna rzecz - uważa pan, że po tych kilku miesiącach współpracy z Platformą, jest pan w ogóle zadowolony z tej decyzji wtedy podjętej, najpierw Ryszarda Petru, a później Katarzyny Lubnauer, o sojuszu z Platformą, który zaczął się tu, w Warszawie?

Tak, jestem zadowolony, bo oczywiście można było doprowadzić do tego, żeby moje ego zwyciężyło nad rozumem, i wtedy ciągle byłbym pewnie kandydatem Nowoczesnej na prezydenta Warszawy, ale myślę, że ja podjąłem dobrą decyzję i jako Nowoczesna podjęliśmy dobrą decyzję, wchodząc w Koalicję Obywatelską, bo ona zwiększa prawdopodobieństwo i na wygraną w Warszawie, i w innych miastach. To nie jest łatwa koalicja, oczywiście, bo żadne porozumienie nie jest łatwe, trzeba do niego dochodzić, trzeba go potem dotrzymywać, natomiast z politycznego punktu widzenia i takiego rozsądku też to jest jednak wartość. Uważam, że wykazaliśmy się tutaj pewnym rozsądkiem i mądrością, zakładając tę koalicję.

Dowiedz się więcej: Jaki o wpisie Trzaskowskiego o Geremku: Ego do Księżyca

"W politykach dojrzewa poczucie, że trzeba przyjąć ustawę o związkach partnerskich"

Jeszcze jest, przechodząc do innych spraw, kilka miesięcy temu Nowoczesna przedstawiła swój projekt ustawy o związkach partnerskich, pan nad nim oczywiście współpracował z posłanką Moniką Rosą. I też pytanie, czy ma pan jakieś wrażenia po tych paru miesiącach dyskusji, która się zaczęła, wokół tego projektu? Czy jest jakiś wniosek strategiczny, coś właśnie w tej kwestii związków partnerskich pana zaskoczyło?

Myślę, że to, co było istotne w złożeniu tego projektu i tej propozycji, to jest to, że on trochę wpłynął na to, co obserwujemy w tej chwili w wielu polskich miastach. Bo mamy parady i marsze równości w miastach, w których wcześniej nie było, np. Rzeszów, Opole czy Częstochowa. I mamy taką dyskusję dużo bardziej otwartą na temat tego, dlaczego ta ustawa jest potrzebna. Przesunięto ją na trochę inny poziom, tzn. to już nie jest dyskusja pod tytułem "przeciwnicy LGBT i gender kontra różowi czy też tęczowi wojownicy". Tylko to jest kwestia dyskusji, w jaki sposób rozwiązać i rozstrzygnąć kwestie, które są istotne dla znacznej części polskich obywateli. Myślę, że to się zmieniło i to jest sensowne. Mam zresztą poczucie, że homofobia jest udawana i na pokaz bardzo często, natomiast w politykach też dojrzewa poczucie, że trzeba wreszcie tę ustawę przyjąć.

Bo politycy Platformy, np. Sławomir Nitras ostatnio w piątek, w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej", mówili, że kiedy Platforma, czy w sensie że kiedy opozycja będzie rządzić, to związki partnerskie zostaną zalegalizowane - tak mówił Sławomir Nitras. Ale np. uwaga na sondaże, pamiętam w ubiegłym tygodniu pojawił się taki sondaż, pokazujący, że to poparcie dla związków partnerskich wcale jakoś bardzo się ostatnio przynajmniej nie zmieniło - spada liczba przeciwników, ale liczba zwolenników jakość szczególnie nie rośnie.

No ale spada liczba przeciwników. I z tego myślę, że też można wyciągnąć wnioski. Zresztą zmiana społeczna czy zmiana w polityce czasem wymaga odwagi. Właśnie takiej odwagi, której brakowało Donaldowi Tuskowi w czasach tej "ciepłej wody w kranie" i myślę, że tak jakby na to patrząc z punktu widzenia takich wartości państwa, które jest dobrze rządzone, no to ta ustawa powinna być przyjęta i źle by się stało, gdyby politycy PiS-u po prostu atakowali ją tylko i wyłącznie z punktu widzenia tego, że ponieważ zgłosiła ją opozycja, to będziemy ją atakowali. Dlatego że sądzę, że wśród gejów i lesbijek są też i zwolennicy Prawa i Sprawiedliwości.

Rozmowa ze Sławomirem Nitrasem: Wyborcy stali się wybredni

Do kampanii w Warszawie, do innych tematów będziemy wracać na łamach "Rzeczpospolitej". Bardzo dziękuję za rozmowę. Moim i państwa gościem był Paweł Rabiej, kandydat Nowoczesnej na wiceprezydenta Warszawy, członek komisji weryfikacyjnej.

Dziękuję.

Michał Kolanko: Dzień dobry, zaczynamy #RZECZoPOLITYCE, zaczyna się nowy polityczny tydzień, a ze mną jest dzisiaj Paweł Rabiej - kandydat Nowoczesnej na wiceprezydenta Warszawy. Dzień dobry.

Paweł Rabiej: Dzień dobry.

Pozostało 99% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Małgorzata Wassermann poparła pośrednio kandydata PO w Krakowie
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Polityka
Jarosław Kaczyński odwołuje swoją przyjaciółkę z zarządu "Srebrnej"
Polityka
Wybory 2024. Kto wygra drugie tury?
Polityka
Daniel Obajtek: Jestem inwigilowany cały czas, czuję się zagrożony
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Polityka
Wpis ambasadora Niemiec ws. flanki wschodniej. Dworczyk: Niemcy mają znikome możliwości