Reakcje — i odpowiadające im emotikony — mają dawać możliwość bardziej zniuansowanego odpowiadania na wpisy znajomych i firm. W kilku krajach badane są nowe ikonki — „love", „haha", „wow", „sad" i „angry", oznaczające kolejno wyrazy miłości, rozbawienia, zadziwienia, smutku i złości. Planowano również reakcję „yay", ale użytkownicy najwyraźniej nie bardzo wiedzieli kiedy jej użyć.
Teraz „Lubię to" może oznaczać akceptację i poparcie dla wpisu, jak również zwykłe zainteresowanie tematem. Ale „lajk" zaczyna sprawiać problemy, gdy chcemy na przykład wyrazić zainteresowanie informacją o zamachu terrorystycznym lub śmierci znanej osoby. To nie jest coś, co można tak po prostu polubić. Nowe reakcje umożliwią pełniejsze odniesienie się do takiego wpisu, zdjęcia, czy filmu.
- Gdy mamy tylko jeden przycisk lubię to, a ktoś pokaże nam smutny wpis lub coś co nas rozzłości, nie dysponujemy odpowiednimi narzędziami, aby zareagować — mówił Mark Zuckerberg z Facebooka. Zapowiedział też wprowadzenie nowej funkcji w „nieodległym czasie".
Z punktu widzenia jasności wyrażanych emocji wprowadzenie nowych możliwości — ponad „lajkowanie" — jest na pewno dobrym pomysłem. Stanowi jednak wyzwanie dla firm i reklamodawców, którzy będą musieli się nauczyć wykorzystywać nowe funkcje. Z całą pewnością zniuansowanie reakcji pozwoli im zbudować lepszą bazę danych z preferencjami potencjalnych klientów. O ile jednak „Lubię to" oznaczało dotąd m.in. chęć otrzymywania informacji na jakiś temat lub od firmy czy strony (rodzaj prenumeraty), o tyle nie wiadomo, jak w tym kontekście działać będą przyciski oznaczające np. „złość".
Nie jest też jasne, jak Facebook poradzi sobie z problemem prywatności użytkowników. Już przy okazji całkiem ogólnego „Lubię to" portal był oskarżany o tworzenie bardzo precyzyjnych baz danych użytkowników na potrzeby reklamodawców. Profil danego człowieka łatwo można bowiem określić na podstawie analizy jego „polubień". Eksperymenty wykazały, że dzięki takim informacjom można ustalić wiek, preferencje seksualne i poglądy polityczne użytkowników — mimo że oni sami woleliby to ukryć.