Brytyjski muzyk, który po 16 latach pożegnał się z Berlińskimi Filharmonikami i objął kierownictwo muzycznej kolejnej znakomitej orkiestry europejskiej – London Symphony Orchestra, w wyjątkowy sposób przyczynił się do promocji Karola Szymanowskiego w świecie.
– Mój pierwszy kontakt z muzyką polską to właśnie Szymanowski, wyłączywszy, rzecz jasna, Chopina, którego grywałem jako bardzo młody i zły pianista – opowiadał w 1994 roku 39-letni wówczas Simon Rattle, gdy przyjechał do Warszawy z City of Birmingham Symphony Orchestra, którą kierując wprowadził do europejskiej elity muzycznej. To z nią nagrał w owym czasie dla EMI pierwszą płytę z utworami Szymanowskiego: „Stabat Mater", „Litanią do Marii Panny" i III Symfonią „Pieśń o nocy".
– Wszystko zaczęło się kilkanaście lat temu, gdy jeden z moich przyjaciół pokazał mi partyturę „Stabat Mater" – wspominał. – Ten utwór od razu mnie zafascynował i wprowadziłem go do programów koncertów już w latach 80., na początku pracy w Birmingham. Nie ukrywam, było to trudne zadanie. Trzeba było pokonać bariery językowe, a polski, choć łatwiejszy od fińskiego czy węgierskiego, należy do skomplikowanych języków. Muzyka potrafi jednak wznieść się ponad bariery językowe, zwłaszcza gdy zawiera w sobie tyle emocji i uczuć.
Jego entuzjazm nie obejmował wówczas całej twórczości polskiego kompozytora. – Przez długi czas wzbraniałem się przed wykonywaniem na koncertach w Wielkiej Brytanii III Symfonii Szymanowskiego, której piękno odkrył mi Witold Lutosławski – opowiadał. Uważałem, iż jest zbyt emocjonalna dla Brytyjczyków, stopniowo jednak zmieniłem zdanie, bo w naszych czasach duchowość jest niezwykle ważna w muzyce.
Już wtedy w Warszawie zapowiadał nagranie kolejnych utworów Szymanowskiego i słowa dotrzymał. Dodał oba koncerty skrzypcowe, utrwalił IV Symfonię „Koncertującą" ze znakomitym norweskim pianistą Leiv Ove Andsnesem, balet „Harnasie" czy „Pieśni miłosne Hafiza".