Zbyt łatwo ulegamy iluzji

Olaf Deriglasoff, znany z płyt Kazika, Maleńczuka, Kur, Jakubika, wydał znakomity album „Magia y tresura".

Publikacja: 07.04.2019 18:01

Olaf Deriglasoff (na pierwszym planie) to jedna z najważniejszych postaci polskiej muzyki alternatyw

Olaf Deriglasoff (na pierwszym planie) to jedna z najważniejszych postaci polskiej muzyki alternatywnej

Foto: Materiał prasowy

Rzadko mamy na polskim rynku tak spójne, intrygujące i przewrotne przedsięwzięcie jak nowa płyta Deriglasoffa.

– Koncepcja płyty i zespół Cyrk od początku funkcjonowała w moich wyobrażeniach jako spójna forma, począwszy od nazwy, stylu muzycznego, instrumentarium, tekstów, wizerunku, po komunikację wizualną i styl ubierania się – powiedział „Rz" muzyk. – Tytuł „Magia y tresura" pojawił się zaś jako wynik moich rozważań nad zagadnieniem cyrku jako metafory życia w zorganizowanym społeczeństwie. Mam wrażenie, że magia i tresura od stuleci są filarami pewnego systemu. Ma on wiele imion, ale możemy go roboczo nazwać Babilonem.

Żelazna kurtyna

„Jakże łatwo ulec iluzji, choć wiadomo, że to sztuczki i popisy" – śpiewa Deriglasoff. Warto zapytać, jakiej iluzji sam ulega, a jakiej ulegają dziś Polacy i ludzie na świecie.

– Przede wszystkim trzeba podkreślić, że wszyscy bez wyjątku ulegamy iluzji, a ja nie uzurpuję sobie prawa do bycia lepszym czy bardziej świadomym w tej materii od reszty ludzkości – odpowiada artysta. – Łudzimy się, że pieniądze dają szczęście, że utrzymanie status quo jest możliwe, że zawsze będziemy młodzi, zdrowi i szczęśliwi; że politycy, na których głosujemy, zrealizują swoje obietnice wyborcze. Ulegamy tej podstępnej wierze, bo daje nam poczucie bezpieczeństwa i względnego komfortu. Jednocześnie pełna świadomość mogłaby się okazać bolesna i co za tym idzie – życie byłoby nie do zniesienia. Świadomie bądź nie, żyjemy w sympatycznej ułudzie.

„Pędzi świat, a ja wcale nie chcę go dogonić". Warto zapytać, jak ta kwestia ilustruje refleksje muzyka z perspektywy alternatywnych początków w połowie lat 80. – Jarocina, grupy Dzieci Kapitana Klossa, kiedy nie wiedzieliśmy, jaki jest kapitalizm, i spoglądaliśmy z nadzieją za żelazną kurtynę.

– Często wracam do tego w myślach jak bardzo w tamtych czasach, i tu ponownie pojawia się motyw życia w iluzji, byliśmy naiwni, nieświadomi, a czasem po prostu głupiutcy – mówi Deriglasoff. – Umęczeni nieprzyjazną, szarą, przaśną socjalistyczną rzeczywistością, gnębieni na ulicach przez zomowców i esbeków, byliśmy gotowi uwierzyć w każdą kolorową bajkę o wyśnionym Zachodzie. Ja dosyć szybko zderzyłem się z prawdą, gdy jeszcze za komuny – w 1987 r. – przeniosłem się do Berlina Zachodniego. Początkowa euforia przerodziła się w mniej ekstatyczną świadomość, że Babilon jest wszędzie, a w krajach kapitalistycznych ma się wręcz doskonale.

Na płycie zwraca uwagę piosenka „Ludzie mówią o mnie". Każdy artysta może zapytać: czy nie mówią za mało?

– Ta piosenka jest konstatacją faktu, że gdy ludzie zaczynają o nas mówić i zbytnio się interesować – to jest to raczej powód do obaw niż do radości. Oznacza to, że tak zwane „zdrowe społeczeństwo" wzięło nas na celownik. Różnie to się kończyło, biorąc pod uwagę historię. Ja nie przepadam za tak zwanym świecznikiem. Rozgłos i popularność, umiarkowaną zresztą w przypadku mojej osoby, uważam za jeden z mniej fascynujących elementów mojej pracy zawodowej. Jednak – jakkolwiek by na to patrzeć – trudno jeździć po kraju i grać koncerty, będąc całkowicie nieznanym, więc dla mnie popularność i obecność w mediach to narzędzie, a nie cel per se.

Bez Deriglasoffa nie byłoby płyt Homo Twist, Kazika, Kur, gdzie grał z Tymonem Tymańskim i Leszkiem Możdżerem. Czy ma żal do losu, że sprzedaż płyt nie jest wyższa, a frekwencja na koncertach większa?

– Myślę, że wymienione zespoły świetnie poradziłyby sobie również bez mojego udziału – odpowiada. – Nie zapominajmy, że są to grupy stworzone i kierowane przez wybitne, charyzmatyczne osobowości sceniczne, twórcze, instrumentalne. A skoro o żalu mowa, to staram się zawsze, by to wyniszczające i odzierające z godności oraz nadziei uczucie jak najrzadziej gościło w moim sercu. Oczywiście są chwile zwątpienia, poczucia braku sensu czy zwykłego zmęczenia, ale staram się traktować te emocje jak chmury przepływające po niebie. Dziś są takie, jutro będą inne. Robić swoje, nie rezygnować, konsekwentnie realizować bieżący projekt, bez specjalnych oczekiwań.

Mającego dystans do siebie artystę można zapytać, ile autobiografizmów zawarł na płycie i czy dają znać o sobie w piosenkach „Córki nie ma w domu", a może w piosence „Pies mądrości", gdzie śpiewa: „Wesoły dziad (...) ławeczka i piwko w dłoni".

Gitarowy rock

– Teksty są w 90 proc. autobiograficzne – odpowiada. – Oczywiście, przefiltrowane przez twórczy, nieco ironiczny pryzmat. I choć są w większości mniej lub bardziej ukrytą metaforą, zawsze odnoszą się do konkretnych, prawdziwych wydarzeń z mojego życia. Jestem typem opowiadacza, lubię swoje życie i historie, które mi się przydarzyły. Te dobre, bo wspaniale być szczęśliwym, ale też te złe, bolesne, bo nic nas lepiej nie szlifuje, impregnuje, hartuje jak trudne chwile, kiedy przychodzi nam się wziąć za bary z prawdziwym, surowym życiem.

Słuchając żywiołowej muzyki, trudno nie zauważyć inspiracji rosyjską grupą Leningrad.

– Bez wątpienia muzyka na tej płycie jest wypadkową moich wieloletnich inspiracji takimi artystami jak Tom Waits, The Pogues, Les Négresses Vertes, Gogol Bordello czy wspomniany Leningrad. Jednak do tej pory raczej nie ujawniałem się z tymi właśnie inspiracjami w swojej twórczości – podkreśla muzyk. – W końcu, gdy poczułem znużenie przepojoną nieświeżym, męskim potem formułą gitarowego rocka, uznałem, że nadszedł czas, by skierować swe kroki w tym właśnie kierunku.

Rzadko mamy na polskim rynku tak spójne, intrygujące i przewrotne przedsięwzięcie jak nowa płyta Deriglasoffa.

– Koncepcja płyty i zespół Cyrk od początku funkcjonowała w moich wyobrażeniach jako spójna forma, począwszy od nazwy, stylu muzycznego, instrumentarium, tekstów, wizerunku, po komunikację wizualną i styl ubierania się – powiedział „Rz" muzyk. – Tytuł „Magia y tresura" pojawił się zaś jako wynik moich rozważań nad zagadnieniem cyrku jako metafory życia w zorganizowanym społeczeństwie. Mam wrażenie, że magia i tresura od stuleci są filarami pewnego systemu. Ma on wiele imion, ale możemy go roboczo nazwać Babilonem.

Pozostało 89% artykułu
Kultura
Muzeum Narodowe w Krakowie otwiera jutro wystawę „Złote runo – sztuka Gruzji”
Kultura
Muzeum Historii Polski: Pokaz skarbów z Villa Regia - rezydencji Władysława IV
Architektura
W Krakowie rozpoczęło się 8. Międzynarodowe Biennale Architektury Wnętrz
radio
Lech Janerka zaśpiewa w odzyskanej Trójce na 62-lecie programu
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Kultura
Zmarł Leszek Długosz