Nie żyje "bóg gitary" Eddie Van Halen

Gitarzysta i założyciel grupy Van Halen, który zrewolucjonizował grę na gitarze, zmarł na nowotwór języka w wieku 65 lat.

Aktualizacja: 06.10.2020 22:00 Publikacja: 06.10.2020 21:52

Nie żyje "bóg gitary" Eddie Van Halen

Foto: AFP

Jego syn, a zarazem basista jego zespołu Wolf Van Halen napisał w mediach społecznościowych, że jego ojciec zmarł we wtorek rano po długiej walce z rakiem.

„Moje serce jest złamane i nie sądzę, żebym kiedykolwiek w pełni otrząsnął się po tej stracie” - napisał Wolf Van Halen.

Lekarze jako przyczynę podali raka gardła z przerzutami do mózgu i innych organów. Muzyk zmarł w szpitalu w Santa Monica.

Eddie van Halen daleki był przez lata od higienicznego tryby życia, ale wedle tego, co sam mówił, śmiertelną chorobę języka spowodował nie alkohol, lecz idące w niezliczoną liczbę godzin trzymanie metalowej kostki do gitary pod językiem.

Van Halen był wirtuozem stawiany w rzędzie takich gigantów jak Hendrix czy Jimmy Page. Zasłynął używając techniki nazywanej tappingiem (jako pierwszy stosował ją skrzypek Paganini) – grając na gryfie palcami obu rąk. A jednak największą sławę zawdzięczał piosence „Jump”, która w Polsce zrosła się z sukcesami Adama Małysza, choć opowiada o samobójstwie.

Paradoksów jest więcej, choćby to, że wybitny gitarzysta postanowił nową kompozycję napisać na syntezator, instrument kojarzący się z disco i new romantic. Pomysł nie spodobał się wokaliście Van Halen - Davidowi Lee Rothowi, który uznał to za zdradę hardrockowych ideałów. Długo odrzucał propozycję nagrania. Van Halen nie miał wyjścia i musiał dokonać go sam. Gdy zespół usłyszał melodyjny motyw, ugiął się pod presją lidera i zarejestrował piosenkę. Dzięki „Jump" po raz pierwszy znalazł się na szczycie singlowej listy przebojów „Billboardu".

Album „1984", z którego “Jump” pochodzi nie zajął pierwszego miejsca tylko dlatego, że okupował je „Thriller" Jacksona. Michael zaprosił zresztą Van Halena do nagrania solówki w piosence „Beat It" i jak mówi anegdota miał mu nie zapłacić obiecanego miliona dolarów. Z kolei Lee Rothowi nie podobało się, że gitarzysta nie konsultuje solowych występów. Kompromis, jaki zawarli w studio, nie trwał długo. Po tournée David opuścił zespół.

Tak rozpoczęło się jedno z najdłuższych i najbardziej dramatycznych rozstań w historii amerykańskiego rocka. Rozpadł się bowiem duet marzeń – gitarzysty o nieograniczonych wprost możliwościach technicznych, jednego z największych wirtuozów rocka oraz wokalisty, który łączył rewelacyjny głos o czterech oktawach ze sprawnością cyrkowego showmana.

Potwierdzeniem ich klasy i znaczenia był rekord zapisany w Księdze rekordów Guinnessa: w 1983 r. jako pierwsi wynegocjowali ?1,5 mln dolarów za 90-minutowy koncert. Eddie van Halen poradził sobie ze znalezieniem nowego wokalisty, którym został wspomniany Sammy Hagar. Grupa odnosiła z nim duże sukcesy. Nagrała dobre płyty – „5150" z hitem „Why Can,t This Be Love", „OU812" z piosenką „When It's Love", „For Unlawful Carnal Knowledge" i „Balance".

Sprzedała 80 mln albumów, co dało jej miejsce w pierwszej dwudziestce najbardziej dochodowych gwiazd w Ameryce. Jednak dwa najsłynniejsze krążki, debiutancki “Van Halen” i „1984", firmował pierwszy wokalista, czyli Lee Roth. W klasycznym rocku liczą się jednak najbardziej powroty w oryginalnym składzie. Comeback Van Halen był szczególnie trudny.

Po raz pierwszy ponownie spotkali się w 1996 r. Nagrali dwie piosenki na płytę z największymi hitami. Niestety, podczas gali MTV Lee Roth naubliżał Eddiemu, za co został wyrzucony z zespołu. Powrócił Sammy Hagar, jednak dla wszystkich było jasne, że jego udział w zespole jest chwilowy. Media ciągle donosiły bowiem, że Eddie i David spotykają się w studio. Wydaje się, że podłoże ich konfliktu było również ambicjonalne. Eddie jako lider nie życzył sobie publicznych żartów z siebie, ale musiał też nabrać dystansu do sławy, w czym pomogły mu odstawienie alkoholu i walka z rakiem. Przełom nastąpił w 2006 r.: Lee Roth ogłosił w radiu, że bez problemu pogodzi się z gitarzystą. Wspólne koncerty z lat 2007 i 2008 okazały się gigantycznym sukcesem. Przyniosły zespołowi 93 mln zysku.

Historię personalnych konfliktów muzycy skomentowali, nadając nowej płycie tytuł „Różne rodzaje prawdy". Pracując nad nowymi piosenkami, oparli się również na motywach stworzonych pod koniec lat 70. Przyjęcie singla „Tatoo" było znakomite. W pierwszym tygodniu teledysk na YouTube obejrzało milion fanów. Po premierze zespół pojechał na światowe tournée i 21 czerwca 2013 roku zarejestrował album wydany „Tokyo Dom Live in Concert" wydany 5 lat temu. Szkoda, że muzycy zamiast porozumieć się, nieustannie żyli w kłótni.

Szkoda tylko, że w zespole zabrakło oryginalnego basisty Michaela Anthony'ego. Zastąpił go syn Eddiego Wolf-gang. Teraz pożegnał ojca słowami: Mój ojciec, Edward Lodewijk Van Halen przegrał dziś rano swoją długą i żmudną walkę z rakiem” - napisał Wolfgang Van Halen. „Moje serce jest złamane i nie sądzę, żebym kiedykolwiek w pełni wyzdrowiał z tej straty”.

Jego syn, a zarazem basista jego zespołu Wolf Van Halen napisał w mediach społecznościowych, że jego ojciec zmarł we wtorek rano po długiej walce z rakiem.

„Moje serce jest złamane i nie sądzę, żebym kiedykolwiek w pełni otrząsnął się po tej stracie” - napisał Wolf Van Halen.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kultura
Muzeum Narodowe w Krakowie otwiera jutro wystawę „Złote runo – sztuka Gruzji”
Kultura
Muzeum Historii Polski: Pokaz skarbów z Villa Regia - rezydencji Władysława IV
Architektura
W Krakowie rozpoczęło się 8. Międzynarodowe Biennale Architektury Wnętrz
radio
Lech Janerka zaśpiewa w odzyskanej Trójce na 62-lecie programu
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Kultura
Zmarł Leszek Długosz