Hiszpania-Argentyna 6:1: Spacerowali jak po własnym salonie

Niecałe trzy miesiące przed mundialem najlepsze wrażenie sprawiają Hiszpanie i Brazylijczycy.

Aktualizacja: 28.03.2018 18:36 Publikacja: 28.03.2018 18:15

Hiszpania-Argentyna 6:1: Spacerowali jak po własnym salonie

Foto: AFP

– Musimy zachować spokój, bo jeszcze niczego nie wygraliśmy – ostrzega kapitan Hiszpanów Sergio Ramos – ale nie ma co ukrywać: jedziemy do Rosji odegrać ważną rolę.

Trudno się dziwić euforii, jaka zapanowała w Hiszpanii po meczach z finalistami ostatnich mistrzostw. Remis z Niemcami (1:1) w Duesseldorfie, a przede wszystkim wysokie zwycięstwo nad Argentyną (6:1) w Madrycie pokazują, że po kilku latach posuchy i pokoleniowej zmianie Hiszpanie znów są drużyną zdolną do wielkich rzeczy.

Największymi wygranymi spotkania z Argentyną są bez wątpienia Isco i Iago Aspas. Pierwszy udowodnił, że można błyszczeć w reprezentacji, siedząc na ławce w klubie. Pomocnik Realu zdobył hat tricka. Aspas, mimo że na boisku pojawił się dopiero w drugiej połowie, zdążył zaliczyć dwa kluczowe podania i strzelić gola. Czy to wystarczy, by napastnik Celty załapał się do kadry na mundial?

Argentyńska prasa pisze, że ta porażka (najwyższa od prawie dziesięciu lat) była jak uderzenie w twarz, dzwonek alarmowy dla wszystkich, którzy uważają zespół Jorge Sampaoliego za faworytów mistrzostw. „Po słabych eliminacjach potrzebowaliśmy zastrzyku pewności siebie. To, co wydarzyło się w Madrycie, wszystko komplikuje. Bez Messiego nie ma drużyny” – podkreśla dziennik „Ole”.

Leo Messi, zmagający się z problemami przeciążeniowymi, przeżywał katusze na trybunach, po szóstym golu wstał i opuścił lożę VIP. Wolał sobie oszczędzić dalszych cierpień. Niedawno w jednym z wywiadów mówił, że to ostatni moment, by osiągnąć wraz z kolegami sukces, ale po tym, co zobaczył na stadionie Atletico, chyba sam zwątpił.

„Rywale przenikali naszą defensywę z taką swobodą, jak gdyby przechadzali się po salonie własnego domu” – pisze „La Nacion”. I to chyba najlepszy komentarz do postawy argentyńskiej obrony, która w ostatnich minutach urządziła sobie polowanie na nogi Hiszpanów. Sędzia, widząc bezradność i frustrację gości, postanowił zakończyć mecz kilka sekund przed upływem regulaminowego czasu.

Chociaż był to tylko sparing, Argentyńczycy już wiedzą, jak czuli się Brazylijczycy, doznając przed czterema laty klęski z Niemcami (1:7) na własnej ziemi w półfinale mundialu. Canarinhos uporali się z duchami przeszłości, wygrywając we wtorek w Berlinie 1:0 po trafieniu Gabriela Jesusa i przerywając przy okazji znakomitą serię mistrzów świata (22 mecze bez porażki).

Młody napastnik Manchesteru City idzie w ślady swojego idola. Dokładnie 20 lat temu Ronaldo też strzelił zwycięskiego gola w wyjazdowym spotkaniu z Niemcami. Cztery miesiące później Brazylijczycy zagrali w finale mundialu, Jesusowi wypada jednak życzyć, by nie podzielił losu starszego kolegi, który kilka godzin przed meczem z Francją dostał konwulsji, a na boisku był swoim cieniem.

Canarinhos potwierdzili, że życie bez Neymara też może być kolorowe. Niemcy nie tracą dobrych humorów. „Teraz jest 7:2” – zażartował „Bild” na okładce.

– Musimy zachować spokój, bo jeszcze niczego nie wygraliśmy – ostrzega kapitan Hiszpanów Sergio Ramos – ale nie ma co ukrywać: jedziemy do Rosji odegrać ważną rolę.

Trudno się dziwić euforii, jaka zapanowała w Hiszpanii po meczach z finalistami ostatnich mistrzostw. Remis z Niemcami (1:1) w Duesseldorfie, a przede wszystkim wysokie zwycięstwo nad Argentyną (6:1) w Madrycie pokazują, że po kilku latach posuchy i pokoleniowej zmianie Hiszpanie znów są drużyną zdolną do wielkich rzeczy.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sport
WADA walczy o zachowanie reputacji. Witold Bańka mówi o fałszywych oskarżeniach
Sport
Czy Witold Bańka krył doping chińskich gwiazd? Walka o władzę i pieniądze w tle
Sport
Chińscy pływacy na dopingu. W tle walka o stanowisko Witolda Bańki
Sport
Paryż 2024. Dlaczego Adidas i BIZUU ubiorą polskich olimpijczyków
sport i polityka
Wybory samorządowe. Jak kibice piłkarscy wybierają prezydentów miast