O zmianach priorytetów poinformował w tym tygodniu dyrektor spółki Dennis Muilenburg. Wynikają one z sytuacji na rynku. Boeing przygotowuje wprowadzenie do sprzedaży nowych, unowocześnionych wersji nowych samolotów jeszcze przed końcem obecnej dekady.

Wąskokadłubowy Boeing 737 uważany jest za "konia pociągowego" każdej linii lotniczej. Koncern już wcześniej zapowiadał, że zwiększy swoje możliwości produkcyjne do 47 maszyn w przyszłym roku i do 52 w 2018 roku. Boeing obecnie montuje 42 samoloty miesięcznie tylko w jednych zakładach w Renton, pod Seattle.

Jeszcze w tym tygodniu w powietrze wzbije się pierwszy samolot 737 MAX, będący powiększoną wersją tradycyjnego modelu. W przyszłym roku nowe maszyny mają trafić do pierwszych odbiorców. Boeing zgromadził już ponad 3000 zamówień na samoloty w wersji MAX. Wraz z zamówieniami na 737 obecnej generacji będzie musiał wyprodukować aż 4300 samolotów. Boeing chce w tym segmencie rynku dorównać kroku europejskiemu Airbusowi, który do 2019 roku zamierza montować miesięcznie w czterech zakładach produkcyjnych do 60 samolotów A320.

Muilenburg poinformował jednocześnie, że koncern zamierza ograniczyć produkcję szerokokadłubowych Boeingów 777 z 8,3 miesięcznie do 7 maszyn. Powodem jest spadek zamówień. Wiele linii lotniczych postanowiło wstrzymać się z zakupem klasycznego modelu, w oczekiwaniu na samolot nowej generacji 777X, który ma trafić do przewoźników w 2020 roku. Uniemożliwiło to "miękkie przejście" z jednego programu na drugi. Według dyrektora Boeinga zmniejszenie liczby montowanych maszyn będzie wiązało się z koniecznością zwolnień, podobnie jak ogłoszona w ubiegłym tygodniu decyzja o ograniczeniu o połowę produkcji jumbo-jetów.