„Znaki szczególne”. Noblistka i jej wszyscy mężczyźni

Kulisy bogatego życia uczuciowego i towarzyskiego Wisławy Szymborskiej przedstawiają „Znaki szczególne" Joanny Gromek-Illg.

Publikacja: 23.11.2020 21:00

Wisława Szymborska, fotografia ze zbiorów prywatnych

Wisława Szymborska, fotografia ze zbiorów prywatnych

Foto: materiały prasowe

Sławomir Mrożek, Zbigniew Herbert, Stanisław Lem, Maciej Słomczyński, Adam Włodek, Kornel Filipowicz i Jan Paweł Gawlik w różnych rolach znajdowali się w orbicie Wisławy Szymborskiej.

„Mówiłem ci już kiedyś, że dziwne mi się wydaje, że Twoi byli mężczyźni nie oddalają się od Ciebie, tylko krążą wokół Ciebie – jak sputniki... Chcę wierzyć i wierzę, że oni są już dla Ciebie ciałami neutralnymi" – pisał do Szymborskiej Kornel Filipowicz, wybitny prozaik i jej ostatni życiowy partner, o najdłuższym stażu (1967–1990).

Oczywiście Nobla Wisława Szymborska dostała nie za flirty, tylko za poezję, ale – co pokazuje książka – trudno rozdzielić twórczość od życia uczuciowego, tym bardziej gdy relacje artystyczne nakładają się na związki towarzyskie i intymne. Właśnie im głównie Joanna Gromek-Illg poświęciła fascynującą opowieść, która jest pośrednio historią polskiej inteligencji XX w. i krakowskiej bohemy.

Również czytelnicy „Pamiątkowych rupieci" Anny Bikont i Joanny Szczęsnej, pierwszej biografii poetki, która powstała jeszcze za jej życia, poszerzą swoją wiedzę. Najnowszy portret Szymborskiej zawdzięczamy temu, że autorka dotarła do niepublikowanej wcześniej korespondencji. Sensatów pragnę przestrzec przed nadziejami: nie znajdą w książce skandalu. Powinni zawczasu uznać wyższość flirtów na najwyższym poziomie, a takie ceniła Szymborska.

Postaci z listów

Książka pokazuje ją jako osobę wrażliwą, ubierającą życie i kontakty międzyludzkie w maski, formy kostiumowe i steatralizowane, dalekie od dosłowności, dosadności i naturalizmu. Ceniącą gry towarzyskie i słowne oparte na niebanalnych skojarzeniach.

Kochała pastisz i parodię, tworząc z przyjaciółmi i partnerami indywidualne kody komunikacyjne. Składały się na nie powiedzonka, skróty myślowe, ale też rozległe galerie postaci personifikujących różne ludzkie typy, postawy. Wspominanie ich nawiązywało do sytuacji, jakie się wcześniej wydarzyły lub zostały wcześniej omówione.

W komunikacji z Kornelem Filipowiczem pośredniczyły takie wymyślone postaci jak Heloiza Lanckorońska i Eustachy Pobóg-Tulczyński. Ale też prozaiczna Gienia, która lubiła elastyczne spodnie z komisu, lubiła też dobrze zjeść: nieodrodna córka gomułkowskiej „małej stabilizacji".

A oto próbka korespondencji autorki wiersza „Tomasz Mann" ze szpitala sanatoryjnego na Ciągłówce w Zakopanem: „Czarodziejska góra to nie jest. Dr Behrens by się może i znalazł, nawet i dr. Krokowski, którego odpowiednik wygłasza przez radiowęzeł pogadanki o nerwicach. Natomiast nie ma Settembriniego, ani Naphty, ani Castorpa, adepta wszechnauk. Jeśli są, to w ogromnie zaniżonej skali, na szczeblu magistrackim. Pani Chauchaut istnieje w kilkunastu odbitkach, ale tylko jako dziwa z komisu. Drogi pan Tomasz doznałby szoku, słysząc te rozmowy i ich skalę".

W życiu uczuciowym Szymborskiej nie brakowało komplikacji. Tracili dla niej głowy ci, których w sztuce powojennej uważano za najważniejszych. Mrożek poszedł o krok za daleko podczas stypendium w Paryżu, a miał już przecież narzeczoną. Jasności autorka nie ma co do intencji Zbigniewa Herberta, którego Szymborska drukowała jako wpływowa redaktorka „Życia Literackiego". („Bądź tak dobry i wydziel cząstkę swych arcydzieł dla naszego pisma. Z radości wepnę kwiaty we włosy i będę pląsać, klaszcząc w dłonie"). Herbert zaś zamiast nowymi wierszami zasypywał ją korespondencją, telefonami, w których grał rolę impulsywnego Polaka Frąckowiaka, pobudzonego alkoholem.

Zazdrości i donosy

Szymborska nie była obojętna Maciejowi Słomczyńskiemu, wybitnemu tłumaczowi, m.in. „Ulissesa" Joyce'a. Był już żonaty, gdy odbywał przed Wisławą i dla niej wielogodzinne pojedynki słowne ze Stanisławem Lemem w zakopiańskim domu pracy twórczej „Astoria". Gnany wielką namiętnością przyjeżdżał tam Jan Paweł Gawlik, żonaty katolicki publicysta, już po rozstaniu z poetką dyrektor Starego Teatru, gdzie najlepsze spektakle tworzyli Swinarski, Wajda i Jarocki. Pierwszy był jednak poeta Adam Włodek, który poznał się na talencie Szymborskiej i zaczął ją drukować po wojnie. Później stali się małżeństwem i pomimo rozwodu pozostali przyjaciółmi na całe życie.

Poprzez opowieść o małżeństwie poetów Joanna Gromek-Illg wprowadza nas w kulisy bujnego życia towarzyskiego w słynnej kamienicy pisarzy na Krupniczej, ale też uwikłania w komunizm. Dla Szymborskiej było to pokłosie związku z Włodkiem, on zaś był tak ideowy, że doniósł do UB na Macieja Słomczyńskiego, choć powodem była też zazdrość o Wisławę. Obaj, Włodek i Słomczyński, który – od dawna już szantażowany przez UB ze względu na pochodzenie i wojenną przeszłość – zgodził się na współpracę, aktywnie brali udział w atakach na Kościół podczas niesławnego procesu krakowskiego.

Po latach bohaterowie książki poróżnili się w ocenie tamtego czasu. Mrożek pisał do Szymborskiej po śmierci Włodka, że mieli wielkie szczęście dojrzewać do artystycznych ról ocaleni z wojennej rzezi. Gdy jednak w autobiograficznym „Baltazarze" wspomniał o donosach Włodka na UB, Szymborska zerwała z nim znajomość.

W książce otrzymujemy bogaty opis okoliczności otrzymania Nobla, o którym Szymborska była poinformowana wcześniej przez Adama Michnika. Poznajemy rodzinne korzenie. Rodzice poetki poznali się w Zakopanem, dokąd kochała jeździć. Mama z Rottermundów pracowała w kancelarii księcia Lubomirskiego, zaś tata zarządzał dobrami Zamoyskich.

Życie Wisławy było jak bajka do śmierci ojca w 1936 r., wywołanej stresem po utracie renty, gdy wypłacająca ją fundacja zbankrutowała. Wisława z mamą i siostrą zostały z kamienicą na Radziwiłłowskiej, wartą 30 tys. zł przy kursie 5,31 zł za dolara. Dużo, ale poezja Szymborskiej okazała się bardziej wartościowa. Bezcenna.

Sławomir Mrożek, Zbigniew Herbert, Stanisław Lem, Maciej Słomczyński, Adam Włodek, Kornel Filipowicz i Jan Paweł Gawlik w różnych rolach znajdowali się w orbicie Wisławy Szymborskiej.

„Mówiłem ci już kiedyś, że dziwne mi się wydaje, że Twoi byli mężczyźni nie oddalają się od Ciebie, tylko krążą wokół Ciebie – jak sputniki... Chcę wierzyć i wierzę, że oni są już dla Ciebie ciałami neutralnymi" – pisał do Szymborskiej Kornel Filipowicz, wybitny prozaik i jej ostatni życiowy partner, o najdłuższym stażu (1967–1990).

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Literatura
Co czytają Polacy, poza kryminałami, że gwałtownie wzrosło czytelnictwo
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Literatura
Rekomendacje filmowe: Intymne spotkania z twórcami kina
Literatura
Czesław Miłosz z przedmową Olgi Tokarczuk. Nowa edycja dzieł noblisty
Literatura
Nie żyje Leszek Bugajski, publicysta i krytyk literacki
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Literatura
Ernest Bryll: zapomniany romantyk i Polak stojący w kolejce