Niewielu autorów decyduje się pisać o kinie innego kraju. Jerzy Płażewski był jednym z kilku krytyków, którzy nie będąc Francuzami, wydali wielkie historie kina znad Sekwany i Loary. A Tadeusz Szczepański jest zakochany w kinie nordyckim. W 1999 roku wydał książkę „Zwierciadło Bergmana" poświęconą mistrzowi kina szwedzkiego, jednemu z najważniejszych artystów filmowych XX wieku. Teraz ukazało się zaś dzieło, któremu poświęcił wiele lat pracy: „Kino nordyckie".

To bardzo rzetelna próba spojrzenia na kulturę filmową pięciu krajów: Skandynawii, czyli Szwecji, Norwegii i Danii, oraz Finlandii i Islandii. Profesor Szczepański śledzi kinematografie nordyckie od czasów kina niemego, od chwili, gdy odbywały się tam pierwsze projekcje filmowe i gdy pierwsi artyści stawali za kamerą. Początek tej książki to opowieść o Ole Andersenie Olsenie, który zaczynał działalność, pokazując ruchome obrazy na jarmarkach, potem założył kino w Kopenhadze, a wreszcie, chcąc zapewnić sobie różnorodny repertuar, zaczął sam produkować filmiki. Dalej są dzieje kina północnej Europy, m.in. historia narodzin i rozkwitu najmłodszej kinematografii tego obszaru – wspaniałej fali twórców islandzkich. Szczepański opisuje dzieje nie tylko filmowej twórczości, lecz także dystrybucji, produkcji, rozwoju techniki. Zastanawia się też nad odbiorem sztuki.

W „Kinie nordyckim" są opowieści o ludziach kina, o wielkich mistrzach, z Bergmanem na czele, o gwiazdach i wspaniałych filmach. Wszystko to doprowadzone jest do czasów współczesnych – do kina von Triera, Kaurismakiego, Kormakura. I, co ważne, w tej książce przegląda się czas, jaki przetoczył się nad Europą. Szczepański wpisuje historię kina w dzieje XX w., analizując zmiany polityczno-społeczne i ich wpływ na sztukę.

„Kino nordyckie" czyta się z przyjemnością. Profesor Tadeusz Szczepański zbiera fakty jak naukowiec, ale pisze jak świetny publicysta. Może i dlatego ta książka wciąga. Nie jest nudną wyliczanką, lecz ciekawą opowieścią o sztuce i świecie. A jeśli ktoś zainteresowany jest konkretnymi zjawiskami, trendami czy twórcami, to pomoże mu świetne kalendarium i rzetelnie przygotowane indeksy. Warto wreszcie zwrócić uwagę, jak pięknie ta książka została wydana przez Szkołę Filmową w Łodzi: twarda okładka, ogromna liczba zdjęć, portretów, plakatów i fotosów filmowych. Ciekawa lektura dla każdego kinomana.

My zaś dostaliśmy kolejny dowód rangi nordyckiego kina w postaci oscarowego „Na rauszu" Vinterberga.