„Karuzela” to najnowsza pani książka. W jednym z fragmentów spotykamy zdanie: „Zawsze kiedy już wydaje mi się, że widziałam dno ludzkiej głupoty, spotykam kogoś, kto puka w nie od spodu”. Można uznać ten cytat za odzwierciedlenie pracy nad tą powieścią?
Przyznaję, że pisząc „Karuzelę”, wykorzystałam kilka wątków, które spowodowały u mnie dokładnie taką reakcję. Często wydaje mi się, że działam w zawodzie prawnika już bardzo długo i, że niewiele sytuacji jest w stanie mnie zaskoczyć. Za każdym razem, kiedy czuję taką pewność, spotykam się z problemem, którego nie przewidziałam. Uważam, że to bardzo dobrze – pozwala to zachować czujność i się rozwijać. Przekładam to również na moje drugie zajęcie, jakim jest pisanie książek.
Wysublimowana ironia to nie od dziś pani mocna strona. Czytając: „(...), a nade wszystko musiałem spędzać czas z moją wspaniałą małżonką. Na myśl o tym natychmiast rozbolała mnie głowa” - miałem wrażenie, że większość żonatych mężczyzn mogło by tu powiedzieć: „To są moje słowa”. Tak więc, „Karuzelę” można uznać za zlepek niewypowiedzianych myśli?
Nigdy nie byłam żonatym mężczyzną... Ale bardzo się cieszę, że udało mi się trafić w punkt. „Karuzela” to dla mnie bardzo ważna książka, ponieważ bardzo intensywnie nad nią pracowałam i zawarłam w niej wiele kwestii, które mnie mocno „uwierały”. Odpowiadając na Pana pytanie – tak, myślę, że bohaterowie „Karuzeli” często wypowiadają myśli, których ludzie w codziennym życiu – z różnych względów – nie mówią.
Często mówi pani, że inspiracją do pisania powieści jest to, co wydarzy się w życiu. W przypadku „Karuzeli” to zdanie znajduje odzwierciedlenie?