Marks albo Nietzsche po arabsku? Proszę bardzo. Biografia Putina z lewej, a z prawej José Mourinho. Przed południem dyskusja pt. „Nowe dyskursy feministyczne” (aczkolwiek frekwencja symboliczna), po południu spotkanie z pisarką ubraną w burkę.
Wszędzie mnóstwo dzieci, których panuje tu swoisty kult. Stoiska chińskie, niemieckie, tureckie, saudyjskie i polskie, jedno z wyrazistszych. Nie tylko dlatego, że Polska była gościem honorowym, ale też nasz pawilon zbudowany został z pomysłem – drewniany szkielet piętrowego domu, z którego wyrasta drzewo.
Wędrując przez halę w Exhibition Centre, trafiam na wielkie stoisko z komiksami Marvela, a chwilę później stanowisko amerykańskiej ambasady. Między bajki można włożyć stereotyp Wielkiego Szatana, jak Amerykę określają islamistyczni fundamentaliści. USA są szeroko obecne w Zatoce Perskiej, a przynajmniej w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
Gorzej jest z Mniejszym Szatanem (Izrael), ten w przestrzeni publicznej nie istnieje. W miejscowym Luwrze, zaprojektowanym na wzór paryskiego, dopatrzyłem się zaledwie dwóch eksponatów z kultury żydowskiej. To była zdobiona Tora w sali wielkich religii oraz XVI-wieczna macewa z Francji.
Wszystkiego za dużo
Każdy, kto był w poprzednich latach na targach w Abu Zabi, potwierdza, że tegoroczna frekwencja była słabsza. Organizatorzy pytani o to nabierają wody w usta. Przyczyn może być kilka. Wprowadzony w styczniu 5-proc. VAT na książki, ale też nieciekawa sytuacja międzynarodowa (niepokoje w Jemenie i blokada Kataru) i zaostrzenie środków bezpieczeństwa.