Paweł Fajdek: Dogadać się z młotem

Rozmowa z Pawłem Fajdkiem, czterokrotnym złotym medalistą lekkoatletycznych mistrzostw świata.

Aktualizacja: 03.10.2019 20:38 Publikacja: 03.10.2019 19:11

Paweł Fajdek: Dogadać się z młotem

Foto: AFP

Korespondencja z Dauhy

Głowa boli pana bardziej niż przed konkursem?

To była ciężka noc. Stadion opuściliśmy o pierwszej. Nie było już co zjeść, więc pojechaliśmy tuż obok do hotelu mojego menedżera. Kolację zjedliśmy dopiero przed trzecią, długo rozmawialiśmy. O siódmej poszliśmy na basen. Moja trenerka już tam była. Położyłem się spać o 8.15.

Dociera już do pana, że jest czterokrotnym mistrzem świata?

Powoli tak. Wczoraj trochę źle się czułem. Nie było we mnie jakiejś niesamowitej euforii, ale to też dlatego, że najważniejszy rok dopiero przede mną. Wszystko podporządkowujemy igrzyskom. Tomek Majewski mówił kiedyś, że ostatnie zawody to już historia. Ja podchodzę do tego tak samo. Z tego, co osiągnąłem, wolę się cieszyć się za kilka lat, po zakończeniu kariery. Teraz róbmy swoje, żeby mieć co wspominać.

Zgadza się pan z decyzją sędziów, po proteście PZLA, o przyznaniu dwóch brązowych medali?

Dla mnie to dziwna sytuacja. Cieszę się, że mamy kolejny medal, bo o to chodziło. Szkoda, że nie srebrny. Ale z drugiej strony byłoby krzywdzące zabierać medal Węgrowi, który stawiał wszystko na jedną kartę, bo chciał walczyć o złoto. Ciężko mi ocenić. Nie jestem sędzią.

Czuł się pan kiedykolwiek bardziej zmęczony niż po konkursie w Dausze?

Zdarzało się. Ten sezon kosztował mnie wiele psychicznie. Jestem szczęśliwy, że przede mną wreszcie wakacje. Nie wiem, czy będę gdzieś wyjeżdżał. Mam już dość podróży. Liczę, że w Polsce będzie jeszcze pogoda. W listopadzie postaramy się zacząć przygotowania do nowego sezonu.

Pana trenerka powiedziała nam wczoraj, że zastanowi się, czy nie warto wprowadzić porannych treningów w kontekście kwalifikacji w Tokio.

Nie mam pojęcia, o której są kwalifikacje...

O dziewiątej rano, czyli o pierwszej w nocy polskiego czasu...

Dla mnie bomba (śmiech). Naprawdę, nie trzeba się przejmować. Nie ma znaczenia, która godzina. Jesteśmy tak wytrenowani, że mamy wstać i rzucać. Nie zamierzam lecieć do Japonii na tydzień czy dwa tygodnie i się aklimatyzować. Startowałem tam, jest mi tam dobrze. A ten sezon umacnia mnie w tym, że wszystko idzie w dobrym kierunku i pomimo problemów można wygrywać.

Zdaje pan sobie sprawę z presji, jaka będzie na panu ciążyła przez najbliższe miesiące?

Przyzwyczaiłem się do tego. O igrzyskach słyszę od siedmiu lat. Takim faworytem, jak byłem w Rio, już pewnie nigdy nie będę. Chłopaki rzucają dalej, Wojtek - ponad 81. Dodatkowo podrażniony tym konkursem na pewno będzie bardzo groźny. Oby zdrowie było.

Pańska trenerka twierdzi, że czuje pan niezwykle własne ciało i to daje panu przewagę nad rywalami.

Nie mam z nimi na co dzień do czynienia, nie wiem, jak wyglądają ich treningi. Ale kiedy patrzę na zgrupowaniach, co niektórzy wyprawiają, jestem w szoku. To jak jazda samochodem na ręcznym hamulcu. Oczywiście trenuję ciężko, ale skupiam się na tym, żeby dogadać się z młotem, a nie z nim walczyć. Nie robię nic na siłę. Jeżeli mam ochotę pójść na trening o godzinę później, to tak robię. Czasami Jola jest zbyt troskliwa (Kumor, trenerka – przyp. red.), ale „matki" podobno tak mają.

Swojej intuicji słucha pan bardziej niż trenerki?

Nie da się ukryć, że jestem twardy w negocjacjach. Bywam nieznośny, ale trener Cybulski powiedział już kiedyś, że takim trzeba być, jeśli chce się odnieść sukces. Być może trzeba mnie czasami utemperować. Ale proszę wtedy o logiczne wyjaśnienia i możemy rozmawiać.

Brązowy medalista Bence Halasz opowiadał na konferencji, że w wieku 13 lat opuścił rodzinny dom, wyjechał do Szombathely, bo tam mógł trenować rzut młotem. Pan też musiał wiele poświęcić.

Ja się wyprowadziłem trochę później. Gdy brakowało środków i warunków do trenowania, wyjechałem do Poznania. Miałem 21 lat. Też nie było łatwo. Zostawiasz rodzinę, znajomych, zmieniasz totalnie środowisko, święta spędzasz sam. Potrafiłem przez trzy-cztery miesiące nie jeździć do domu, nie rozmawiać nawet przez telefon. Zawsze tłumaczyłem sobie, że tak to musi być, nie da się inaczej.

Czym się różni mistrz świata 2013 od mistrza świata 2019?

Czapką, brodą i jeszcze okularami (śmiech).

Słyszał pan, że władze międzynarodowej federacji lekkoatletycznej chcą zepchnąć rzut młotem do niższej ligi?

To zabijanie naszej konkurencji. Gdy zaczynałem starty na światowym poziomie, w kalendarzu było jedenaście zawodów z cyklu challenge, teraz są tylko cztery, a i z tego chcą się wycofać. Możliwości zarabiania pieniędzy jest coraz mniej, a nie każdy ma sponsora. Skoro jesteśmy rodziną lekkoatletyczną, to nie dyskryminujmy jednych kosztem drugich.

Co powiedziałby pan szefowi IAAF Sebastianowi Coe?

„Nie odp... chłopaku". Nie dość, że dostajemy o wiele mniejsze nagrody, to jeszcze nie pozwalają nam się cieszyć tym, co robimy. Lekkoatletyka to nie tylko bieganie i skakanie. Dokładają sztafetę mieszaną, a młot, który ma piękną i długą historię, spychają na margines. Może wymyślą jeszcze sztafetę, w której pobiegną dyskobol, kulomiot i oszczepnik. Ludzie chętnie by zobaczyli jak grubasy się tłuką i ledwo mieszczą na torach. W biegach jest tyle imprez, że nie trzeba już kombinować. Zapytałem się kiedyś, dlaczego nie można zrobić halowych mistrzostw świata w młocie, dysku, oszczepie. Miałem pomysł, żeby zorganizować to na Narodowym, bo da się zamknąć dach. Odpowiedzieli: nikt za to nie zapłaci. To przykre, że mimo sukcesów ciągle jesteśmy niedoceniani. Chwała, że w Polsce mamy zawody i możemy zarabiać pieniądze.

Jak wygląda przyszłość rzutu młotem w Polsce?

Startowałem ostatnio w mistrzostwach Polski seniorów. Młodzi zawodnicy rzucali po 60 metrów. Prawda jest taka, że poza Czesiem Cybulskim – przyp. red.) i teraz paniami (Jolantą Kumor i Malwiną Sobierajską-Wojtulewicz – przyp. red.) nie mamy w Polsce trenerów.

Może dołączy pan do tego grona po zakończeniu kariery?

Czy ja wyglądam na masochistę...

Korespondencja z Dauhy

Głowa boli pana bardziej niż przed konkursem?

Pozostało 99% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Lekkoatletyka
Igrzyska na szali. Znamy skład reprezentacji Polski na World Athletics Relays
Lekkoatletyka
Mykolas Alekna pisze historię. Pobił rekord świata z epoki wielkiego koksu
Lekkoatletyka
IO Paryż 2024. Nike z zarzutami o seksizm po prezentacji stroju dla lekkoatletek
Lekkoatletyka
Memoriał Janusza Kusocińskiego otworzy w Polsce sezon olimpijski
Lekkoatletyka
Grozili mu pistoletem i atakowali z maczetami. Russ Cook przebiegł całą Afrykę