Popłoch zapanował wśród szefów placówek na wieść o najnowszych planach resortu zdrowia. Jak wynika z projektu nowelizacji ustawy o świadczeniach zdrowotnych finansowanych ze środków publicznych, który ma trafić na Komitet Stały Rady Ministrów, wysokość ryczałtu na 2019 r. ma być ustalona na podstawie dwóch okresów rozliczeniowych 2018 r. łącznie. To oznacza, że suma, jaką szpital dostanie na świadczenia w 2019 r., będzie zależeć nie od ostatniego okresu rozliczeniowego, czyli drugiego półrocza bieżącego roku, ale również od wyniku za okres od stycznia do czerwca 2018 r.
– A to poważny problem, bo na dwa tygodnie przed końcem roku dyrektorzy nie tylko nie wiedzą, ile pieniędzy dostaną w przyszłym roku, ale też nie mogą zaplanować wydatków – tłumaczy Jakub Szulc, ekonomista, były wiceminister zdrowia, a dziś dyrektor obszaru ochrony zdrowia w firmie doradczej EY.
Czytaj też: Szpitale w sieci wciąż nie znają wysokości ryczałtu na 2019 r.
Nowelizacja zostanie przyjęta najprawdopodobniej już w przyszłym roku, bo nie przewidziano kolejnych posiedzeń Sejmu na ten rok. A to oznacza, że na początku stycznia część szefów placówek będzie musiała rewidować plany. Dlaczego? Jeśli w pierwszym półroczu nie wykonali ryczałtu, co sprawiło, że kwota na kolejny okres rozliczeniowy się zmniejszyła, to wykonanie większej liczby świadczeń w drugim półroczu nie pozwoli im wrócić do kwoty wyjściowej. Stuprocentową wartość punktu rozliczeniowego szpital może sobie zapewnić, wykonując świadczenia na poziomie 98–102 proc. ryczałtu. Jeśli w pierwszym półroczu 2018 r. wykonał ryczałt na poziomie 94 proc., a w tym robił wszystko, by dobić do 98 proc., żeby w 2019 r. nie stracić, to i tak dostanie 96,5 proc., bo tyle wynosi suma wykonania za oba półrocza. Zdaniem Jakuba Szulca, choć zmiana doraźnie może być niekorzystna dla lecznic, to co do zasady jest słuszna:
– Świadczeniodawcy wielokrotnie zwracali uwagę, że rozliczanie roczne jest lepsze, bo pozwala wyrzucić z systemu tzw. wahania sezonowe. Tyle że o zmianie sposobu obliczania ryczałtu powinni się dowiedzieć w czerwcu lub lipcu, a nie na kilkanaście dni przed nowym okresem rozliczeniowym – podkreśla.