Od kiedy ponad trzy miesiące temu Ministerstwo Zdrowia wprowadziło nieodpłatne leki dla seniorów 75+, dr Jarosław Kowal z poradni kardiologii Wojskowego Instytutu Medycznego przyjmuje mniej pacjentów niż wcześniej. Spośród kilkudziesięciu nie zgłasza się kilku, głównie tych po 75. roku życia, których pod opieką ma od dłuższego czasu i którym wypisywał leki, jakie znalazły się na liście „S" (leków darmowych dla seniorów). Ponieważ jednak jako specjalista nie ma prawa do przepisywania ich nieodpłatnie, kilku pacjentów mogło po nie pójść do lekarza podstawowej opieki zdrowotnej (POZ). Dr Kowal nawet ich rozumie – kilkadziesiąt, a nawet kilkaset złotych to duża część emerytury czy renty. Popularny preparat na nadciśnienie kosztuje około 40 zł, a pacjent, np. po zawale musi często przyjmować trzy–cztery leki z listy. Doktor widzi jednak inne zagrożenie: bez odpowiednich badań i monitorowania w poradni specjalistycznej pacjent, często świeżo po zawale, może bardzo szybko stracić zdrowie, bo lekarz POZ nie ma choćby możliwości diagnostycznych kardiologa i łatwo może coś przeoczyć. A taki pacjent szybko może wrócić do szpitala. Dlatego postuluje, by leki z listy „S" mogli wypisywać także specjaliści.
Również w prywatnych
Odpływ starszych pacjentów, jakie zauważa lekarz z jednej z najbardziej obleganych przychodni kardiologicznych w stolicy, daje się odczuć również w gabinetach prywatnych: – Przychodzą rzadziej, głównie po skierowanie na badania. Mam wrażenie, że lekarzem podstawowym stał się dla nich lekarz rodzinny – mówi kardiolog pracujący dla dużej sieci przychodni.
Z kolei sami lekarze rodzinni nie widzą nadwyżki ani odpływu pacjentów od specjalistów. Dr Michał Sutkowski z Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce, lekarz rodzinny praktykujący w stolicy i okolicach podwarszawskiego Mszczonowa, nie zauważył wzrostu liczby pacjentów-seniorów: – Ale uważam, że leki z listy „S" powinni przepisywać także specjaliści – zapewnia dr Sutkowski.
Obawy ministra
Towarzystwa lekarzy rodzinnych i ogólnych rozszerzenie listy specjalistów uprawnionych do wypisywania leków z listy postulowały już przed wprowadzeniem leków 75+. Ministerstwo jednak się na nie nie zdecydowało, tłumacząc to koniecznością kontroli nad drogimi lekami, które mają być wydawane bez recepty. Z naszych informacji wynika, że chodzi o obawy, iż leki mogłyby stać się przedmiotem handlu bądź wywozu: – To nietanie specyfiki. Lek na osteoporozę kosztuje około 300 zł, tanie nie są też leki przeciwzakrzepowe czy insuliny długodziałające – tłumaczy w rozmowie z „Rz" jeden z ekspertów.
W tym roku na dopłaty do leków dla seniorów państwo wyda 125 mln zł, w przyszłym – 564 mln zł. Kwota dopłaty co roku ma rosnąć o 15 proc., aż do osiągnięcia poziomu maksymalnego, czyli 1,2 mld zł. W sumie do 2025 r. na dopłaty do leków dla seniorów państwo przeznaczy maksymalnie 8 mld 274 tys. zł. Dzięki ustawie rachunki seniorów za leki refundowane w 2016 r. mają się zmniejszyć o ponad 40 proc., a w kolejnych latach – o ponad 60 proc.