Koncepcja agencji, która pomogłaby zadłużonym szpitalom wyjść z długów, jest na wstępnym etapie. Ma być wehikułem finansowym, który zapewnia źródła finansowania oddłużenia, czyli zamianę długów w parabankach i rozproszonego zadłużenia w bankach na kredyty konsolidacyjne. Jej działanie nie ograniczałoby się jednak do finansowania. Duży nacisk ma być kładziony na faktyczne efekty restrukturyzacji, ucząc szpitale, jak racjonalnie zarządzać środkami. Finansowanie takiej instytucji mogłyby zapewnić Bank Gospodarstwa Krajowego, Bank Światowy, a także zainteresowane instytucje bankowe.
Czytaj także: Szpitale robią wszystko, by nie spłacać długów
Choć zobowiązania ogólne szpitali rosną i na koniec marca 2018 r. wyniosły 11,84 mld zł (o 900 mln zł więcej niż na koniec 2017 r.), w tym roku po raz pierwszy zmalały zobowiązania wymagalne, czyli takie, których termin spłaty zdążył już minąć i naliczane są karne odsetki. Rok temu wynosiły blisko 1,7 mld zł, dziś – 1,4 mld zł, przy czym ponad połowa dotyczy dostaw m.in. materiałów opatrunkowych czy leków oraz sprzętu. To pocieszające, bo coraz mniej placówek zadłuża się w parabankach, które skupują ich długi.
Jak przyznaje Ministerstwo Zdrowia, zmienia się też sposób działania takich instytucji. Coraz rzadziej stosują one metody lichwiarskie, np. 10-proc. odsetki, a szpitalom łatwiej z nimi negocjować i wywiązać się ze zobowiązań.
Eksperci widzą sytuację w ciemniejszych barwach, tłumacząc, że wydatki szpitali znacznie zwiększą podwyżki zagwarantowane przedstawicielom zawodów medycznych w nowelizacji ustawy o płacy minimalnej w szpitalach, a także podwyżki dla specjalistów zatrudnionych na podstawie umowy o pracę, którzy zdecydują się na świadczenie usług tylko w jednym szpitalu.
