Lekarzy, na których opiera się diagnostyka nowotworów, w niektórych województwach jest zaledwie kilku. To może się zmienić. Na etapie konsultacji lekarzy i Ministerstwa Zdrowia jest strategia w sprawie poprawy sytuacji w patomorfologii. To pierwszy dokument dotyczący specjalizacji, która jest podstawą wielu terapii, m.in. w leczeniu raka, ale dotychczas była traktowana po macoszemu.
Patolodzy domagają się m.in. osobnej wyceny świadczeń, które dziś Narodowy Fundusz Zdrowia traktuje jako część procedur klinicznych. Warte kilkaset złotych badanie wycinka jelita pobranego podczas operacji figuruje więc w kosztach jako część zabiegu i obciąża budżet szpitala.
– Choć badania patomorfologiczne stanowią podstawę leczenia, w wielu szpitalach się na nich oszczędza – mówi prof. Anna Nasierowska-Guttmejer, prezes Polskiego Towarzystwa Patologów. – A to przerzuca koszt badań na onkologiczne ośrodki leczące. Odbija się to na pacjentach, ponieważ opóźnia moment wdrożenia leczenia.
– Patomorfologia to podstawa wczesnego i prawidłowego rozpoznania, tymczasem zdarza się, że na skutek niedokładnych badań, pacjenci leczeni są niewłaściwie – zamiast na nowotwór, na błędnie rozpoznany przewlekły stan zapalny – przyznaje dr Janusz Meder, prezes Polskiej Unii Onkologii. Jego zdaniem świadczenia patomorfologiczne wymagają nie tylko odrębnej, ale także wysokiej wyceny. – Muszą znaleźć się pieniądze na nowoczesną patologię, łączącą się z diagnostyką molekularną, bo obniży ona koszty leczenia. Dzięki niej będziemy mogli dobrać terapię do danego typu nowotworu, a nie ordynować leczenie i czekać, czy zadziała – dodaje Janusz Meder.
Patolodzy domagają się też zaliczenia swojej specjalizacji do deficytowych.