Prezydent Andrzej Duda, powołując trzy lata temu Zdzisława Sokala, swojego przedstawiciela, do Komisji Nadzoru Finansowego, nie wystąpił o zgodę do premiera – tzw. kontrasygnatę, której wymaga konstytucja.
Czytaj także: Konstytucja sobie, Sokal sobie
Sprawa powołania Sokala do KNF w kontekście taśm Leszka Czarneckiego ma dziś fundamentalne znaczenie dla odpowiedzialności nie tylko politycznej, ale i prawnej.
To Zdzisław Sokal, jak twierdzi na nagranej przez Czarneckiego taśmie z marca tego roku ówczesny szef KNF Marek Chrzanowski, miał chcieć „zjeść" jego bank, przejmując go za złotówkę. Z drugiej taśmy (jeśli wierzyć mec. Romanowi Giertychowi), z lipca, wynika, że Sokal, przy akceptacji wszystkich członków KNF, ofensywnie miał się do tego przygotowywać.
Sokal trafił do KNF na podstawie powołania przez nowo zaprzysiężonego prezydenta Andrzeja Dudę we wrześniu 2015 r. Premierem była wtedy Ewa Kopacz. Art. 144 ust. 2 Konstytucji RP mówi: „Akty urzędowe prezydenta Rzeczypospolitej [poza 30 prerogatywami wymienionymi w ust. 3 – członków KNF w nich nie ma – red.] wymagają dla swojej ważności podpisu prezesa Rady Ministrów, który przez podpisanie aktu ponosi odpowiedzialność przed Sejmem".Według prof. Zbigniewa Ćwiąkalskiego kompetencje prezydenta są określone wprost w konstytucji, a ta w tym zakresie jasno stwierdza, że kontrasygnata jest konieczna. Jeżeli nie zostały dopełnione te formalności, to powołanie Zdzisława Sokala jest nieważne.