Świadek rozmów w Magdalence i przy Okrągłym Stole w rozmowie z Moniką Olejnik powiedział, że powoływanie się na dokumenty znalezione w domu szefa SB uważa za nieakceptowalne. – Homini es credendum, mówili chrześcijanie. Człowiekowi należy wierzyć. Nie można pominąć oświadczeń Wałęsy, więc zarzucanie mu, że on brał pieniądze, to pewna jakaś próba dania odpowiedzi poza nim – mówił hierarcha Kościoła.
Czytaj także: Wałęsa: nieźle podrobili te papierki
Gocłowski wykluczył, aby Magdalenka i Okrągły Stół były próbami utrzymania komunizmu. - Patrząc na to, co zrobił Wałęsa, jestem przekonany, że on wiernie chciał służyć Rzeczpospolitej, chciał ją prowadzić do wolności, do demokracji. A to, że lata 70., 76 były dramatycznie trudne, ja to najlepiej wiem. Ja wróciłem z Rzymu na wiosnę 70. roku i przez cały 70. rok już tutaj byłem i następne lata i wiem, jakie to były trudne sytuacje. Dlatego wcale się nie dziwię, że Wałęsa, jak mówi, coś tam podpisywał, coś tam z nimi się spotykał, ale jestem przekonany, że to nie było, nie zmierzało ku jakiejś destrukcji wolnej ojczyzny, albo odradzającej się ojczyzny – mówił Gocłowski.
Czytaj także: Jak czytać dokumenty dotyczące współpracy z SB
Pod koniec rozmowy arcybiskup stwierdził, że czuje się „upokorzony głosem pewnego polityka ze sceny aktualnej”. - Mówi, że za naszych dni kończy się komunizm w Polsce. Takie stwierdzenie? No nie! Zupełnie tego nie rozumiem – odpowiedział Gocłowski niewymienionemu z nazwiska politykowi.