Włochy nie liczą już na Europę. Początek italexitu?

Wobec bezczynności Brukseli premier Conte uruchamia rekordowy program pomocy w historii. To początek italexitu?

Aktualizacja: 08.04.2020 06:26 Publikacja: 07.04.2020 19:07

W środku pandemii premier Giuseppe Conte ma tak trudne zadanie, że nawet lider Ligi Matteo Salvini n

W środku pandemii premier Giuseppe Conte ma tak trudne zadanie, że nawet lider Ligi Matteo Salvini nie chce być na jego miejscu

Foto: AFP

Ministrowie finansów UE umówili się na telekonferencję w sprawie programu wsparcia państw najbardziej dotkniętych pandemią na wtorkowe popołudnie, ale szef włoskiego rządu uznał, że nie warto czekać: i tak nie przejdzie główny postulat południa Europy powołania euroobligacji, które sfinansują odbudowę zniszczonych przez wirus gospodarek. I już w nocy z poniedziałku na wtorek postanowił działać na własną rękę.

– Nigdy w historii nie było tak dużej interwencji państwa – zapowiedział Giuseppe Conte.

I faktycznie, po uruchomionym w marcu pakietu 350 mld euro wsparcia, szef rządu ogłosił kolejną inicjatywę wartą 400 mld euro. To łącznie 750 mld euro, blisko połowa dochodu narodowego kraju. A przecież już przed kryzysem Włochy miały relatywnie największy (136 proc. PKB) dług po Grecji w Unii, 2,5 biliona euro, których w razie niewypłacalności Rzymu nawet Niemcy nie są w stanie uregulować.

– Taka polityka nie jest do utrzymania na długą metę. Ale na razie bankructwo Włochom nie grozi, bo włoskie obligacje skupuje Europejski Bank Centralny – mówi „Rz" Eleonora Poli z Instytutu Spraw Międzynarodowych (IAI) w Rzymie.

Głód w Neapolu

Na program, który został wprowadzony w drodze dekretu, składają się gwarantowane w 90 proc. przez państwo kredyty dla dużych firm oraz w 100 proc. dla osób samozatrudnionych i drobnych przedsiębiorców. Ci ostatni mogą liczyć natychmiast na 25 tys. euro pożyczek nawet bez tłumaczenia bankom, na co te środki mogłyby zostać użyte.

– Gospodarka znajduje się w katastrofalnym stanie, tylko państwo może ją odbudować – tłumaczy Poli.

Conte 9 marca wprowadził kwarantannę w całym kraju, a 22 marca wstrzymał działalność wszystkich przedsiębiorstw, które nie mają strategicznego znaczenia. Na tamtym etapie żaden kraj Unii nie posunął się do tak drastycznych kroków. Dlatego dla wielu ekspertów Włosi pokazują reszcie Europy, co ją czeka, nie tylko jeśli chodzi o skalę zgonów i zapaść służby zdrowia, lecz także katastrofę gospodarki.

W szczególnej mierze dotyczy to południowej części kraju. Choć na razie niedotknięta w takim stopniu epidemią co północ, jest jednak o wiele uboższa i przez to z większym trudem znosi ekonomiczne wyrzeczenia.

W Kampanii, prowincji wokół Neapolu, zejście poniżej progu ubóstwa grozi np. 41 proc. mieszkańców. Chodzi w szczególności o osoby, które albo już przed kryzysem nie miały pracy (20 proc. ludności), albo były zatrudnione na czarno i przez to nie mają prawa do wsparcia socjalnego (w całym kraju w takiej sytuacji jest 3,7 mln Włochów). Na razie Conte uruchomił dla tej części ludności bony żywnościowe warte 400 mln euro. Mimo to w wielu miastach południa zdesperowani ludzie zaczęli szturmować supermarkety albo domagać się od drobnych sklepikarzy wydania żywności za darmo.

Ta humanitarna tragedia może szybko przerodzić się w kryzys polityczny i to o międzynarodowym wymiarze. Włosi są bardzo zawiedzeni, że w chwili próby Unia nie przyszła im z pomocą, nie tylko jeśli chodzi o euroobligacje, lecz także wcześniej, gdy w szpitalach brakowało podstawowych środków dla powstrzymania koronawirusa.

– Mam nadzieję, że wszyscy zrozumieją, póki nie jest jeszcze za późno, skalę zagrożenia, jaką stanowi to dla Europy – ostrzegł w niedawnym wystąpieniu telewizyjnym prezydent Sergio Mattarella.

I rzeczywiście z sondażu instytutu Tecne wynika, że już 67 proc. Włochów uważa, iż członkostwo w Unii jest szkodliwe dla ich kraju. W październiku 2018 r. tego zdania było 47 proc.

– Gdyby dziś przeprowadzić referendum, większość Włochów poparłaby italexit – mówi Poli. – Do tego jednak nie dojdzie, bo włoska gospodarka, trzecia najważniejsza w strefie euro, jest zbyt zintegrowana z resztą Wspólnoty. Ani dla nas, ani dla reszty Europy wyjście Włoch z Unii nie jest opłacalne.

Wrogość wobec północy Europy, w szczególności Niemiec, nabiera jednak takich rozmiarów, że sytuacja może łatwo wymknąć się spod kontroli. Kilka dni temu lewicowi burmistrzowie szeregu włoskich miast opublikowali we „Frankfurter Allgemeine Zeitung" całostronicowy apel, w którym wskazują, że po wojnie darowano Niemcom długi III Rzeszy i teraz Berlin powinien się za to zrewanżować.

Wolta Francji

– Kiedy my liczymy zmarłych na koronawirusa, oni liczą straty, jakie by ponieśli na różnicach w oprocentowaniu euroobligacji – zaatakowała RFN Giorgia Meloni, liderka skrajnie prawicowego ugrupowania Bracia Włosi, które z 13 proc. poparcia jest na fali.

– Czasy się zmieniają, ale taktyka pozostaje zawsze ta sama – wtóruje polityk głównej partii opozycyjnej, Liga, Claudio Borghi, porównując Niemcy Hitlera i Niemcy Merkel.

Jednak batalię o uwspólnotowienie długu w Unii Włosi przegrali z chwilą, gdy stracili poparcie Francji. A także europejskiej centrali. Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, przez lata bliska współpracowniczka kanclerz Merkel, od początku dystansowała się od idei euroobligacji. Ale podobne stanowisko zajął teraz bliski Emmanuelowi Macronowi szef Rady Europejskiej Charles Michel.

– Jest ogromna przestrzeń dla okazania solidarności także w ramach już istniejących instrumentów – przekonuje Belg.

We Włoszech coraz bardziej narasta przekonanie, że tylko tak szybkie jak to możliwe przywrócenie pracy gospodarki może uchronić kraj przed katastrofą. W tym celu rozważane są nawet trudne etycznie kroki, jak zniesienie przynajmniej w pierwszym etapie nakazu pozostania w domu dla osób, których organizm wytworzył przeciwciała zdolne pokonać wirusa. Badanie krwi ludności już zapowiedział region Wenecji Euganejskiej.

Dla Unii sukces Contego jest tym ważniejszy, że jego następca najpewniej będzie o wiele gorzej nastawiony do Brukseli. Sondaż z 2 kwietnia instytutu EMG pokazuje, że większość głosów zyskałaby dziś koalicja partii prawicowych: Liga (30,3 proc.), Bracia Włosi (13,1 proc.) i Forza Italia 5,8 proc.

Rządząca lewicowa koalicja Partii Demokratycznej (21,3 proc.) i Ruchu Pięciu Gwiazd (14,7 proc.) w razie wyborów raczej nie utrzymałaby władzy, choć mogłaby liczyć na wsparcie nowego ugrupowania byłego lewicowego premiera Matteo Renziego Italia Viva (5 proc.).

– Matteo Salvini (lider Ligi – red.) nie jest teraz zainteresowany wyborami, bo w środku pandemii nie chciałby być na miejscu Contego. Ale pod koniec roku wybory są już możliwe – mówi Poli.

Ministrowie finansów UE umówili się na telekonferencję w sprawie programu wsparcia państw najbardziej dotkniętych pandemią na wtorkowe popołudnie, ale szef włoskiego rządu uznał, że nie warto czekać: i tak nie przejdzie główny postulat południa Europy powołania euroobligacji, które sfinansują odbudowę zniszczonych przez wirus gospodarek. I już w nocy z poniedziałku na wtorek postanowił działać na własną rękę.

– Nigdy w historii nie było tak dużej interwencji państwa – zapowiedział Giuseppe Conte.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 793
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Akcja ratunkowa na wybrzeżu Australii. 160 grindwali wyrzuconych na brzeg
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790