Sophie Scholl została ścięta w 1943 roku za rozpowszechnianie antynazistowskich ulotek na uniwersytecie w Monachium. Jej historia wykorzystywana jest teraz przez niemieckich przeciwników wprowadzania lockdownu.
Podczas kwietniowej demonstracji jedna z kobiet miała na ramieniu zawieszony na sznurku transparent z wizerunkiem Sophie Scholl.
"Prawdziwą szkodę wyrządzają te miliony, które chcą przeżyć. Uczciwi ludzie, którzy po prostu chcą być pozostawieni w spokoju" - brzmiały słowa słynnej działaczki ruchu oporu.
Na demonstracji koronasceptyków głos zabrał jeden z jej siostrzeńców, Julian Aicher. Scena, na której się pojawił, została udekorowana białymi różami, przywołując nazwę grupy Scholl.
W kraju, w którym prawicowy ekstremizm jest postrzegany jako największe zagrożenie dla bezpieczeństwa i w którym w 2020 roku odnotowano rekordową liczbę przestępstw na tle ksenofobicznym i antysemickim, historycy twierdzą, że przywłaszczenie pamięci Scholla jest głęboko niepokojące.