Kilkaset osób wtargnęło do parlamentu w Erewaniu, ale zostali zatrzymani przez funkcjonariuszy. Po wyjściu z budynku krzyczeli "Nikol, odejdź". Świadkowie poinformowali, że doszło do kilku aresztowań, jednak nie było doniesienie o poważnych starciach.

Ogłoszone we wtorek zawieszenie broni zakończyło największe od dziesięcioleci walki z regionie Górskiego Karabachu. W Azerbejdżanie odebrano to jako zwycięstwo. Premier Paszinian nazwał to katastrofą, jednak przyznał, że nie miał innego wyjścia.

Zawieszenie broni wstrzymało działania wojskowe w Górskim Karabachu i okolicach, enklawie uznanej na arenie międzynarodowej za część Azerbejdżanu, ale zamieszkanej przez etnicznych Ormian. Na mocy porozumienia do tego regionu wysłano 2 000 Rosjan z oddziałów pokojowych.

Premier Armenii wyjaśnił, że decyzję o podpisaniu układu pokojowego podpisał pod presją armii swojego kraju. Przywódca Górskiego Karabachu powiedział, że istnieje ryzyko przejęcia przez Azerbejdżan kontroli nad całą enklawą po upadku drugiego co do wielkości miasta Szuszi.

Paszinian powiedział, że bierze na siebie osobistą odpowiedzialność za niepowodzenia, ale odrzucił wezwania do rezygnacji.