Górski Karabach: Walki trwają, nikt nie chce rozmawiać o pokoju

Przywódcy Azerbejdżany i Armenii odrzucają wezwania do podjęcia rozmów pokojowych w związku z walkami, jakie od trzech dni toczą się w Górskim Karabachu - enklawie na terenie Azerbejdżanu zamieszkiwanej przez etnicznych Ormian, w której konflikt toczy się od 1988 roku.

Aktualizacja: 30.09.2020 05:23 Publikacja: 30.09.2020 05:07

Górski Karabach: Walki trwają, nikt nie chce rozmawiać o pokoju

Foto: AFP PHOTO / Armenian Defence Ministry / handout

Walki w Górskim Karabachu trwają od trzech dni. We wtorek Armenia poinformowała, że jeden z jej myśliwców Su-25 miał zostać zestrzelony przez turecki myśliwiec, co stanowiłoby poważną eskalację konfliktu. Zarówno Turcja, jak i jej sojusznik, Azerbejdżan, zaprzeczają jednak, jakoby do takiego incydentu doszło.

Społeczność międzynarodowa wzywa obie strony do rozmów, by zakończyć konflikt między dwiema byłymi republikami ZSRR. Rząd Azerbejdżanu od 1994 roku nie kontroluje Górskiego Karabachu.

We wtorek Rada Bezpieczeństwa ONZ wezwała Armenię i Azerbejdżan do natychmiastowego wstrzymania walki i podjęcia rozmów pokojowych bez warunków wstępnych. RB ONZ potępiła użycie przemocy w konflikcie o Górski Karabach.

Wcześniej sekretarz generalny ONZ, Antonio Guterres, wezwał do deeskalacji w rejonie Górskiego Karabachu i bezzwłocznego podjęcia rozmów.

Tymczasem prezydent Azerbejdżanu, Ilham Alijew, na antenie telewizji Rossija 1 powiedział, że Baku jest gotowe negocjować pokojowe rozwiązanie konfliktu, ale - jak mówił - Armenia dokonuje obstrukcji tego procesu.

- Premier Armenii publicznie oświadcza, że Karabach jest Armenią, kropka. W tej sytuacji o jakich negocjacjach mówimy? - pytał Alijew.

Z kolei premier Armenii, Nikol Paszinian przekonuje, że "trudno mówić o negocjacjach, gdy prowadzone są działania wojskowe (przez Azerbejdżan - red.)".

Paszinian podkreśla, że nie ma wojskowego rozwiązania konfliktu o Górski Karabach i wzywa do kompromisu. Zaznacza jednak, że Azerbejdżan musi najpierw "zakończyć agresję przeciwko Górskiemu Karabachowi i Armenii". - Traktujemy to jako egzystencjalne zagrożenie dla naszego narodu, postrzegamy to jako wojnę wypowiedzianą Ormianom. Nasz naród jest teraz zmuszony do skorzystania z prawa do samoobrony - dodaje premier Armenii.

Paszinian oskarża też Turcję o to, że ta "szuka usprawiedliwienia dla swojego zaangażowania w konflikt".

W związku z walkami w Górskim Karabachu zarówno w Armenii, jak i w Azerbejdżanie wprowadzono stan wojenny.

W trwających od niedzieli walkach zginąć miało 84 żołnierzy Górskiego Karabachu i 11 cywilów mieszkających na terenie enklawy.

Baku i Erywań oskarżają się wzajemnie o przeprowadzanie ataków na cele na terenie Armenii i Azerbejdżanu. Resort obrony Azerbejdżanu poinformował, że siły Armenii ostrzeliwały cele w regionie Daszkesan. Z kolei Armenia utrzymuje, że Azerbejdżan ostrzelał jednostkę wojskową w mieście Vardenis, położonym w Armenii. W wyniku tego ataku w płomieniach miał stanąć autobus, a jeden cywil poniósł śmierć.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Ukraina musiała wycofać czołgi Abrams z linii frontu
Konflikty zbrojne
USA kupują broń dla Ukrainy wartą miliardy dolarów
Konflikty zbrojne
Francja chce chronić igrzyska greckim systemem obrony powietrznej. Wystąpiła o pożyczkę
Konflikty zbrojne
Wojna Rosji z Ukrainą. Front się sypie. Niespodziewana zdobycz najeźdźców
Konflikty zbrojne
Prezydent Władimir Putin zdradza plany Rosji wobec Donbasu