Uczestnicy dyskusji w redakcji „Rzeczpospolitej” „W niewoli przeszłości” przypomnieli piękne – ale także smutne – wydarzenia ze wspólnej historii polsko-żydowskiej. Zvi Rav-Ner, były ambasador Izraela w Polsce, porównał dzieje obu narodów do bardzo długiego małżeństwa. – Miało ono lepsze i gorsze czasy, ale jest długie i bardzo ważne – stwierdził.
Zdaniem Aryeha Golana, izraelskiego dziennikarza radiowego, „historię powinno się zostawić historykom, a nie politykom”. Rządy nie powinny zajmować się tym, co było, a tym, co będzie, i tym jak budować wspólne relacje.
– Nie można być zakładnikiem tego, co było złe – uważa Maciej Kozłowski, były ambasador Polski w Izraelu. Przeszłość można przezwyciężyć jego zdaniem, „bijąc się we własne piersi, a nie cudze”. Stwierdził, że bez niuansowania politycy powinni przyjąć, że w Polsce nie ma miejsca na antysemityzm. Tymczasem jego zdaniem ciągle istnieje tolerancja na takie zachowania, chociażby poprzez fakt, że ciągle odbywają się marsze ONR, a antysemityzm jest obecny np. wśród kibiców.
– Z podziemia ciągle wychodzą trupy, wychodzą polscy antysemici – przyznał wprawdzie Aryeh Golan, ale jednocześnie podkreślił, że szkodliwe i nieuprawnione są wszelkie opinie i oceny generalizujące, trzeba bowiem „odchodzić od uogólnień”.
Wojna trolli
Wdebacie uczestniczył Ronen Bergman, izraelski dziennikarz, który na konferencji w Monachium przypomniał o tragicznej historii swojej rodziny w obecności premiera Mateusza Morawieckiego (powiedział wtedy: „Matka powtarzała, że Polacy byli gorsi od nazistów”). Podkreślił, że po tej wypowiedzi spotkał się w Izraelu z wieloma przypadkami sympatii. – Dziękowano mi, że powiedziałem o tej prawdzie – mówił podczas debaty. Zastrzegł jednocześnie, że nigdy nie należy generalizować, a sformułowanie użyte przez izraelskiego polityka Izraela Katza o tym, że Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki, pojawiło się w trakcie kampanii wyborczej w Izraelu.