Wydaje się, że jest to drożej, niż zakładał MON. Bo minister Antoni Macierewicz zapowiadał, że ma zamiar wydać na ten cel maksymalnie 30 mld zł. Jednak dzisiejsza wiadomość nie jest zła. Dlaczego? Bo opublikowany dokument określa maksymalne kwoty kontraktu, a realna cena może być niższa.

Macierewicz podkreślił w czasie czwartkowego spotkania z dziennikarzami, że amerykańska oferta będzie dotyczyła zbioru technologii, z których MON dopiero wybierze to, co uzna za przydatne.

Przypomnę, że tak było w przypadku zakupu pocisków JASSM do samolotów F-16, gdy pierwotnie miały one kosztować do 500 mln dolarów, a ostateczna cena wyniosła o połowę mniej.

Jeżeli kogoś cena za Patrioty zaskakuje, nie można zapominać, że zakup akurat tego uzbrojenia ma nie tylko olbrzymie znaczenie dla bezpieczeństwa państwa, ale stanowi potwierdzenie dokonanego jakiś czas temu strategicznego sojuszu wojskowego i politycznego. To wojska amerykańskie stacjonujące w Polsce wzmacniają flankę NATO. Amerykanie są m.in. w Orzyszu, Żaganiu, w Powidzu, budują struktury dowództwa dywizji wielonarodowej w Elblągu, szkolą nasze wojska specjalne. Jeżeli kontrakt na zakup tego systemu zostanie sfinalizowany, będzie też szansa na stworzenie wspólnych oddziałów polsko – amerykańskich, które będą obsługiwały te baterie.

A więc bez rozdzierania szat. Na chłodno. Dopiero po podpisaniu umowy będziemy wiedzieli, ile budżet państwa wyda na ten cel.

Mnie jednak informacja strony amerykańskiej nie martwi, a cieszy. Jestem przekonany, że od momentu, gdy baterie tych rakiet zostaną dostarczone dla polskiej armii, nasze bezpieczeństwo będzie pewniejsze.