Fortu Trump raczej już nad Wisłą nie będzie. Ale pozwalam sobie podpowiedzieć naszej władzy, by nie startowała z podobną propozycją do prezydenta elekta. Oferta zbudowania w Polsce Fortu Biden byłaby nie tylko dowodem skrajnego oportunizmu, ale mogłaby przyszłego (zapewne) lokatora Białego Domu zirytować. To, co podobało się narcyzowi Trumpowi, w kręgach Bidena na pewno zostałoby uznane za niestosowne.

Tym bardziej że nowy prezydent naszego głównego sojusznika świetnie Polskę zna. Bywał tu wiele razy, odegrał ważną rolę w poszerzaniu NATO, a do Putina ma stosunek mniej celebrycki niż jego poprzednik. Dlatego nie boję się o kurs Stanów Zjednoczonych wobec Rosji. W ogóle nie boję się o relacje polsko-amerykańskie. Biden ma w swoim otoczeniu świetnych znawców problematyki środkowoeuropejskiej, jak choćby Madeleine Albright, która jest wypróbowaną przyjaciółką Polaków. Zapewne nie pojawi się na żadnym z eksponowanych stanowisk w nowej administracji, ale bez wątpienia będzie wpływową doradczynią Białego Domu.

W ogóle Biden nie jest dla nas złym rozwiązaniem. Stanowczy w sprawach relacji z Putinem, proeuropejski, szanujący sojusze, na dodatek przewidywalny. To zresztą słowo klucz, które pojawia się we wszystkich komentarzach na temat jego sukcesu wyborczego. Przewidywalność w światowej polityce, zwłaszcza dziś, to wartość niebanalna.

Rozumiem problem, jaki z Bidenem mają liderzy Prawa i Sprawiedliwości. Po pierwsze ich kalkulacje polityczne okazały się niewarte funta kłaków. Po wtóre rozczulająca w swojej naiwności ostentacja, z jaką popierali Trumpa, zostanie z pewnością zapamiętana. Po trzecie, i najważniejsze, ludzie z kręgu Bidena, a i on sam, mają lepsze związki z dzisiejszą opozycją niż z wdzięczącymi się pensjonarsko do Trumpa politykami PiS. Tak, bez wątpienia Biden może ich nie lubić, może też upomnieć się o kwestię praworządności, ale uspokajam, profesjonalna polityka (tu zasadnicza różnica z Trumpem) nie opiera się na osobistych dąsach, ale głębokim rozumieniu koncertu światowych interesów i własnej roli w polityce.

Eksperci twierdzą, że Biden zadba o to, co było ważne dla Obamy, a co ignorował Trump, o rolę gwaranta stabilności światowej polityki. To dobra informacja dla Warszawy, która – choć serdecznie wspierała przegranego – na takiej polityce wyłącznie skorzysta.