Katastrofa ekologiczna. Trzaskowski lekceważy katastrofę. Lata zaniedbań PO w Warszawie. Fala zbliża się do Płocka. Wojsko chce pomóc Warszawie. To wszystko nagłówki w TVP Info opisujące sytuację po awarii w oczyszczalni ścieków Czajka. Ton paniki podchwycili politycy PiS – minister obrony Mariusz Błaszczak i minister środowiska Henryk Kowalczyk. W ich wypowiedziach czuć było z trudem skrywaną satysfakcję. Joachim Brudziński mówił o „niezwykle cuchnącej mazi" na Wiśle. Minister Michał Dworczyk poinformował, że premier Mateusz Morawiecki zwołał sztab kryzysowy w związku z awarią.

Zupełnie inaczej w tym kontekście brzmią deklaracje np. głównego inspektora sanitarnego, także przecież członka ekipy rządzącej, Jarosława Pinkasa. – Na szczęście na razie nie ma zagrożenia epidemiologicznego. Sytuacja jest cały czas analizowana, a mieszkańcy Płocka powinni pić wodę przegotowaną. Nie powinno się wchodzić ani myć, ani kąpać w Wiśle – rzeczowo radził Pinkas. Tymczasem minister Błaszczak wystosował na Twitterze odezwę: „Prezydent Trzaskowski stwierdził, że pomoc wojska w związku z katastrofą ekologiczną nie jest potrzebna. To dowód ignorancji i braku szacunku dla ludzi. Zagrożeni są nie tylko warszawiacy, ale też mieszkańcy Mazowsza, Kujaw i Pomorza. Proszę nie przeszkadzać tym, którzy chcą pomóc!". Czy minister zapytał o opinię głównego inspektora sanitarnego? A może tylko oglądał TVP Info?

W Czajce po kolei zepsuły się dwa kolektory. To bardzo poważna awaria i nie wiadomo, ile potrwa. Ale stała się tematem politycznej wojny, po raz kolejny wywołanej nieodpowiedzialną propagandą publicznej telewizji. Najbardziej żal mi mieszkańców Zakroczymia, Wyszogrodu czy Płocka, którzy są skazani na taką propagandę i nie wiedzą: są zagrożeni czy nie? Czy ich ocena awarii Czajki ma zależeć od tego, czy wierzą PiS, czy też bardziej PO? Co stało się w Polsce, że instytucje państwa i ministrowie jej rządu podporządkowani są wyłącznie kampanii wyborczej?

Kiedyś, za czasów PRL, władzy nie wierzyło się z zasady. Cokolwiek by powiedziano w „Dzienniku Telewizyjnym", wiadomo było, że to tylko propaganda: gospodarskie wizyty, wojsko pomagające przy żniwach, budowa nowych arterii czy spust surówki w Hucie Katowice. Wśród wszystkich tych informacji zdarzały się przecież i prawdziwe, tyle że nikt ich w zalewie kłamstwa nie traktował poważnie.

A ja chciałabym się dowiedzieć, jaka naprawdę jest skala katastrofy/awarii w warszawskiej oczyszczalni. Chciałabym mieć – jako obywatelka – instytucje, którym ufa się na tyle, że nie ma potrzeby dyskutować z nimi o faktach. Niestety, nie jestem inżynierem wodno-kanalizacyjnym. A wychodzi na to, że po to, by przyjąć jakieś wyjaśnienie awarii w oczyszczalni, muszę najpierw zdecydować, kogo wybieram: PiS czy PO. A jeśli ani jednych, ani drugich? Wtedy skazana będę na brak wytłumaczenia, dlaczego g... się wylało.