W porównaniu do wtorku, środa była zdecydowanie spokojniejszym dniem na rynku walutowym. Czy to oznacza, że nic się nie działo? Niekoniecznie. Co prawda byliśmy świadkami niższej zmienności, ale złoty ma czym się martwić.
To, co teraz rzutuje przede wszystkim na złotego, to amerykański dolar. Ten w drugiej części dnia znów zaczął się umacniać, a para EUR/USD zjechała poniżej poziomu 1,16. To odbiło się też na parze USD/PLN. W drugiej części dnia za dolara płacono 3,68 zł, czyli o 0,2 proc. więcej niż wczoraj. Jest to już kolejny dzień, w którym złoty traci w relacji do amerykańskiej waluty. Czyżbyśmy więc widzieli kres siły złotego w zestawieniu z „zielonym”?
Czytaj więcej
W środę po południu dolar znów umacniał się na szerokim rynku. Odczuł to także złoty.
Presja dolara na złotego
Dużo spokojniej było w przypadku pary EUR/PLN. Tutaj obserwowaliśmy jedynie niewielkie zmiany, a to oznacza, że za złotego trzeba było płacić po południu 4,26 zł. Frank był zaś wyceniany na 4,57 zł, czyli o 0,2 proc. mniej niż wczoraj. W środę inwestorzy żyli przede wszystkim danymi na temat inflacji, chociaż w przypadku tej polskiej trudno uznać, aby miała ona jakieś większy wpływ na rynek. - Odczyt inflacji bazowej uplasował się blisko oczekiwanego (3,4 proc. r/r), stąd brak większej reakcji na rynku. Eurodolar ponownie testuje ostatnie minima, co sugeruje, iż możemy być świadkami podtrzymania lekkiej presji podażowej wokół złotego – wskazuje Konrad Ryczko, analityk DM BOŚ.