Ten wybitny piłkarz, mistrz świata i Europy, idol hiszpańskiej młodzieży, kochający dzieci ojciec, miłośnik zwierząt zrobi wszystko dla swojej drużyny. Czasem nawet więcej niż wszystko.
Ramos sfaulował napastnika Liverpoolu Mohameda Salaha w sposób chamski i perfidny. Popularne niegdyś metody wykluczenia najgroźniejszego zawodnika poprzez złamanie mu nogi odeszły w przeszłość. W czasach telewizji i czerwonych kartek stosuje się bardziej wyrafinowane sposoby i Ramos jest tu mistrzem. On dobrze wiedział, że zakładając Salahowi chwyt ze sztuk walki, może nie tylko wyeliminować go z gry, ale też wyrządzić mu poważniejszą krzywdę i nie ponieść za to kary.
Trenerzy w takich sytuacjach nabierają wody w usta, bo każdy chciałby mieć w drużynie Ramosa. O takich mówi się, że mają charakter, nie dopuszczają do głowy porażki, wpływają na drużynę, wywierają presję na sędziów. Charyzmatyczny typ macho, koniecznie z widocznymi tatuażami, propagującymi miłość.
Niewykluczone, że teraz Ramos napisze na Twitterze, że jest całym sercem z Salahem w jego walce o powrót do zdrowia. Jak to wrażliwy kolega z boiska.
Z bardzo dobrego finału zapamiętamy tę sytuację, dwie fenomenalne bramki Garetha Bale'a, którego trener widział w roli zaledwie rezerwowego, i dramat bramkarza Liverpoolu Lorisa Kariusa, który popełnił bolesne błędy. Miał mieć wieczór życia, a będzie miał traumę na całe życie. Jak po czymś takim wrócić do równowagi?