Słynne zdjęcie z 19 kwietnia 1975 roku, na którym widać stojący na dachu Ambasady Stanów Zjednoczonych w Sajgonie helikopter ewakuujący ostatnich Amerykanów, uciekających tuż przed zajęciem miasta przez komunistyczne siły północnego Wietnamu, do dziś prześladuje USA. Trudno przecież o bardziej upokarzający koniec wojny, w ktorą najpotężniejszy kraj świata był zaangażowany przez blisko dwie dekady i w której życie straciło blisko 50 tys. żołnierzy.

W ostatni dzień minionego roku do podobnej sceny nie doszło, bo wspierani przez Iran bojówkarze szturmujący Ambasadę USA w Bagdadzie zostali w ostatniej chwili zatrzymani przez irackie służby bezpieczeństwa. Ale podobieństwo irackiej kampanii do Wietnamu narzuca się coraz bardziej. Co prawda Ameryka straciła w tym konflikcie dziesięć razy mniej żołnierzy, ale wydała na niego przeszło 1,5 biliona dolarów, mniej więcej tyle, ile Niemcy na włączenie do Republiki Federalnej landów wschodnich. I jest w niego zaangażowana już od 17 lat.

Efekt jest zaś po prostu fatalny. Irak nie tylko nie przekształcił się w przyjazną Zachodowi demokrację, ale też okazał się kolejną kartą w rozrastającej się bliskowschodniej talii Iranu. Są już w niej Liban, Syria, Jemen. A Teheran coraz poważniej stara się destabilizować najważniejszego sojusznika Stanów Zjednoczonych w regionie – Arabię Saudyjską. Więcej: iracka porażka położyła kres krótkiemu okresowi, w którym po zakończeniu zimnej wojny Ameryka była niepodzielnym hegemonem świata.

Niestety, na razie nie widać, w jaki sposób ta zła passa miałaby się skończyć. Dla administracji Donalda Trumpa priorytetem jest teraz starcie z Chinami, a nie Bliski Wschód. Tym bardziej że dzięki rewolucji łupkowej Waszyngton nie jest już uzależniony od dostaw ropy z Zatoki Perskiej.

Upadek Sajgonu otworzył okres amerykańskiego izolacjonizmu. Jego symbolem była słaba prezydentura Jimmy'ego Cartera i – jak się później okazało – fatalna w skutkach dla ZSRR decyzja Leonida Breżniewa o interwencji w Afganistanie. Porażka Ameryki w starciu z Iranem może mieć podobne skutki. W czasach, gdy Rosja jest coraz bardziej agresywna, a Europa coraz bardziej podzielona, byłby to dla Polski bardzo zły scenariusz.