Szułdrzyński: Bezradność Jarosława Kaczyńskiego

Wywiad, którego udzielił Jarosław Kaczyński PAP, miał pokazać siłę lidera Zjednoczonej Prawicy. Tymczasem jest raczej dowodem jego bezradności i pogubienia.

Aktualizacja: 26.02.2021 12:46 Publikacja: 26.02.2021 12:38

Szułdrzyński: Bezradność Jarosława Kaczyńskiego

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Dlaczego? Bo prezes tak naprawdę nie ma wiele ciekawego do powiedzenia. Nowością jest to, że mówi o swoich partnerach koalicyjnych słowami, jakie dotąd w jego języku były zarezerwowane dla opozycji. Przypomina rytualnie, że zwycięstwo opozycji byłoby nieszczęściem dla Polski, ponieważ partie opozycyjne służą obcym interesom. Jakaż może być poważniejsza zbrodnia w polityce, niż zarzut o to, że zamiast dbać o dobro Polski, opozycja chce realizować interesy obcych sił? Ale prezesowi stawianie takich zarzutów nie sprawia najmniejszych problemów.

Ale Kaczyński grozi też koalicjantom – twierdzi, że kto uderza w jedność obozu rządzącego, szkodzi Polsce, polskim rodzinom i wartościom. „Ci, którzy w tej chwili prowadzą te różne partykularne gierki po prostu pchają nas ku nieszczęściu” – mówi o konfliktach w Zjednoczonej Prawicy Kaczyński. Można by złośliwie powiedzieć, że to poważna samokrytyka, ponieważ nikt chyba nie wierzy w to, że Adam Bielan postanowił rozbić Porozumienie bez zgody Kaczyńskiego. Jeśli więc ktoś rozbija Zjednoczoną Prawicę, jest to sam Kaczyński.

Problem w tym, że wywiad jest raczej przejawem bezradności. Prezes nie potrafi załagodzić sytuacji wewnątrz koalicji, więc udzielił wywiadu PAP, by pogrozić koalicjantom. Tyle tylko, że nie rozwiązał tym samym żadnych z problemów, które stoją przed rządami PiS. Jednym z najpoważniejszych jest trzecia fala koronawirusa. Na ten temat jednak prezes nie ma nic ciekawego do powiedzenia. COVID jest poza nim. Wspomina o nim wyłącznie jako o źródle kryzysu gospodarczego, z którym jednak nasz kraj miał, według niego, sobie świetnie poradzić. I to też pokazuje jego bezradność. Zwykli Polacy żyją pandemią, walczy z nią rząd, wszyscy zastanawiają się nad obostrzeniami, szczepieniami itp., a dla prezesa to jakaś abstrakcja. Kaczyńskiego pandemia w ogóle nie interesuje. Jego interesują polityczne rozgrywki, jak choćby próba przewrotu w Porozumieniu. Dla niego ważne jest odreagowywanie narodowych kompleksów, by wreszcie – jak mówi w wywiadzie – za granicą się z Polską liczono tak, jak ona na to zasługuje.

Kaczyński jest bezradny również wobec koalicjantów. Wątpię, by jego wywiad zatrzymał Janusza Kowalskiego, który jeździ po Polsce, krytykuje rząd za politykę europejską i energetyczną i przekonuje w wywiadach, że tylko Zbigniew Ziobro chce bronić polskiej suwerenności.

A to dopiero wierzchołek listy problemów. Kaczyński o wartościach mówi w dniu, gdy „Gazeta Wyborcza” ujawniła taśmy, które przedstawiają prezesa Orlenu, Daniela Obajtka – którego Kaczyński niedawno wychwalał pod niebiosa – w niekorzystnym świetle. To, że na nagraniach słychać wulgaryzmy, jest najmniejszym problemem. Obajtek, którego wielu ludzi w PiS widziała jako kolejnego premiera, stoi dziś przed potężnym wizerunkowym kłopotem.

PiS też jest bezradne wobec tektonicznych zmian społecznych. Z jednej strony wyrok TK stał się zarzewiem społecznego buntu, pokazującego skalę przemian obyczajowych. Z drugiej kolejne skandale pedofilskie uderzają w autorytet Kościoła. To uderza również w PiS, który powołał komisję do spraw walki z pedofilią, a ta coraz bardziej zaczyna być pośmiewiskiem, zamiast instrumentem przywracania sprawiedliwości ofiarom pedofilów, nie tylko tych w sutannach.

Nastroje społeczne pod koniec zimy zawsze są słabe, w tym roku dodatkowo pogarsza je trwająca już rok pandemia. Co do powiedzenia ma tym wszystkim sfrustrowanym Polakom prezes PiS? Że kto nie jest za PiS ten jest „przeciw Polsce, przeciw polskiej rodzinie i przeciw polskim wartościom”.

Dlaczego? Bo prezes tak naprawdę nie ma wiele ciekawego do powiedzenia. Nowością jest to, że mówi o swoich partnerach koalicyjnych słowami, jakie dotąd w jego języku były zarezerwowane dla opozycji. Przypomina rytualnie, że zwycięstwo opozycji byłoby nieszczęściem dla Polski, ponieważ partie opozycyjne służą obcym interesom. Jakaż może być poważniejsza zbrodnia w polityce, niż zarzut o to, że zamiast dbać o dobro Polski, opozycja chce realizować interesy obcych sił? Ale prezesowi stawianie takich zarzutów nie sprawia najmniejszych problemów.

Pozostało 85% artykułu
Komentarze
Czego o ministrze Zbigniewie Ziobro pisać dziś nie wolno
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Prezydent, dyktator, zbrodniarz? Kim jest dla nas Putin
Komentarze
Bogusław Chrabota: Patryk Jaki. Bonaparte prawicowych radykałów
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Tusk i Biedroń uderzają w partię Hołowni. Kto więcej zyska na tej przepychance?
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Kłótnia o ambasadorów. Dlaczego rząd Tuska potrzebuje konfliktu z prezydentem