Szef NIK znajduje się m.in. za szefem Trybunału Konstytucyjnego i Sądu Najwyższego, ale wyżej niż rzecznik praw obywatelskich, prezes Instytutu Pamięci Narodowej, szef Kancelarii Premiera czy Prezydenta. Ta lista pokazuje, jak ważną instytucją w naszym ustroju jest NIK. Jednak od ostatniego piątku instytucja nie ma ona prezesa – świeżo wybrany szef Marian Banaś musiał iść na bezpłatny urlop do czasu zakończenia kontroli jego oświadczeń majątkowych przez CBA. Nim to zrobił, doprowadził do odwołania wiceprezesów i powołania jednej nowej, która podczas jego nieobecności ma rządzić Izbą. Ale tu pojawiają się kłopoty. Przede wszystkim ustawa mówi, że marszałek Sejmu powołuje trzech zastępców prezesa NIK, a nie jednego. W dodatku, jak napisaliśmy we wtorek, nowa wiceprezes Izby nie posiada dostępu do dokumentów ściśle tajnych. To oznacza paraliż działania NIK – wiceprezes nie podpisze niektórych wniosków pokontrolnych, ponieważ nie będzie miała prawa zajrzeć do dokumentacji.

Dowiedz się więcej: Sparaliżowana NIK. Motylow bez dostępu do informacji ściśle tajnych

Niestety, NIK nie jest pierwsza – PiS, przejmując kolejne instytucje, odbiera im powagę i autorytet. I nie idzie wcale o to, że kierują nimi ludzie kojarzeni z PiS. Jacek Jezierski wybrany kiedyś przez PiS cieszył się powszechnym szacunkiem. Podobnie jak śp. Andrzej Urbański, za którego czasów TVP przypominała medium publiczne. Wojciech Hermeliński został w 2006 r. zgłoszony przez PiS do TK, ale nikt nie podważał jego kompetencji. Tu chodzi o specyfikę tej kadencji. PiS nie wystarczy zdobycie instytucji. Musi jeszcze je odrzeć z godności. Cierpi na tym nasze państwo.