Brak postępów w rozmowach i udawanie, że postulaty zostały spełnione, to natomiast samobójstwo polityczne, bo odbiera wiarę w elementarne predyspozycje do rządzenia. Jeśli sytuacja ta będzie trwać, opozycja i działacze społeczni założą pod Sejmem majdan. Jest ciepło, przyjadą artyści, powstaną piosenki i wideoklipy dla protestujących. Zjawią się ważne osoby: duchowni już pukają do drzwi, a Janina Ochojska w środę prawie je sforsowała samodzielnie. Koszulki się już pewnie drukują. Ja nie kpię: opisuję bezlitosne prawo pierwszej krwi, działające w polityce z konsekwencją gilotyny. PiS zostało mocno trafione i nie potrafi sobie z tym poradzić. Opiekunowie, rodzice i osoby niepełnosprawne stały się już symbolem, lada chwila ktoś nada mu plastyczną formę. Nie da się otoczyć płotem całego Śródmieścia Warszawy. A nawet jeśli – to ludzie zbiorą się na Mokotowie.

Niepełnosprawnym dorosłym, którzy nie są w stanie funkcjonować samodzielnie, trzeba dać do ręki pieniądze, by mogli z godnością zatroszczyć się o siebie, gdy zabraknie ich opiekunów albo gdy nie dadzą rady się nimi opiekować, bo np. wezmą pięć dni urlopu. Żadne opowieści rządu o aptekach bez kolejki tego nie zapewnią. W rozmowie z „Rzeczpospolitą” Jakub Hartwig mówi o tym wprost: „Martwię się, co będzie, gdy moich rodziców zabraknie. Nie chcę wylądować w ośrodku”.

Walka z takim przekazem nie jest możliwa. No, chyba że ktoś całkowicie stracił instynkt. Wtedy może śmiało ogradzać protestujących billboardami z historią Żołnierzy Wyklętych, tak by nie zobaczyli ich w Sejmie sojusznicy z NATO, albo nawet ich wynieść. To już nie będzie miało znaczenia.