Sport czuje wsparcie władzy

Politycy lubią grzać się w cieple sportowego sukcesu. Są pierwsi do wzruszeń, gdy grają hymn i biało-czerwona flaga wędruje na maszt, a przed telewizorami siedzą miliony wyborców.

Aktualizacja: 02.01.2018 20:02 Publikacja: 02.01.2018 19:46

Sport czuje wsparcie władzy

Foto: rp.pl

Ale gdy gasną światła i zaczyna się szara codzienność, sportowcy nie dla wszystkich wciąż są ważni, bo wyczynowy sport dużo kosztuje, a minister finansów prezentów nie rozdaje. Tymczasem dla wielu związków sportowych budżetowe dotacje to kwestia życia i śmierci, bo sponsorów pozyskać nie potrafią lub działają w branżach reklamowo mało chodliwych.

Firm z większościowym udziałem Skarbu Państwa do wspierania sportu wprost zmusić nie można, ale nie ma co udawać – politycy mają swoje wpływy i coraz częściej dostrzegają też w tym swój interes. Trudno sobie wyobrazić sportową przyszłość bez takich firm jak Lotos, Orlen czy PGNiG. Zaczynający wyścigową karierę Robert Kubica do spółek paliwowych miał wprawdzie poważne i uzasadnione pretensje, że interesowały się wówczas głównie rajdami na pustyni, ale teraz Lotos naprawia ten błąd i słychać nawet, że wesprze polskiego kierowcę, który walczy o powrót do królewskiej kategorii wyścigowej.

Znakomitym przykładem mądrego mecenatu jest to, co zrobił Lotos dla skoków narciarskich. To w dużym stopniu dzięki tej firmie mamy następców Adama Małysza, z których jeden właśnie przeskakuje Mistrza. Orlen zapewnił godny byt gwiazdom lekkoatletyki, a to ważne, bo pchnięcie kulą czy rzut młotem nie są konkurencjami pierwszej komercyjnej potrzeby. PGNiG ma mniej szczęścia, dzięki jego pieniądzom nie udało się zbudować trwałej potęgi piłki ręcznej, ale trzeba mieć nadzieję, że się nie wycofa.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że Witold Bańka ma większy wpływ na to, jakie decyzje podejmują szefowie spółek Skarbu Państwa, niż jego poprzednicy, stąd dobra opinia środowiska o ministrze sportu. Za jego kadencji państwo robi dużo, by sportowcy – nie tylko ci z elity – poczuli wsparcie władzy.

 

Ale gdy gasną światła i zaczyna się szara codzienność, sportowcy nie dla wszystkich wciąż są ważni, bo wyczynowy sport dużo kosztuje, a minister finansów prezentów nie rozdaje. Tymczasem dla wielu związków sportowych budżetowe dotacje to kwestia życia i śmierci, bo sponsorów pozyskać nie potrafią lub działają w branżach reklamowo mało chodliwych.

Firm z większościowym udziałem Skarbu Państwa do wspierania sportu wprost zmusić nie można, ale nie ma co udawać – politycy mają swoje wpływy i coraz częściej dostrzegają też w tym swój interes. Trudno sobie wyobrazić sportową przyszłość bez takich firm jak Lotos, Orlen czy PGNiG. Zaczynający wyścigową karierę Robert Kubica do spółek paliwowych miał wprawdzie poważne i uzasadnione pretensje, że interesowały się wówczas głównie rajdami na pustyni, ale teraz Lotos naprawia ten błąd i słychać nawet, że wesprze polskiego kierowcę, który walczy o powrót do królewskiej kategorii wyścigowej.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Michał Płociński: Polska w Unii – koniec epoki młodzieńczej. Historyczna zmiana warty
Komentarze
Izabela Kacprzak: Ministrowie i nowi posłowie na listach do europarlamentu to polityczny cynizm Donalda Tuska
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Adam Bodnar ujawnia nadużycia ws. Pegasusa. To po co jeszcze komisja śledcza?
Komentarze
Mirosław Żukowski: Chińczycy trzymają się mocno. Afera z dopingiem zamieciona pod dywan?
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Zdeterminowani obrońcy Ukrainy