Zatrzymane przez koronawirusa pociągi zaczynają wracać na tory. W ostatni weekend PKP Intercity przywróciło kolejne połączenia zawieszone z powodu epidemii. Na tory wróciło ponad 20 pociągów, kursujących m.in. do Warszawy, Krakowa, Trójmiasta, Katowic, Przemyśla, Lublina, Zielonej Góry czy Olsztyna. Tydzień wcześniej uruchomiono kilkanaście składów, w tym do Olsztyna, Łodzi, Szczecina czy Kołobrzegu, a także przywrócono przewozy przesyłek konduktorskich. – Kolejne decyzje będą zależne od panujących warunków, możliwości swobodnego przemieszczania się i zainteresowania usługami Intercity – poinformowała spółka.
Przybywa podróżnych
Zawieszone połączenia przywracają także niektórzy przewoźnicy regionalni. W poniedziałek na tory wróciło 31 pociągów Kolei Dolnośląskich. To drugi etap odmrażania rozkładu: z początkiem maja przywrócono kursowanie 18 pociągów jeżdżących głównie w weekendy. – W ostatnich dniach dostrzegamy stale rosnące zainteresowanie naszymi połączeniami, co przekłada się na coraz większą frekwencję pasażerów – poinformował Bartłomiej Rodak, rzecznik Kolei Dolnośląskich.
Przewoźnicy zakładają, że luzowanie w kraju obostrzeń sanitarnych pomoże im przyciągnąć pasażerów i poprawić mocno nadwątloną przez spadek sprzedaży biletów kondycję finansową. Na przykład w pociągach PKP Intercity na przełomie marca i kwietnia średni spadek rezerwacji sięgnął 91 proc., a efektem braku podróżnych było odwołanie ok. 60 proc. pociągów i skrócenie trasy kolejnych 8 proc.
Teraz kolej liczy na dwa kroki rządu: uruchomienie pomocy finansowej i poluzowanie limitu pasażerów ograniczonego do połowy miejsc siedzących. Pomoc ma się pojawić w ramach tarczy antykryzysowej 3.0, którą właśnie zajmuje się Senat: w środę projekt z poprawkami powinien trafić pod obrady plenarne. – Gdyby wypłaty ruszyły w połowie maja, byłoby to dobrym scenariuszem – mówi Jakub Majewski, prezes Fundacji ProKolej.
Natomiast zwiększenie dopuszczalnej liczby podróżnych ma być odpowiedzią na spodziewany wzrost frekwencji. – W porównaniu z innymi krajami mamy jedne z największych obostrzeń w transporcie publicznym – komentuje Michał Beim, ekspert Instytutu Sobieskiego. Jego zdaniem w takim rodzaju transportu jak pociągi, tramwaje czy metro są zbyt rygorystyczne, co przy dłuższym obowiązywaniu będzie nadmiernie uderzać w finanse przewoźników. – Znacznie lepszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie limitu pasażerów zależnego nie od liczby miejsc, ale powierzchni pojazdu – dodaje Beim. Przewoźnicy liczą, że obostrzenia mogą być poluzowane od najbliższego poniedziałku, tj. od 18 maja. Na razie Intercity wysyła swoich pracowników na te stacje, gdzie na peronach zaczyna robić się tłoczno, by monitorowali zapełnienie pociągów.