Wartość lokalnych inwestycji sięgnęła w ubiegłym roku 48,6 mld zł – wynika z podanych w środę danych Ministerstwa Finansów. W stosunku do rekordowego 2018 r. oznacza to spadek o 4,7 proc., ale i tak można mówić o ich bardzo wysokim poziomie. Dla porównania – w 2017 r. było to ok. 33 mld zł.

Co ciekawe, choć zwykle wysokie inwestycje pociągają za sobą także znaczący deficyt, w 2019 r. okazał się on relatywnie niski – 1,6 mld zł (w 2018 r. – 7,5 mld zł). Jak pokazują dane, źródłem wydatków prorozwojowych okazały się mniej więcej po połowie fundusze unijne oraz tzw. nadwyżka operacyjna (nadwyżka dochodów bieżących nad wydatkami bieżącymi).

– Samorządom w uzyskaniu niezłych wyników pomogła dobra koniunktura w 2019 r. – komentuje Karol Pogorzelski, ekonomista ING Banku Śląskiego. – Dochody własne, w tym te z podatków, wzrosły o 11 mld zł, czyli prawie 9 proc. W tym roku jednak tak dobrze już nie będzie – zaznacza.

W lokalne budżety uderzy nie tylko reforma PIT (która przyniesie ok. 6 mld zł strat dla samorządów z tego podatku), ale też spowolnienie gospodarcze, co oznacza słabszą dynamikę wzrostu innych dochodów. – Jeśli dodamy do tego wyczerpywanie się funduszy unijnych i wzrost innych wydatków, to można spodziewać się dalszego spadku inwestycji – uważa Pogorzelski. Inwestycyjny dołek potrwa do czasu, gdy ruszy nowy budżet UE.

Malejące inwestycje mogą mieć negatywny wpływ na dynamikę PKB. Ale oznacza to także lepszy wynik finansowy, więc samorządy nie będą zwiększać deficytu finansów publicznych.