– Jeśli chodzi o część grantową, będziemy jednym z największych w UE beneficjentów netto – mówi Jakub Rybacki, ekspert Polskiego Instytutu Ekonomicznego. – Inaczej mówiąc, dostaniemy więcej, niż włożymy do wspólnej puli – dodaje Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego. Jak pokazują wstępne szacunki, nasza składka pokryć ma ok. 60 proc. grantów, na plusie będziemy więc na pozostałe 40 proc., czyli licząc z grubsza ok. 9–10 mld euro.
Bardziej skomplikowana jest kwestia części pożyczkowej, bo będziemy musieli oddać tyle, ile weźmiemy. – Tu benefitem jest po prostu niższe oprocentowanie – wyjaśnia Rybacki. – Gdyby Polska sama musiała wyemitować dług, to oprocentowanie, wedle obecnej sytuacji na rynku, wyniosłoby ok. 1,5 proc. UE, jako najbardziej wiarygodny emitent, pozyskuje pieniądze z ujemnym oprocentowaniem – wyjaśnia.
Kto spłaci pożyczki
Z komunikatów KE wynika, że spłacanie pożyczek przez kraje UE rozpocząć się ma w roku 2028 i potrwać do 2058 r. Nie jest określone, z jakich źródeł kraje członkowskie będą spłacać ten dług, ani czy będzie to zaliczane do poziomu zadłużenia danego kraju.
Odrębną kwestią są efekty uwspólnotowienia unijnego zadłużenia. Krytycy tego rozwiązania, w tym politycy Solidarnej Polski, ostrzegają, że może to oznaczać, iż Polska będzie musiała spłacać cudze długi. Rząd w swoich komunikatach odpowiada, że nowe rozwiązania nie zakładają solidarnej odpowiedzialności państw za długi innych krajów unijnych.
„Odpowiedzialność finansowa każdego państwa jest indywidualna i ściśle określona wielkością gospodarki. Przyjęcie ustawy będzie tym samym bezpieczne dla polskich finansów publicznych, nawet w przypadku bankructwa innego państwa UE, co jest scenariuszem skrajnie mało prawdopodobnym" – czytamy. Niemniej ekonomiści zauważają, że w zasadzie nie ma jeszcze ustalonej procedury, kto miałby spłacać zadłużenie, gdyby jednak do takiego czarnego scenariusza doszło.
– Fundusz Obudowy to silny impuls rozwojowy dla polskiej gospodarki – podkreśla Benecki. – Chodzi nie tylko o jego skalę, ale także wymagane przez UE twarde kryteria, na co mamy wydać te pieniądze. To inwestycje przyszłościowe w zieloną transformację, przyspieszenie cyfrowej rewolucji czy reformy rynku pracy. To największy benefit dla obywateli – podkreśla Benecki.