Wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej będzie oznaczać 10 mld euro dziury w unijnej kasie, co powoduje niepokoje wśród europolityków. Wyraźne napięcie czuć w Niemczech, gdyż to najprawdopodobniej na Berlin spadłby obowiązek pokrycia braków w budżecie UE.

Finansowy problem Brukseli wynika z różnicy między terminem planowanego wyjścia Brytyjczyków z Unii a datą zakończenia ramy czasowej budżetu europejskiego. Ostateczny Brexit planowany jest na rok 2019, podczas gdy budżet finansujący działania UE w zakresie siedmioletnim wygasa właśnie w 2020 r.

„Możemy rozważyć płatności do budżetu unijnego, by pomóc Europie rozwiązać ten krótkoterminowy problem" – mówi źródło „The Daily Telegraph". Co ważne, takie płatności stają się jednak teraz kartą przetargową w rozmowach Wielkiej Brytanii z Unią. Zostałyby one urzeczywistnione tylko na skutek uzyskania sprzyjających warunków Brexitu.

Strona europejska pozostaje podzielona wobec tego, jakie warunki wyjścia powinna zaproponować wyspiarzom. Według źródeł w UE, Holandia i Dania popierają łagodny Brexit, ale ich zdanie spotyka się z ostrym sprzeciwem większych krajów, takich jak Francja i Niemcy, oraz biedniejszych, pośród których brytyjska gazeta wymienia Polskę.

Źródło dziennika podaje także, że Zjednoczone Królestwo nie wyklucza stałych płatności do eurobudżetu w ramach umowy o strefie wolnego handlu z UE. Po stronie brytyjskiej panuje jasne przekonanie, że pieniądze będą kluczowym czynnikiem podczas negocjacji dotyczących Brexitu.