Indeks blue chips stracił 2,36 proc., spadając o ponad 54 pkt. Handel od początku nie układał się po myśli kupujących, bo WIG20 zaczął od zejścia poniżej okrągłego poziomu na 2300 pkt, a potem – godzina po godzinie – schodził coraz niżej.
Czytaj także: Co przyniesie 2019 na giełdzie? Zdania są podzielone
Od rana nastroje inwestorów były słabe nie tylko w Warszawie, ale również na innych europejskich rynkach. Zniżki na głównych giełdach Starego Kontynentu nie były co prawda tak mocne, jak przy Książęcej, jednak przeważnie i tak ponad 1-proc. Co ciekawe na przeciwległym biegunie znalazł się np. rosyjski RTS, który pod koniec dnia rósł o blisko 1,7 proc.
Z warszawskich blue chips zniżkowała oczywiście większość dużych spółek, a pozytywnie zdołały się wyróżnić jedynie Eurocash, Orange i Lotos. Pożywką dla niedźwiedzi – jak przekonują analitycy – była informacja o słabszej sprzedaży produktów Apple'a na rynku chińskim. Tuż po zamknięciu handlu na GPW S&P 500 spadał o 1,68 proc., a „bohater" dnia, czyli Apple, zniżkował na otwarciu o ponad 9 proc., choć i tak nie była to najwyższa zniżka w grupie. Popołudnie przyniosło jeszcze dość istotny spadek dolara i jak to zwykle bywa w takich sytuacjach zwyżkę metali szlachetnych. Z czasem sytuacja S&P500 zaczęła się jednak nieco poprawiać.
Wracając do GPW, warto odnotować, że WIG20 zatrzymał się niemal dokładnie na minimach z poprzedniego dnia. W piątek może to być dobre miejsce do odbicia. Tym bardziej że pułap tuż nad 2240 pkt, którego ostatecznie nie udało się przebić, stanowił w ostatnim czasie dość ważną barierę zarówno dla kupujących, jak i sprzedających. Warto też dodać, że rynki na informację o sprzedaży produktów Apple zareagowały dość emocjonalnie. Za poprawą nastrojów przemawia wreszcie statystyka, gdyż styczeń, a przynajmniej jego początek, przynosi z reguły zwyżkę na rynkach akcji.