To miał być wielki sukces firmy, kilkumiliardowe obroty i współpraca ze znanymi sieciami handlowymi. Zamiast tego Fritz Group, której flagowym projektem jest kantor internetowy Fritz Exchange, ma spore kłopoty, a z nią rzesza klientów, która chciała zaoszczędzić na tańszym niż w tradycyjnych bankach, internetowym przewalutowaniu oszczędności.
Pierwsze rysy na wizerunku Fritz Group zaczęły pojawiać się już na przełomie czerwca i lipca. Klienci donosili, że przelewy które miała realizować firma są coraz bardziej opóźnione. Wówczas Komisja Nadzoru Finansowego – niemal rok temu przyznała Fritz Group licencję krajowej instytucji płatniczej - ostrzegła przed współpracą z kantorem ze względu na skargi klientów. Sama spółka tłumaczyła wtedy, że są to chwilowe problemy związane z działalnością systemu informatycznego.
W ostatnich tygodniach niepokojące głosy klientów zaczęły się nasilać – „część przelewów dochodzi z opóźnieniem do adresatów”. Niektórzy skarżą się jednak na forach internetowych lub bezpośrednio redakcji „Rzeczpospolitej”, że w ogóle nie otrzymali z powrotem wysłanych firmie do przewalutowania pieniędzy.
„Zleciłam firmie na początku sierpnia do przewalutowania sporą kwotę. Do dzisiaj nie otrzymałam przelewu powrotnego. Wysłałam maila, ale bez reakcji. Dzwoniłam na infolinię, ale nikt nie odbiera. Niepokoję się” – relacjonuje nam jedna z klientek. Pojawiły się również informacje, że pieniądze nie docierają do potencjalnych adresatów (np. kontrahentów).