Nim świat dowiedział się o czterech statuetkach dla „Parasite", media donosiły o nowej modzie na koreańską muzykę zwaną k-pop.
Grupa Bangtan Boys (BTS) uplasowała się na drugim miejscu płytowego podsumowania 2019 r. Wygrała z nią tylko Billie Eilish, która w nagrodę wystąpiła na oscarowej gali. BTS sprzedał 4,2 mln albumów, a wartość grupy dla koreańskiej gospodarki wynosi 4,65 miliarda dolarów rocznie, co stanowi 0,3 procent PKB tego kraju. Ekspansja k-pop jest skoordynowana z inwestycjami w e-biznes. Azjatycki tygrys może tak pokonać europejskich i amerykańskich gigantów o większych doświadczeniach w muzyce i kinie.
BTS ma na koncie płyty debiutujące na pierwszym miejscu amerykańskiego „Billboardu", najważniejszej muzycznej liście przebojów na świecie, czy koncert w Citi Field, legendarnym nowojorskim stadionie baseballowym dla 40 tysięcy fanów. Znaczenie Koreańczyków docenili organizatorzy gali Grammy. Już dwukrotnie podnosili oglądalność, zapraszając BTS.
„Parasite" ma znaczącego producenta – koreańską firmę CJ ENM. Gdy na fali gospodarczego kryzysu w Azji pod koniec XX w. upadały studia filmowe pozbawione wsparcia takich gigantów jak Samsung, CJ przystąpiła do natarcia. Zbudowała pierwszy koreański multiplex, wyprodukowała „Shiri", pierwszy hit nowego koreańskiego kina z dużym budżetem w hollywoodzkim stylu. Kluczowe okazały się związki z amerykańskimi gigantami: Paramount Pictures, Universal Pictures, MGM, United International Pictures, z którymi CJ łączy dystrybucja i koprodukcje.
„Parasite" miał też w Ameryce mocnego, choć niezależnego dystrybutora – firmę Neon. Jej założyciel Tom Quinn był w Cannes świadkiem 8-minutowej owacji dla filmu, sam płakał, oglądając koreańską produkcję, a zwykł opierać się na obserwacjach widowni w kinach. W pierwszej połowie 2019 r. niezależne filmy miały spadek frekwencji o 36 proc., ale Neon z dokumentem „Amazing Grace" o Arecie Franklin odniósł sukces.