Tak, ja też o tym. Na temat Funduszu Wspierania Kultury napisano już tyle, że się zastanawiam, czy dorzucanie trzech groszy ma sens. Ale wydaje się, że pośród jazgotu umknęły rzeczy zasadnicze. A doprawdy nie należy do nich kwestia, ile kasy mieli dostać Golcowie, a ile Weekend. To duże kwoty, ale przecież miała to być pomniejszona średnia ich zarobków, a nie sumy wzięte z sufitu. Nie ulega też wątpliwości, że ministerstwo popełniło błąd, stosując te same reguły wobec teatrów i rynku koncertowego. Warto jednak zauważyć, że resort kultury wcale nie musiał tego robić. Bodaj tylko Jacek Cieślak (w „Rz") i Maria Seweryn jako szefowa Unii Teatrów Niezależnych docenili ten gest. Ministerstwo w ogóle i wicepremier Piotr Gliński w szczególe mogli po prostu zastosować mechanizm najprostszy, darwinistyczny, i uznać, że przetrwają najsilniejsi. Tymczasem podjęli rękawicę, starając się wesprzeć sektor kulturalny: instytucje i artystów. Postanowili zrobić coś dobrego, za co rzecz jasna spotkała ich kara.

Oczywiście, można by tu podnieść najprostszy argument przeciwko rekompensatom w tej akurat dziedzinie. Że mianowicie bez teatru da się przeżyć, a bez chleba nie, więc niby dlaczego wspierać konkretnie artystów. Otóż jeśli mielibyśmy taki wybór, to można by się nawet zgodzić, ale na razie głód nam nie grozi. I tu pojawia się kwestia fundamentalna. Otóż, szanowni państwo: kultura jest znacznie ważniejsza niż turystyka czy lotnictwo, gdzie też panuje pandemiczny kryzys. Bo to nic innego tylko kultura czyni nas tym, kim jesteśmy: ludźmi, obywatelami, Polakami, Europejczykami.

I na koniec jeszcze jedna uwaga. Jak słyszę o szkodliwym upolitycznianiu kultury, to, niczym autor znanego powiedzenia, odbezpieczam pistolet. Trudno dziś o dziedzinę bardziej zideologizowaną. Wręcz zaskakujące jest podobieństwo zachowań polskich polityków i artystów. Dziś w kwestii dotacji np. widzimy tę samą hipokryzję, którą w kwestii podwyżek dla posłów, senatorów i ministrów obserwowaliśmy kilka miesięcy temu. Wszyscy wiedzą, że te rekompensaty są potrzebne, chcieliby je dostać, ale na pokaz prześcigają się w licytacji, kto bardziej tych pieniędzy nie chce.

Autor jest publicystą, scenarzystą i satyrykiem