Pozostało nam wylewanie żalów

Dużo uwagi przykuła wypowiedź ministra Jacka Czaputowicza, że jesteśmy gotowi odbierać gaz z Nord Stream 2.

Publikacja: 09.10.2018 21:00

Pozostało nam wylewanie żalów

Foto: Adobe Stock

Nie ma co się dziwić – mimo polskich protestów gazociąg ten już jest budowany. A o gazociągu Baltic Pipe, który ma połączyć nas przez Danię z Norwegią, od trzech lat jedynie dyskutujemy. Problem w tym, że w przyszłym roku musimy zdecydować, czy przedłużamy długoterminową umowę na dostawy gazu z Rosją, która kończy się w 2022 r. Możemy zrezygnować – pod warunkiem, że w 2023 r. będziemy mieli jak sprowadzić do Polski jakiś inny gaz, czyli jeśli będzie Baltic Pipe, bo sam gazoport nie wystarczy. Jaka jest na to szansa? Albo może lepiej zapytać: nadzieja?

Być może była szansa, by budowę Nord Stream 2 zablokować. Pod warunkiem, że byśmy nie próbowali tak głupio blokować budowy jego pierwszej nitki. Wtedy budowy powstrzymać nie można było. Dążąc – słusznie – do dywersyfikacji źródeł naszego zaopatrzenia w gaz (żeby nie był tylko rosyjski), ignorowaliśmy dążenie Niemców i Holendrów do dywersyfikacji ich źródeł zaopatrzenia (żeby był także rosyjski) i dążenia Rosjan do dywersyfikacji dróg przesyłu.

Jak nie możesz ich pokonać – przyłącz się, jak powiada stare powiedzenie znane w wielu kulturach. My, nie mogąc ich pokonać, mogliśmy tylko ich drażnić. W efekcie wyszliśmy na oszołomów nierozumiejących otaczającego świata. A przecież lepiej dać się przekonać, niż pokonać.

W 2007 r. ówczesna komisarz UE ds. konkurencji Neelie Kroes powiedziała, że Gazprom powinien sprzedać udziały w Nord Stream spółce budującej gazociąg. Musiałoby tak się stać, gdyby weszły w życie przepisy zakazujące koncentracji infrastruktury przesyłowej i handlu gazem. Był to bardzo dobry pomysł. Wcale nie dlatego, że chodziło akurat o Gazprom, tylko o zasadę. Infrastruktura przesyłowa powinna być dostępna dla wszystkich na równych zasadach zgodnie z formułą TPA (Third Party Access). Niestety, u nas tak nie jest. Co prawda Gaz System jest niezależny od PGNiG, ale za to jedna spółka i druga są zależne od rządu. Dlatego trudno nam było się domagać, żeby gdzie indziej było inaczej.

Dziś nam więc pozostało wylewanie żalów. Na przykład wypominanie byłemu niemieckiemu kanclerzowi Gerhardowi Schröderowi, który obecnie pracuje dla Putina, że ma piątą żonę, i to do tego znacznie młodszą Koreankę, a na jego wesele przyjechał prezes Gazpromu Aleksiej Miller. To z pewnością nam pomoże bardziej niż rozpowiadanie o Katyniu przy budowie pierwszej nitki...

Autor jest adwokatem, profesorem Uczelni Łazarskiego i szefem rady WEI

Nie ma co się dziwić – mimo polskich protestów gazociąg ten już jest budowany. A o gazociągu Baltic Pipe, który ma połączyć nas przez Danię z Norwegią, od trzech lat jedynie dyskutujemy. Problem w tym, że w przyszłym roku musimy zdecydować, czy przedłużamy długoterminową umowę na dostawy gazu z Rosją, która kończy się w 2022 r. Możemy zrezygnować – pod warunkiem, że w 2023 r. będziemy mieli jak sprowadzić do Polski jakiś inny gaz, czyli jeśli będzie Baltic Pipe, bo sam gazoport nie wystarczy. Jaka jest na to szansa? Albo może lepiej zapytać: nadzieja?

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację